Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2011, 11:23   #51
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Awantura przycichła, tylko szyper leżał na pokładzie. Do tego Speirig zmienił zdanie, najwidoczniej uznał, że argumenty okularnika są słuszne. W każdym bądź razie mieli zaatakować, gdy piraci uporają się z tą drugą barką. Shimko nadal siedział na swoim miejscu i nie dawał po sobie poznać co o tym wszystkim myśli. A obchodziło go to tyle, co zeszłoroczny śnieg, który spadł w Mahakamie, czyli nic. Czy będą walczyć teraz czy potem, co za różnica.

Gdy szkuta podpłynęła wystarczająco blisko, na piratów posypał się grad pocisków. Shimko był całkiem dobrym strzelcem, w swoim mniemaniu, ale niestety nie posiadał obecnie żadnej broni dystansowej. Jego stara kusza, została gdzieś daleko, porzucona w krzakach, gdy starał się uciec pościgowi. Teraz tylko wyciągnął miecz z pochwy i czekał, skulony za skrzynką. Pierwszy, nim statki się zetknęły, do ataku ruszył sam Speirig, aby chwilę potem wylądować w wodzie. Wystrzelony z bliskiej odległości bełt rozerwał mu gardło. Pozostali również ruszyli do ataku.

Shimko niespiesznie, pozwalając się wyprzedzić, zaczął przełazić na wrogą barkę. W lewej ręce trzymał kawał liny, którego miał zamiar używać do parowania ciosów. Walka wrzała, już po kilku uderzeniach serca, na czerwonym od krwi pokładzie leżało kilka trupów. Przez moment wokół młodego Borta nic się nie działo. A potem skoczył na niego jeden z piratów. Shimko uskoczył i zamachnął się liną, smagając tamtego po wysuniętej ręce. Pirat, uzbrojony w krótką pałkę, złapał za linę i pociągnął. Shimko zatoczył się, pałka gnała w stronę jego nieosłoniętej głowy. Zasłonił się mieczem, jednak nie do końca zdołał sparować cios. Broń ześlizgnęła się, ale i tak poczuł ból w ramieniu. Jego przeciwnik nadal trzymał linę, którą Shimko teraz pociągnał i zaraz puścił. Marynarz stracił równowagę. Szybki cios mieczem rozorał mu ramię. Drugi, wyprowadzony mrugnięcie oka później trafił w szyję. Krew z rozciętego gardła zbryzgała Shimka. Pirat zwalił się na pokład tryskając juchą naokoło. Stłuczona ręka pulsowała bólem. Shimko splunął w wodę i zwrócił się w stronę kolejnego przeciwnika. A wielu już ich nie zostało.
 
