Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2011, 01:17   #38
stega
 
stega's Avatar
 
Reputacja: 1 stega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetny
Ankarian

Ukrycie się poza miastem wydawało mu się dobrym pomysłem. Przynajmniej do rana kiedy z nieba lunął deszcz. Dość szybko po opuszczeniu Altdorfu dotarł do położonego przy drodze niewielkiego zagajnika. Wdrapał się na drzewo, przez krótką chwilę patrzył na gwiazdy po czym usnął. Zbudziły go pierwsze krople deszczu padające mu na głowę. Zebrał manatki i ruszył w drogę powrotną do miasta. Uszedł ledwie paręset metrów gdy usłyszał z tyłu czyjś głos należący do mężczyzny.

- Wybacz ale będziesz musiał pójść ze mną.

Zanim zdołał się odwrócić jego głowę przeszyła fala bólu i stracił przytomność.

Oskar

Z samego rana Oskar ruszył w stronę magazynu, gdzie miał się spotkać zresztą drużyny. Z nieba lało jak z cebra toteż niziołek przemierzając ulice Altdorfu nieraz grzązł po kostki w błocie. Trzymał się skraju ulic by korzystając z ochrony zapewnianej przez dachy okolicznych budynków choć częściowo uniknąć przemoczenia do suchej nitki. „Tylko dzięki łasce Esmeraldy nie zachoruję po tym spacerze” pomyślał Oskar.


Idąc na miejsce rozglądał się wokoło czy nikt go przypadkiem nie śledzi jednak przy takiej widoczności ledwo dostrzegał ludzi znajdujących się kilka metrów przed nim. Kiedy był już kilka przecznic od magazynu drogę zajechał mu powóz. Drzwi do środka otworzyły się z trzaskiem i ze środka wyszedł niemal dwumetrowy osiłek, który chwycił zaskoczonego niziołka za fraki i zawlókł do wnętrza pojazdu. Oprych zamknął drzwi i powóz ruszył w dalszą drogę.

- Mój drogi. Nie widzieliśmy się ledwo kilka dni a ty już zdążyłeś nabroić.

Oskar, podnosząc się z podłogi dostrzegł, że oprócz niego i osiłka powozem jedzie Uwe Koch. Malec widząc postać właściciela “Czarnego Kucyka” zdawał się okazywać pokorę i wielkie uszanowanie dla jego osoby zarazem - “On wie o akcji w Jamie! A niech to szlag!”.

- Drogi Panie Koch. Widzę, że pańscy informatorzy są i tym razem sumienni w powierzonych im zadaniach. Domyślam się o co może Panu chodzić, ale pozwolę Panu powiedzieć nieco więcej a może będę mógł coś dopowiedzieć od siebie. Więcej informacji nikomu nigdy nie wyszło na złe. - rzekł nieco pośpiesznie z pokorą w głosie niziołek.

Koch wyszczerzył zęby we wrednym uśmiechu.

- Gdybyś domyślał się o co mi chodzi byłbyś teraz w połowie drogi do Kislevu. Bruno - mężczyzna zwrócił się do draba, przy którym świętej pamięci Ernest mógłby uchodzić za przystojniaka - pokaż naszemu gościowi jak obchodzimy się z tymi, którzy próbują bruździć nam w interesach.

Oprych chwycił prawą rękę Oskara i złamał mały palec. Niziołek wrzasnął z bólu.

- Ty i twoi przyjaciele zniszczyliście lokal, w który sporo zainwestowałem i który w ciągu tygodnia przynosił mi do kilku tysięcy koron zysku. Normalnie za takie coś pozostawiłbym cię w łapach Bruna i kilku jego kolegów tak by zabawili się z tobą przez parę godzin, po upływie których błagałbyś o śmierć. Jednakże los się do ciebie uśmiechnął. Wczoraj dowiedziałem się kilku rzeczy, które rzucają nowe światło na sprawę Kempera. Powiedzmy, że odnalezienie dziadygi wyrówna straty wyrządzone przez was u Icheringa i być może pozwoli rozszerzyć zakres mojej działalności. Dlatego też chciałbym się dowiedzieć gdzie stoicie z poszukiwaniami tego opoja. I prosiłbym abyś był ze mną w stu procentach szczery. Każde kłamstwo będzie cię kosztować kolejnego palucha.

