Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2011, 22:42   #49
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Amavet zacisnął zęby, przeskakując nad burtą pirackiej łodzi. Z ziemi porwał upuszczony przez jednego z martwych korsarzy toporek i od razu cisnął nim przez połowę szerokości krypy. Wielki mężczyzna z kordem w jednej i łańcuchem w drugiej dłoni uchylił się w ostatniej chwili na bok, unikając trafienia rzuconą przez najemnika bronią. Jego pryszczata gęba rozciągnęła się w złym uśmiechu.
Eilhart odrzucił na bok płaszcz i zanurkował pod wyciągniętą dłonią napastnika. W czasie przewrotki dobył swojego miecza. Wiernej, półtoraręcznej klinki wygutej z Mahakańskiej rudy.



Pirat nie był w ciemię bity, co niemalże ucieszyło łowcę głów. Dawno nie miał okazji do porządnego fechtowania. Zręcznie postawił kord w poprzek pleców, parując cięcie półtoaraka. Okręcił się wokół własnej osi, frukoczącym łańcuchem zmuszając Amaveta do kolejnego uniku. Stanęli naprzeciwko siebie.
Ruszył na niego ciężkim, rozkołysanym krokiem. W prawej ręce, wyprostowanej, wyciągniętej na bok, połyskiwał kordelas, lewą wlókł za sobą łańcuch po ziemi. Eilhart cofnął się o dwa kroki. Pryszczaty skoczył, machnął lewą ręką, łańcuch przeciął powietrze, w ślad za nim, lekko przysłoniony, błysnął kord, w oszczędnym, krótkim cięciu. Amavet uklęknął na jedno kolano, ciężkie ogniwa łańcucha nawet nie musnęły go, zaś krótkie ostrze ześlizgnęło się po ukosnej paradzie. Łowca zripostował odruchowo środkiem brzeszczotu, związał obie klinki krótkim młyńcem, próbując wytrącić piratowi broń.
Metal zazgrzytał o metal, gdy pryszczaty odruchowo cofnął się w tył. Jego ręka uniósła sie i opadła, smagając Amaveta po plecach. Odległość była zbyt krótka, miejsca zbyt mało. Uderzenie przeszło po plecach mężczyzny, praktycznie nie czyniąc mu krzywdy. Łowca uśmiechnął się paskudnie i powoli zaczął unosić ostrze w górę, po klindze kordu pirata. W końcu miecz ześlizngął się z krótkiej broni, wywijając młyniec w powietrzu. Drab złapał przynętę, wykonując niezgrabne pchnięcie. Kord musnął przód tuniki Eilharta, wywołując ciche brzdęknięcie.
Amavet lubił ten wyraz zaskoczenia na twarzach wrogów, gdy atakowali pewni śmierci przeciwnika, i natrafiali na niespodziewany opór kolczugi oraz przeszywanicy pod ubraniem swojej niedoszłej ofiary. Prawda, sztuczka ta nie działała przy mieczach i toporach, ale na lekką broń była jak znalazł. Zdziwienie mężczyzny trwało krótko. Uderzenie szpicem klingi skróciło je, równocześnie z jego pobytem na tym ziemskim padole łez.
Eilhart odwrócił się w stronę walczących i padł na burtę, przygnieciony cielskiem kolejnego pirata. Miecz z brzędkiem upadł na pokład, zaś sam łowca w ostatniej chwili uniósł dłoń, łapiąc za nagarstek napastnika. Korsarz o gębie jak szczur trzymał w ręku paskudny, krzywy nóż. Drugą próbował niewprawnie poddusić przeciwnika, ale jego palce zaślizgnęły się po mokrej powierzchni skórzanego kołnierza mężczyzny. Amavet nieraz znajdywał się w podobnych sytacjach i wiedział jak sobie z nimi radzić. Zaparwszy się o burtę gwałtownie wyrzucił przed siebie głowę, bez jęku przyjmując sztylet przejeżdżający mu po ramieniu. Pirat jęknął, trafiony czołem w nos. Brocząc obficie krwią nie zauważył nawet gdy jedna z dłoni przeciwnika zacisnęła się na jego szyi, druga zaś na kroczu.
Amavet sapnął cicho, wykonując półobrót z oszołomionym piratem wiszącym mu na rękach. Nie chciał go zabić, co to to nie. Szybkim, ekonomicznym ruchem cisnął go przed siebie, a dokładniej rzecz ujmując przez burtę, na stertę skrzynek oraz worków leżących na pokładzie ich barki. Z zadowoleniem pokiwał głową, obserwując jak szczur nieruchomieje w szczątkach desek oraz skrawków materiału.
Rana na ramieniu zapiekła go, ale nie była dość poważna żeby wyłączyć go z walki. Cięcie które raniło go w pierś nawet nie należało liczyć jako faktycznych obrażeń, ale raczej jako zwykłe skaleczenie. Podniósł z pokładu miecz i rozejrzał się, szukając wzrokiem innych którzy potrzebowaliby pomocy. Odruchowo próbował wyłapać na jednym lub drugim pokładzie gryzipiórka oraz dziewczynę. Zamarł, widząc jak chudy jak szczapa okularnik zaraz zostanie zmieciony toporkiem. Cóż, nie nadawał się do walki, i do tego gapił się na swoje ręce jakby ich wcześniej nie widział. Jego strata. To co miało miejsce sekundę później starło ponury uśmiech z twarzy łowcy nagród.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 03-02-2011 o 00:50.
Makotto jest offline