xeper jest offline  
Stary 03-02-2011, 12:27   #52
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Zachowanie Speriga trochę zaskoczyło Brokelena. Mężczyzna zdawał się preferować samodzierżawie, a tu proszę zaczął słuchać rad innych. Według najemnika oznaczało to jedno, że gość nie jest taki groźny za jakiego chce uchodzić. Co więcej jego zachowawczość mogła wynikać nie z rozsądku, a ze zwykłego tchórzostwa.
Bert uznał, że tak w rzeczy samej jest i Spierig jest po prostu tchórzem podszyty. To całkowicie zmieniło zachowanie Brokelena na najbliższą przyszłość. Należało być ostrożnym.
Póki co postępował zgodnie z planem. Gdy ich krypa zbliżyła się do zwartych ze sobą łajb naciągnął bez pośpiechu łuk wybierając cel. Rosły mężczyzna w samej koszulinie i odwrócony tyłem świetnie się do tego nadawał. Bart wyprostował dwa palce zwalniając cięciwę. Strzała ze świstem lotki pomknęła ku celowi trafiając idealnie w plecy mężczyzny i przebijając jego serce. Przeciwnik padł jak rażony gromem.
- Noż k…a mać. Celowałem w nogę. – zaklął Brokelen. Już dawno tak fatalnie nie spudłował.
Zły chwycił za kolejną strzałę i polizał lotkę na szczęście. Przycelował już ze znacznie bliższej odległości, gdyż barka zbliżała się do piratów cały czas. Choć słowo piraci mogło być co prawda na wyrost. Tak naprawdę bowiem nikt nie wiedział, czy aby nie ostrzeliwują swoich, ale Bertowi w sumie było wszystko jedno. Kolejna strzała poleciała już tam gdzie sobie najemnik życzył i przebiła udo brodacza o brudnej gębie i popsutych zębach.
Burty uderzyły o siebie i ku kolejnemu zaskoczeniu Brokelena Sperig jako jeden z pierwszych rzucił się do walki, tym samym poświadczając swą odwagę. Nie na wiele mu się ona przydała, gdyż już wkrótce ich szef został paskudnie ranny. Drugi zaś na pokładzie Brego zginął wkrótce potem. Przeciwnicy okazali się twardsi, niż można było oczekiwać.
Bert nie zamierzał się spieszyć z walką wręcz i posłał jeszcze dwie strzały, choć w zamieszaniu nie dostrzegł jaka była ich skuteczność. W końcu wyciągnął miecz i przeskoczył burtę, by znaleźć się na wrogim pokładzie. Naprzeciwko niego znalazł się drab z krzywym mieczem i czerwoną chustą na głowie. Brokelen zaszarżował związał mieczem klingę przeciwnika odsuwając ją na bok i zrobiwszy krok do przodu pięścią lewej ręki grzmotnął tamtego prosto w zarośniętą gębę. Ten zrobił krok do tyłu zamroczony, mimo tego zdążył jeszcze sparować cięcie zmierzające w jego bok. Pchnięcia już nie wychwycił i brzeszczot zagłębił się między jego żebra przebijając płuco. Bert nie miał czasu poprawić, gdy w zamieszaniu musiał chronić głowę przed ciosem tasaka kolejnego z piratów. Zdążył, ale musiał odskoczyć próbując zwiększyć dystans. Przeciwnik nie podążył za nim zajęty z kolei sam obroną. Zamieszanie trwało w najlepsze. Brokelen rozejrzał się w koło. W pewnym momencie zauważył coś dziwnego w miejscu, gdzie mógłby przysiądź przed chwilką nikogo nie było zobaczył dziewczynę z drużyny próbującą odrzucić przygniatające ją ciało. Do niej zaś zbliżał się z kordem kolejny pirat. Bert skoczył jednym susem. Mężczyzna zbyt pochłonięty swoją ofiarą nie dostrzegł w porę zagrożenia i głowica miecza Brokelena uderzyła w jego skroń. Pirat zachwiał się jak pijany i upadł na deski pokładu tuż przy zaskoczonej dziewczynie.
- Zwiąż go. Potrzebujemy jeńca. – rzucił najemnik zdawkowo.
- Tylko nie kop. – dodał uśmiechając się kpiąco.
Rannych na pokładzie było w sumie już tylu, iż w zasadzie nie musieli zabiegać, by kogokolwiek brać żywcem. Z krzywym, złowrogim uśmiechem Bert ruszył by zabijać i … dostał urwaną reją prosto w tył głowy. Zatoczył się parę kroków pomiędzy piratami cudem unikając ich ostrzy i zwalił się na łeb prosto w odmęty Pontaru. Woda na szczęście go otrzeźwiła. Prychając i łapiąc powietrze wynurzył się z odmętów. Łuk i strzały miał na plecach, ale miecz zatonął. Podpłynął do burty chwytając za jedna ze zwisających lin i zaczął mozolnie wspinać się na górę. Nim dotarł na pokład potyczka w sumie się zakończyła. Ociekający wodą wgramolił się przez burtę od razu sięgając po leżącą nieopodal szablę i wyrywając ją pośpiesznie z martwej dłoni poprzedniego właściciela. Otarł ręką zalewane wodą oczy, by dostrzec, że zwycięstwo należało do nich.
- No to teraz się zacznie. – mruknął kiwając głową.
Póki co zaczął rozglądać się już nie w poszukiwaniu przeciwników, ale co wartościowszych rzeczy. Wszak należała im się premia, a Spierig już jej raczej nie wypłaci. Trup którego pozbawił oręża miał rozchełstaną koszule spod której wyglądała obiecująco mała sakiewka. Bert długo się nie zastanawiając zerwał rzemyk, na którym wisiała i przywłaszczył sobie wojenny łup. Tak, zdecydowanie plądrowanie było jego ulubioną fazą każdej potyczki. Aż zaświeciły mu się oczy, gdy dostrzegł błysk złotego sygnetu na palcu kolejnego trupa. Wyciągnął nóż.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 03-02-2011, 13:58   #53
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Spering złapał się za przebitą szyją i wpadł do wody. Marina popatrzyła za nim, bez żalu – czemu miałaby go żałować? – i pomyślała, że problem ich przywództwa został właśnie rozwiązany. Żeby być precyzyjnym: przeformułowany i postawiony na nowo.