- Moja biedna ręka... - stęknął bardziej niż powiedział Oskar patrząc na swą podrygującą kończynę. - To co powiedziałem o twoich informatorach cofam. To jacyś idioci. Jeżeli dowiedziałeś się, że to my roznieśliśmy jamę to się grubo mylisz. Byliśmy tam, ale w zupełnie innym celu. Jak chcesz znaleźć odpowiedzialnego za zniszczenia to szukaj faceta w szatach władającego czarami. Najwyraźniej ten, kto Ci przekazywał te mijające się z prawdą informacje uciekał za szybko, aby zobaczyć kto jest realnym zagrożeniem. Jednak jak zamierzasz go szukać, Panie Koch, zalecam uważać, bo wydał mi się osobą o czymś więcej niż tylko silnym charakterze. Jedną myślą niemal połamał mi żebra na najbliższej ścianie. - malec mówił całkowitą prawdę więc przynajmniej tu mógł sobię pozwolić na naturalne odruchy - co do poszukiwań Bernarda to mamy o wiele mniej informacji niż się spodziewałem. Dużo tropów, ale mało z nich wydaje się wiarygodnych. Już od samego początku wiemy, że mieszka na Hebrenstrasse i niegdyś był wojskowym. Niedawno dowiedziałem się czegoś co mnie bardzo zaskoczyło. Otóż Kemper ma szlacheckie korzenie. W wojsku był najprawdopodobniej szpiegiem i to przez posiadane informacje został porwany. naszymi głównymi źródłami byli ludzie, którym wisiał większą, jak na moją kieszeń, ilość gotówki. Byli to: niejaki Uwe Koch - tu halfling pozwolił sobie na lekki uśmiech wyglądający bardziej jak mina zdychającego gada - oraz paru innych. Są wśród nich Alfred Bauer oraz Gunter Ichering, którego gniazdko zostało niedawno zdewastowane przez wymienionego już szaleńca. Jak się okazało nie tylko my prowadzimy śledztwo, bo nie dość, że jeden z moich towarzyszy został napadnięty to inny nie żyje. Mam podejrzenia co do tego kto to zrobił, ale to już pewnie Pana nie interesuje. - halfling skończył patrząc na swą zranioną rękę.

- Może zacznę od początku - odparł po chwili zastanowienia Koch - co do waszej wizyty w Jamie to byliście tam celem otrucia psów Icheringa. Pewien szlachetka, który nie wykazał się należytym pośpiechem przy opuszczaniu miasta uraczył moich chłopców przejmującą historią na temat swoich długów u hycla i braci Schantzheimer i sposobu, w jaki próbował się od nich uwolnić. Jeżeli ten wariat w łachmanach nie zdemolowałby lokalu pewnie wytrulibyście hodowlę. Tak czy owak do czasu aż moi chłopcy nie znajdą tego magika dług za spowodowane przez niego straty ciąży na tobie i twoich towarzyszach. Co do korzeni Kempera to faktycznie coś może być na rzeczy. Czy na pewno powiedziałeś mi wszystko co wiesz. Może jeśli wysilisz pamięć przypomnisz sobie coś więcej odnośnie tych, którzy są zainteresowani osobą Kempera. O tym, że ktoś go szuka wiem od jakiegoś czasu. Moi chłopcy wysłali na tamten świat trzech typów, którzy rozpytywali o niego po dzielnicy. Niestety biedacy nie wiedzieli zbyt wiele na temat swoich mocodawców poza tym, że obiecywali sporo karli za z pozoru prostą robotę.

- W sumie wiem, że Kemper jest osobą wykształconą. Potrafi czytać oraz pisać a co najlepsze zna historię Reiklandu oraz wiele ciekawych strategii wojennych. Skąd to wiem? - powiedział niziołek chwilkę się zastanawiając. - Ma on w domu sporą biblioteczkę, w której przeważają księgi wojskowe oraz te historyczne. Co do tych co szukają zaginionego mam nawet nazwisko łowcy, który zranił jednego z moich przyjaciół. Jego nazwisko brzmi Falkenberg. Wiem, że wypytywał o Kempera i o nas w wielu różnych miejscach. Jak się nim pańscy chłopcy zajmą nie będę miał nic przeciwko. - powiedział niziołek zastanawiając co mogą zrobić z łowcą tacy tępi drągale.

