- To jak, słabo nam poszło. Ta całą biblioteka to jeden wielki przekręt! -Powiedział krasnolud ziewając i bekając jednocześnie.
Elf nie skomentował słów swojego towarzysza, szedł dalej przed siebie rozmyślając nad znalezieniem sposobu pozbycia się smoka.
Krasnal natychmiast pogonił za elfem.
- Uparty dureń. Kupmy większe tasaki i po sprawie. Po co jakieś "techniki"?
Czemu wszystkie spiczastouche durnie był również uparte i wiecznie obrażone?
- W sumie chętnie zobaczę jak przejmuje nad tobą kontrolę. Będę mógł cię przynajmniej własnoręcznie zabić.- odparł beznamiętnie Jamfire.
Hordyanki trochę poczerwieniał - Kontrolę? Mam niewiarygodnie silną wolę! Nic i nikt nie przejmie kontroli nade mną! - Wrzasnął krasnolud w bibliotece, która sama prosiła się o hałas.
Miała świetną akustykę. Najwyraźniej innym spodobał się głos Robhuna bo obrócili się w jego stronę.
- Jeśli nie chcesz skończyć w lochu to racz być nieco ciszej. - upomniał go całkiem spokojnie czarodziej. - Jeśli tak uważasz, to droga wolna. Zabiję cię szybko, nie będziesz się męczył. Przydasz mi się bardziej martwy.- dodał z paskudnym uśmiechem na twarzy.
Miarka się przebrała. Czarodziej był dziś za bardzo opryskliwy.
- Och ty! Dobra, nie to nie. Ja idę się napić. Będę w jakiejś większej karczmie. Wszystko na twój koszt. ŻEGNAJ! - Krzyknał po czym wylazł z biblioteki stąpając tak głośno jak się dało, by zwrócić uwage na siebie i swojego
towarzysza.
- Stój śmierdzący przyjacielu.- zatrzymał go.
- Co tam znowu kobieto? - Krzyknął stojąc przy drzwiach biblioteki, udając, że nie czuje na sobie wzroku uczonych elfów.
- Jutro musimy zmierzyć się ze smokiem. Nie pozwolę, by nasza...Siła ofensywna była niedysponowana. - A więc jednak, zależało mu.
- Żadne z tych ich trunków mnie nie wydesponuje... czy jak ty to tam nazywasz. Jeden kufel, jako rozgrzewka. Jak chcesz to chodź ze mną, popilnujesz mnie. - Ale ja wybieram miejsce.- po czym ruszył przodem
Gdy elf się zbliżył dodał
- Widzisz? Jestem charyzmatyczny i przekonujący. - Po czym otworzył drzwi i wyszedł na ulicę tego cuchnącego miasta.
Większymi krokami zbliżała się jego pierwsza walka ze smokiem. Rodzice byli by z niego dumni, gdyby nie zbzikował. Słyszał o tym, że smoki zbierają skarby od kiedy tylko umieją latać. Ten miał lat... dużo. Więc jakieś pieniądze musiały być. Pozłacany tasak... to jest to.
Na ulicy mijał się z kolejnymi krasnoludami i elfami, to dziwne, że tak swobodnie ze sobą żyły. Oczywiście nie podejrzewały, że za ileś lat nie będą się tak lubić. Elfy to jednak były straszne durnie i nie ważne jak mocno Hordyanki nie lubił własnych braci, to i tak nawet oni nie powinni się zadawać z istotkami o długich uszach i nikłej muskulaturze. Trzeba było mieć coś nie pokolei w głowie by się z elfami trzymać.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies
^(`(oo)`)^ |