Amavet skoczył na zaatakowana barkę, Marino spojrzała za nim, odruchowo oceniając stopień dopasowania spodni, miło teraz opiętych na dolnych rejonach pleców. Uśmiechnęła się do siebie i swoich myśli.

Oczywiście, nie planowała walczyć - o ile nie będzie to konieczne. „Mężczyźni powinni zajmować się walka, a kobiety rodzeniem dzieci” mawiała jej matka, co było o tyle dziwne, że Marina była jedynaczka, a swojego ojca – maga Samuela - widziała z mieczem tylko raz. Wyczyścił go dokładnie i zawiesił na ścianie nad paleniskiem. „To pamiątka po twoim Dziadku, Marino” powiedział dumnie.

Piraci nacierali, Marina – ciągle wciśnięta między burtę a worek z paszą – wypowiedziała kilka słów i wykonała kilka ruchów palcami. Gdyby ktoś przyglądał się dziewczynie mógłby dostrzec, że jej sylwetka rozpływa się w powietrzu. Ale wszyscy byli zajęci walka. Marina traktowała magię jako narzędzie do leczenia innych, zaklęcia maskujące były dla niej trudne – żeby je utrzymać, musiała mocno skoncentrować się i zastygnąć w miejscu. Nie potrafiła utrzymać iluzji na poruszającej się osobie.

Poczuła silne natężenie magii gdzieś obok i spojrzała w tamtym kierunku: pisarzyk - całkiem sprawnie, co musiała przyznać - rzucił kulą ognia, a potem otoczył się czarem ochronnym. Marina aż jęknęła – nie, nie z podziwu, jak by się mogło wydawać, ale z politowania dla głupoty gówniarza. „Powinien wejść na jakieś skrzynki, wtedy miałby już sto procent pewności, że go wszyscy zobaczą.. i zaatakują” – pomyślała.

Zapatrzona na skrybę nie zauważyła lecącego ciała. Pirat spadł na nią, przygniatając. Ktoś przerzucił go sąsiedniej barki, nie atakował jej, leżał oszołomiony. Nacisnęła jego tętnice szyjna zatrzymując na moment dopływ krewi do mózgu – oczy uciekły mu w głąb czaszki i stracił przytomność. Starała się zepchnąć go z siebie, był za cięzki; Marina rozpaczliwie szarpała się z przygniatającym ją, bezwładnym ciałem, ciągle wciśnieta między burtę a worki. Oczywiście, nie dała rady utrzymać zaklęcia maskującego. Kolejne ciało upadło na pokład obok niej. Sekundę potem stanął nad nią wysoki, krotko ostrzyżony mężczyzna. Mogła by przysiąc, że w oczach miał rozbawienie.
- Zwiąż go. Potrzebujemy jeńca. – rzucił zdawkowo.
- Tylko nie kop. – dodał uśmiechając się kpiąco.
Marina nie zdążyła się odezwać, mężczyzna skoczył do walki, dziewczyna została z dwoma nieruchomymi ciałami, częściowo ją osłaniającymi, ale też blokującymi możliwość ruchu.