- Hmm... Postaram się znaleźć tego Falkenberga i dowiedzieć się czemu interesuje się Kemperem oraz kto go opłacił. Skoro już rozmawiamy czy nie trafiły w wasze ręce jakieś dokumenty sporządzone lub przechowywane przez Kempera?

- Nic o tym nie wiem. Przejrzeliśmy jego całą domową bibliotekę, ale nie sądzę aby w tak oczywistym miejscu trzymał dokumenty. W sumie jeszcze nie zajrzałem do jego piwnicy. Może tam będzie je trzymał. - odparł zupełnie normalnie halfling. - Informacje jakie mógłby posiadać ten łowca mogą nam pomóc w poszukiwaniach. Jak go Pan znajdzie mogę liczyć na jakąś odpowiedź co do tego co wiedział?

Koch skinął Brunowi, w odpowiedzi na co ten złamał kolejny palec niziołka.

- Wydaje mi się, że nie jesteś ze mną do końca szczery. Na pewno nie znaleźliście żadnych papierów?

- Dobra. Dobra. Mamy je, ale nie rób mi więcej krzywdy. - wykrzyknął niziołek z rozpaczą w głosie. - Jest jakaś księga, która poza pułapką miała szyfr kodowy, który już rozpracowałem. Jej zawartość także jest szyfrowana, ale nie wiemy jak ją rozczytać... Pracuję nad tym. Miałem zamiar to Panu powiedzieć po rozwikłaniu tej zagadki! - powiedział zestresowany hobbit.

- Tylko ta księga czy może coś jeszcze. Nie natrafiliście przypadkiem na jakieś dokumenty sygnowane imperialną pieczęcią?

- Nie. Żadnych dokumentów z pieczęciami. Bym pewnie nie przegapił takowych. Jak mówiłem, muszę jeszcze sprawdzić jego piwnicę. Może tam będzie coś więcej... - dopowiedział w sumie szczerze niziołek albowiem takich dokumentów nie posiadał.

Koch zastukał w ścianę powozu. Po kilku sekundach pojazd zatrzymał się.

- Tu wysiadasz.

Bruno chwycił niziołka za kołnierz, otworzył drzwi i wyrzucił malca wprost na ubłoconą ulicę. Zanim Koch odjechał pozostawiając go samego powiedział:

- Ty i twoi przyjaciele macie tydzień czasu na odnalezienie Kempera i doprowadzenie go do mnie w stanie umożliwiającym wyciągnięcie z dziadygi wszystkiego co może wiedzieć. W międzyczasie nie radziłbym próbować niczego głupiego jak na przykład opuszczanie miasta. Jeżeli nie uda się wam odnaleźć go w tym terminie znajdę innych do tej roboty. Wtedy wasz los będzie przypieczętowany. I jeszcze jedno - przynieś tą księgę dziś wieczorem do “Kucyka”. Chciałbym rzucić na nią okiem.

Eugen, Oskar, Sharlene

2 Pflugzeit 2524

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami spotkali się pod starym magazynem, który był im pomocny przy poszukiwaniach zaginionego dziecka. Pierwsza na miejscu pojawiła się Sharlene. Dziewczyna skryła się przed strugami deszczu w ponurym wnętrzu budynku i czekała na pozostałych. Chwilę potem dołączył do niej przemoczony do suchej nitki Eugen.


- Długo tu sterczysz?

- Skąd, przyszłam na chwilę przed tobą. Reszta powinna się zjawić lada moment.

Jednak przez następne pół godziny nikt się nie pojawił. Oboje zaczęli się niepokoić czy przypadkiem ich prześladowcy nie dopadli elfa i niziołka. Gdy już mieli opuszczać magazyn w progu pojawił się Oskar. Był przemoknięty, miał całe ubranie poplamione błotem a prawa dłoń wyglądała jakby ktoś przywalił w nią młotem kowalskim. Ogarnął smutnym spojrzeniem pozostałą dwójkę.

- Mamy problem. Trzeba będzie przyspieszyć poszukiwania Kempera
 
__________________
Nie możesz być pewien swej racji, jeśli o argumentach swoich oponentów nie będziesz wiedział więcej od nich samych.

M. Friedman
stega jest offline