Ego Toma zostało połechtane trochę niespodziewanym awansem, ale tylko na chwilę. Czekierda zdawał sobie sprawę że nie jest specem w prowadzeniu łodzi, a i nie chciał mieć złych układów z pontarskimi flisakami.
-No chłopy, tyczki w dłoń i czekamy na sygnał pana Speringa - rzekł do załogi, a sam udał się do steru. Po kilku chwilach barka ruszyła, a Tom starał się nią manewrować tak by jej nie uszkodzić podczas zderzenia z łodzią piratów. Udało mu się to zrobić, choć barką i tak nieźle zatrzęsło.
Najemnicy rzucili się na piratów niczym wygłodniałe wilki, ale jak się okazało nie wszyscy. Niektórzy z nich woleli woleli walkę na dystans i czary niż bezpośrednie starcie. Tom nie był najemnikiem i nie zamierzał się pchać do bitki, tylko że bitka o tym nie wiedziała i sama wepchała się na niego. Kilku piratów czując, że im kiepsko idzie postanowili przejąć prawie pustą ich zdaniem barkę. Jednego ogłuszył Bert, drugiego zepchnęli do wody flisacy, tyczkami oczywiście, a trzeci... Tom nie wiedział co się stało z trzecim, bo czwarty pirat rzucił się na niego z toporem. Na szczęście Czekierda był szybszy, a może po prostu był bardziej opanowany. W każdym bądź razie za nim tamten zdążył się zamachnąć, Tom zdążył rzucić nożem. To wystarczyło choć siła bezwładu topora omal nie odcięła mu ręki. Czekierda spojrzał na wbite w przybudówkę ostrze, tuż obok jego dłoni i odetchnął z ulgą, miał dzisiaj farta. |