Rozejrzała się, obok pisarz zbierał się z pokładu. Jego ochrona tez prysła.
- Pomóż mi! – zawołała rozkazująco i znów spróbowała obrócić ciało pierwszego z piratów tak, żeby móc wyjść spod niego i związać mu ręce. Był ciężki, bezwładny, miała wrażenie, że próbuje przesunąć worek owsa.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 03-02-2011, 14:39   #54
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Cedric stał spokojnie, gdy na pokładzie toczyły się ważkie wydarzenia; nie zrobił ani kroku zarówno w stronę szypra jak i Speriga. W końcu za to mu płacili, za obserwowanie. Obserwował jak ich szef dostaje bełtem i spada w toń, obserwował także jak jeden z ich kompanów idzie w jego ślady. Niedobrze; bez nominalnego dowódcy decyzje będą musieli podejmować sami, a przy tylu chłopa (i babie) będzie to trwało latami i może skończyć się rozlewem krwi. Veemer pozwolił sobie jeszcze na ciężkie westchnięcie za nim sięgnął po swój łuk. Strzelił raz, nim jeszcze dopłynęli. Trafił, ale nie zabił. Kurwa jego mać!
Opuścił łuk na moment, kiedy łajby walnęły w siebie skupiając się za utrzymaniu równowagi. Udało się i teraz spokojnie się wycofywał poza zasięg abordażujących piratów. Był do cholery łucznikiem, a nie jakimś durnym cepem z wielkim mieczem. Już naciągnął łuk ponownie, gdy jego uwagę przykuł młodzian wyglądający na skrybę. A raczej cuda niewidy wydostające się z jego dłoni. Pierdolony mag! Cedrik nieprzytomnie przyglądał się atakowi na niego i odbiciu od jakiejś niewidzialnej bariery. Tym razem nie zastanawiał się długo; strzelił prosto w klatę dryblasa zastanawiającego się ciągle gdzie jego topór. Mag był zbyt cenny, by go stracić i to właśnie postanowił sobie Cedric, chronić tego gryzipiórka, oczywiście po tym jak ochroni siebie.
Gdzieś tu powinna być też dziewczyna, nie widział by biegła na tamten statek, więc pewnie schowała się rozsądnie między workami. Ją też może chronić, będzie wtedy wdzięczna. A wdzięczne dziewczyny to chętne dziewczyny. Pokrzepiony tą myślą chłopak zaczął szukać celu. Znalazł się, nawet dwa szarżujące wprost na niego.
- Kurwa mać – słowa prawdy wyleciały mu z ust. Nie zdąży zabić dwóch wiedział o tym. Napiął łuk, by, chociaż jednego zdjąć. Skupił się tylko na tym, na jego sercu łopoczącym pod ubraniem. Strzał był czysty, niemal idealny. Co z tego jednak skoro zaraz spodziewał się solidnego ciosu w łeb?
Uderzenie jednak nie nastąpiło, wielkolud zwany Bertem, jebnął go drugiego pirata mocą swych mięśni w łeb. Napastnika wpierw musiał przyciągnąć dekolt dziewczyny, dzięki bogom.
- Zwiążcie go razem, osłaniam was! – krzyknął do nich, gdy zrozumiał co robili. Teraz oczywistym jest, że musiał zostać tutaj pilnować dwójki swoich jak i więźnia. Powiódł wzrokiem po bitwie, a na twarzy pojawił mu się uśmiech. Wygrywali.
 
Nadiana jest offline  
Stary 03-02-2011, 16:06   #55
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Ego Toma zostało połechtane trochę niespodziewanym awansem, ale tylko na chwilę. Czekierda zdawał sobie sprawę że nie jest specem w prowadzeniu łodzi, a i nie chciał mieć złych układów z pontarskimi flisakami.

-No chłopy, tyczki w dłoń i czekamy na sygnał pana Speringa - rzekł do załogi, a sam udał się do steru. Po kilku chwilach barka ruszyła, a Tom starał się nią manewrować tak by jej nie uszkodzić podczas zderzenia z łodzią piratów. Udało mu się to zrobić, choć barką i tak nieźle zatrzęsło.

Najemnicy rzucili się na piratów niczym wygłodniałe wilki, ale jak się okazało nie wszyscy. Niektórzy z nich woleli woleli walkę na dystans i czary niż bezpośrednie starcie. Tom nie był najemnikiem i nie zamierzał się pchać do bitki, tylko że bitka o tym nie wiedziała i sama wepchała się na niego. Kilku piratów czując, że im kiepsko idzie postanowili przejąć prawie pustą ich zdaniem barkę. Jednego ogłuszył Bert, drugiego zepchnęli do wody flisacy, tyczkami oczywiście, a trzeci... Tom nie wiedział co się stało z trzecim, bo czwarty pirat rzucił się na niego z toporem. Na szczęście Czekierda był szybszy, a może po prostu był bardziej opanowany. W każdym bądź razie za nim tamten zdążył się zamachnąć, Tom zdążył rzucić nożem. To wystarczyło choć siła bezwładu topora omal nie odcięła mu ręki. Czekierda spojrzał na wbite w przybudówkę ostrze, tuż obok jego dłoni i odetchnął z ulgą, miał dzisiaj farta.
 
Komtur jest offline  
Stary 03-02-2011, 21:09   #56
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Władczy głos młodziutkiej dziewczyny, która musiała umknąć skrybie pomiędzy paskudnymi, wielkimi jak szafy monstrami, przywołał go do porządku jak kubeł zimnej wody. Młodzieniec prychnął krwią która napyłwała mu do ust z rozciętego nosa i rzucił się jaj na pomoc. Mocował się przez moment z nieprzytomnym piratem, i już po chwili wspólnymi siłami udało im się obrócić galaretowate cielsko na bok, uwalniając spod niego dziewczę.

Skrybę ścisnęło w dołku i potrzeba było kolejnego warknięcia by skupił się na powierzonym mu zadaniu. Dama pasowała do tego miejsca jak delikatna róża do beczki przekiszonej kapusty - młodzieńcowi nie były dotychczas w głowie damskie wdzięki, głównie dlatego że i on nie miał szczęścia z płcią przeciwną, ale ten konkretny wypadek sprawił że młodzieniec wyszedł z siebie, stanął obok, zauważył własną rozdziawioną paszczę, dał sobie w ryj na otrzeźwienie i wrócił z powrotem do swego ciała. Skryba obserwował pewne ruchy jakimi dziewczyna wiązała łachudrę, delikatne drgania jej niewielkich, ale zapewne podobnych stalowym linkom mięśni na nogach i ramionach, sposób w jaki rzeczna bryza rozwiewała jej ciemne włosy... Nie mogła mieć dużo ponad jego osiemnaście wiosen, choć sprawność z jaką sobie radziła i dzika determinacja w jej sarnich oczach dodawały jej lat i autorytetu. Faulker poszukał na jej ciele siniaków i innych stłuczeń które pomogłyby ustalić czy jego podejrzenia że dziewczyna była aniołem która spadł im prosto z nieba mogły być poparte dowodami rzeczowymi, ale nie chciał się zbyt ordynarnie gapić.

Młodzieniec stanowczo potrząsnął głową i rozejrzał się dookoła. Walka już przygasała, ale nigdzie nie widział Speriga. Nie bardzo go to przejęło - z niesmakiem wyobrażał sobie że sierżant jest pewnie zajęty rzezaniem mieszków z martwych, dobijaniem bogom ducha winnego szypra, gwałceniem małych, słodkich króliczków albo czymkolwiek innym w czym lubował się jego nieokrzesany ród. Zygfryd umywał od niego ręce, zamiast tego łapiąc swoją podróżną torbę porzuconą na pokładzie i szukając rozbieganym wzrokiem rannych z ich kompanii. Może zaimponuje anielskiej amazonce odrobiną pierwszej pomocy?...
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 03-02-2011 o 22:01.
K.D. jest offline  
Stary 04-02-2011, 02:04   #57
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Sperig nagle zmienił zdanie i uznał, że będą walczyć. Ginnar nie cierpiał dowódców którzy zmienuali swoje rozkazy tak gwałtownie, ni to się przygotować do walki nie idzie, ni to pójść szczać. Wiecznie trzeba być gotowym, psia mać. Ginnar służył pod takim dowódcą raz, zmarł on tragicznie, podobno wąż go dziabnął w nogę, najciekawsze było to, że w tamtej okolicy nie żyły jadowite węże.

Ragnar ruszył do walki, Ginnar też. Krasnolud wpadł na pokład nieprzyjacielskiego statku, już na wejściu przyuważył przeciwnika. Modi zamachnął się swoim toporzyskiem i ściął napastnika z nóg. Prawie, że dosłownie odrąbał mu nogi. Ginnar wyrwał swój topór, już miał się ruszać do następnego przeciwnika, gdy na policzku poczuł gorąco. Jak się okazało to ten okularnik miotał płomieniami i rozwalał lecące topory. „jeszcze se na czole latarenkę pierdzielnij, co by wiedzieli kogo rąbać"- Pomyślał krasnolud. Ginnar nie miał nic przeciwko magikom, uważał tylko, że wojownik powinien działać tak, żeby i w następnej bitwie był z niego pożytek.

W tym momencie Ginnar spostrzegł, że ich dowódca spadł do wody. Długo sobie chłopina na barce nie popływała. No, ale jak ktoś szarżuje, nawet nie popatrzy na kogo to tak już bywa.

Ginnar został zaatakowany, jeden z piratów ruszył na niego z dwoma toporkami w dłoniach. Krasnolud nie z takich opresji wychodził cało. Pirat zaatakował pierwszy, Ginnar zablokował uderzenie trzonkiem topora, przez chwilę człowiek i krasnolud siłowali się, Modi jednak zastosował jedną ze swoim brudnych sztuczek. Owszem, stosował je, był honorowy, ale uważał, że najważniejsza w walce jest skuteczność, a i jego pojęcie „honoru” odbiegało od ludzkiego. Ginnar nadepnął swoim masywnym butem na stopę pirata, ten przez ból osłabił trochę napór topór, wtedy Modi przyładował mu z główki w brzuch i toporkiem w karczek.

Krasnolud ryknął triumfalnie, a w tym czasie walka zaczynała się już kończyć…
 
pteroslaw jest offline  
Stary 05-02-2011, 08:48   #58
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Wiedźmin był nad naturalnie szybki. Nie był jednak pochopny. Poza tym też nie był do końca takim samym najemnikiem jak pozostali.

Te było tu potworów – przynajmniej na razie. Poza tym było (jak zauważył) wielu w gorącej wodzie kąpanych, więc po co im w drogę wchodzić. Gdy pojawią się jakieś potwory to wtedy on będzie stał w pierwszej linii – to jest pewne.

Wiedźmin nie był pochopny, ale nie znaczy to, że nie zachowywał czujności. Odbił nawet mieczem jedna czy dwie strzały lecące w jego stronę. Jego ruchy były tak błyskawiczne, a samo zjawisko odbijania strzał tak nieprawdopodobne, że nawet jeżeli ktoś to zauważył równie dobrze mógł być przeświadczony, że w ferworze walki uległ złudzeniu optycznemu.

Poza tym Draug pozostawał na ich łodzi tak na wszelki wypadek.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 05-02-2011, 18:40   #59
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
Sperig spuścił z tonu, złamał się. Dallan nie miał na celu przekonywania go, chciał tylko wziąć w obronę młodziana w okularach, efekty były zaskakujące. Wycelowana w jego pierś kusza opadła na dół, choć Dallan zauważył w oczach Storma wściekłość.
~ Trzeba będzie mieć baczność na delikwenta...~
Szkuta po raz kolejny zmieniła kurs, odgłosy walki były coraz bliżej.
Łowca głów znalazł dogodną pozycję za skrzynią. Zdjął z pleców tarczę, kołczan i swój krótki łuk. Sprawdził, czy miecz gładko wysuwa się z pochwy i poprawił sztylet w cholewie. Chwycił łuk, nałożył strzałę na cięciwę i czekał aż odległość pozwoli na oddanie strzału. Z mgły wyłaniały się sylwetki walczących. Dallan wybrał potężnego mężczyznę o wytatuowanych plecach, który właśnie pozbawił głowy mężczyzny rozpaczliwie zasłaniającego się kawałkiem tyczki. Łowca nagród napiął cięciwę i szybko wymierzył. Strzała poszybowała wbiła się w muskuł prawej ręki osiłka prawie do połowy brzechwy.
Dallan stłumił przekleństwo
~ Celowałem w staw łokciowy! ~
Druga strzała była już celniejsza, strzaskała kolano, zwalając tytana z nóg. Łowca nagród posłał jeszcze kilka pocisków, po czym oparł łuk o burtę, chwycił tarczę, wyjął miecz i zakręcił nim młyńca. Pierwszy do walki rzucił się Sperig. Dallan postanowił trzymać się mężczyzny zwanego Eilhartem. Przeskoczył na drugi pokład i rzucił się w wir walki. Starł się z niewysokim, szczerbatym drabem o nieogolonej facjacie. Eilhart zniknął gdzieś w tłumie. Dallan kątem oka dostrzegł jak Sperig z bełtem w krtani opuszcza pokład. Klingi spotkały się, jęknęły głucho. Parada... pierwsza, druga, trzecia, Dallan przeszedł do defensywy by uśpić czujność wroga. Znalazł lukę w pomiędzy atakami, uderzył tarczą, pozbawił wroga równowagi. Miecz przeorał tors bandyty od prawego ramienia aż pod lewą pachę. Drab padł. Dallan szukał nieuważnych przeciwników, przyjmując pojedynki, w międzyczasie, szukając przerw w atakach, podcinał nogi i kaleczył ręce innym, nie zwracającym na niego uwagi. W takiej taktyce przydawała się tarcza, która zapewniała osłonę. Walka powoli dogorywała.
- Jeńca jest już dość...
Powiedział sam do siebie wyszarpując miecz z bebechów pirata. Rozejrzał się po pokładzie w poszukiwaniu prób heroicznej walki do samego końca.
 
Rychter jest offline  
Stary 06-02-2011, 21:39   #60
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- No i zajebaliście kapitana. Pięknie, po prostu pięknie. –

Stwierdził kwaśno Storm, widząc wpadającego do wody Staiberga. Zmianę decyzji ich byłego już dowódcy przyjął z kwaśną miną, czując, że nic dobrego z tego nie będzie. Tym niemniej w sumie zwisało mu to. Teraz jednak wszelkie jego wysiłki zmierzające ku zdobyciu zaufania przełożonego, spełzły na niczym z powodu głupoty owego przełożonego. Jaki jest sens wynajmować bandę rębajłów i samemu rzucać się i wykonywać ich robotę? Debil.

Storm, wzorem innych strzelców posłał pocisk w kierunku drugiej łajby, jeszcze nim obie zderzyły się z trzaskiem. Tyle, że poczekał chwile po pierwszej salwie, bo kusze miał z gatunku tych lekkich a i wiedział, że będzie miał okazje strzelić tylko raz. Strzelcem był dobrym, ale w ogólnym zamieszaniu nie zaprzątał sobie głowy losem wystrzelonego przez sobie pocisku. Zamiast tego, zajął się czymś o czym ta bada z bohatersko romantyczym zacięciem zapomniała. Ktoś w końcu musiał prowadzić ich łódź a i tamtą drugą, jak już wejdą w jej posiadanie. I kto to będzie, jak piracie w zamieszaniu wytną za dużo załogi?

- Do mnie chłopy! –
Warknął w kierunku ich załogi.
- Bez zbędnego bohaterstwa proszę. Tyczkami za burtę spychać, tych co się da, resztą ja się zajmę, co by się wam krzywda nie stała. –
Usłuchali. Na szczęście. Conor ustawił eis między nimi a wrażą łodzią i czekał. Póki co piraci byli zajęci odpieraniem ataku na swoją łódź, ale tylko patrzeć jak wpadną na to, że można zdobyć i drugą. Zwłaszcza, że tylko części najemników związało ich walką, reszta chowała się po kątach.
- Chop! –
Czop zjawił się przy nim błyskawicznie, ściskając gorączkowo tyczkę, nie odrywał wzroku do sikającej wszędzie posoki i fruwających flaków.
- Sprowadź go na pokład! Natychmiast! –
Wskazał mu unoszące się na wodzie ciało Staiberka i popchnął go w jego stronę. Na szczęście zwłoki pływały koło burty, toteż chłopak nie miał problemów z ich wyciągnięciem. Coner co prawda nie liczył, na to, że Staiberg jeszcze żyje, w końcu sam był kusznikiem, ale wiedział, że Kompania im raczej premii za śmierć swego człowieka nie wypłaci. Tak chociaż będzie dowód, że nie poderżnęli mu gardła przy podziale łópów, czy coś takiego.

Tym czasem, tak jak się spodziewał piraci wdarli się na ich łódź i ruszyli do ataku. Większość zajęta była najemnikami kompani, ale dwóch ruszyło ku załodze. Storm nie zastanawiał się wiele, rzucił sztyletem w jednego, wbijając mu ostrze głęboko w brzuch. Drugiego postanowił zająć czym bardziej tradycyjnym.

Podobnie jak goszczący na pokładzie wiedzmin, Storm nosił swoje klingi na plecach. Tyle, że jego były dużo krótsze i poręczniejsze w różnych ciasnych miejscach, na przykład takich jak pokład barki. No i miał ich dwie. Dryblas, z którym przyszło mu się zmierzyć miał tylko ząbkowaną szablę, którą w dodatku nie władał specjalnie dobrze. Conor zbił jego atak jednym ostrzem, drugim spłazował go po placach. Następny niezbyt finezyjny atak przyjął na skrzyżowane klingi i również mało finezyjnie kopnął przeciwnika w jaja. Poprawka rękojeścią miecza zrobiła swoje. Kolejny jeniec do przesłuchania.

Potyczka dogasała i jasne było, że Kompania dobrze wydała pieniądze na tych konkretnych ludzi. Niebezpieczeństwo dla załogi minęło, toteż Conor wręczył szable pirata Czopowi i kazał mu go pilnować, tak na wszelki wypadek. Sam podszedł do wyłowionych przez chłopaka zwłok Saiberaga.

Przeszukiwał go z wprawą godną prawdziwego ulicznika, który umiał człowieka pozbawić majątku w pół minuty, nawet jak jeszcze żył. Z martwym poszło szybciej. Tyle, że nie tylko o majątek mu szło. Oczywiście przywłaszczył sobie sygnet ich byłego już dowódcy, jego sakiewkę i sztylet (miecz przepał w rzecznych odmętach), ale bardziej interesowały go jakieś pisma, tudzież rozkazy, z których co nieco mógłby się dowiedzieć. Później miał zamiar, do z spółki z resztą pogawędzić z piratami.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 06-02-2011 o 21:42.
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172