Zapadła chwila ciszy. Kobieta rozejrzała się dookoła, po czym jak gdyby kompletnie zapominając o złożonym zamówieniu na posiłki i piwo usiadła na jednym z kilku wolnych jeszcze stołków, dosuwając się do Markusa. Była dość wysoka jak na krasnoluda, a tym bardziej kobietę. Karczmarka pochyliła lekko głowę i uśmiechnęła się dziwacznie.
-
Podróżnicy a? Poszukiwacze przygód, jak to się gada na ziemiach Imperium? A! Dobrześta trafili!- oznajmiła potrząsając głową aby potwierdzić swoje słowa gestami.
-
Tu dla takich jak wy – bez obrazy – robocizny jest od zatrzęsienia! Ba. Z tego idzie całkiem fajny mająteczek nabić... No ino trza wiedzieć gdzie i czego szukać! Ha!- kontynuowała bardziej podniecona tym co mówi, niż słuchający jej kompani. Kobieta wejrzała na Thrunmira i uśmiechnęła się do niego na krótką chwilę po czym znów spojrzała na Markusa.
-
Kupić możeta w każdym, jednym kramie. Jest ich kilka tu w Karak Azgal. We Martwych Wrotach to może i kilkadziesiąt ale to kradzione i robione przez jakieś psie syny. Tu zaś w Karak Azgal macie sprzęt porządny. Krasnoludzkiej roboty, nie jakieś gówno, co to się łamie jak w skałę palniecie, czy pęka jak się za dużo siły użyje.- kobieta wejrzała na siedzącego obok niej niziołka, który był od niej odrobinę niższy.
-
W sumię to mogę polecić Magiczny Kram Todta Muellera. Ta. To dobry chłopina, który ma kupę towarów. Ale najlepszym miejscem do zakupów jest chyba Sklep Grondelli Harkansdotr. Ta. U niej kupicie wszystko, co trza wam pod ziemią, a do tego za odpowiednią opłatę obiecuje ceremonię pogrzebową, gdybyście nie wrócili po ustalonym wcześniej czasie. A nawet listy gońcem do waszych rodzin o śmierci waszej może rozesłać!- rzuciła podekscytowana usługą.
Kompani wejrzeli na siebie badawczo. Zacna to była usługa, ale lepiej zamiast wydawać na nią pieniądze, byłoby zakupić lepsze sprzęty, co to pomogą uniknąć śmierci w korytarzach starego i opuszczonego miasta brodaczy.
-
Jak chceta, to i mi możecie popisać, co to wam trza a ja załatwię za dzień lub dwa. O ile zostaniecie u mnie na noc, ma się rozumieć.- dodała -
Spać możecie u mnie. Mam jednoosobówki. Mam jedną pięcioosobówkę i podwójne kwatery też mam wolne. Za każdego po złotej monecie za noc, lub po dwóch jeśli chceta ciepłej kąpieli, śniadania, obiadu i kolacji porządnej -nie wliczając w to alkoholów.- dodała -
A jakbyśta chcieli przewodnika, to znam jednego chłopa, co to był na dole i wylaz żywy. Wiele się nie nałowił skarbów, a jego ziomki popadali jak muchy w podziemiach, ale to jeden z tych upartych, co jak to zobaczy kolejnych chętnych to znów polezie.- dała im czas na zastanowienie się.
Kryształowy Pałac, Martwe Wrota
Śmierć kilku znajomków nie załamała Jurgena. Właściwie nie przejął się tym zbytnio. I tak za nimi nie przepadał. Pijaczyna, który ciągle opowiadał niestworzone bajki, dwa niziołki, które tylko by okradali sakwy napotkanych na ulicy ludzi i krasnolud, który nieustannie grzmiał na elfią nację. To przez tego ostatniego grupka Jorgena wpadła w sidła nocnych goblinów w korytarzach zrujnowanego miasta krasnoludów. To jego głupkowaty śmiech, który rozszedł się echem po jaskiniach i komnatach sprowadził na nich niewielki oddział zielonoskórych. Niewielki ale wystarczający. Krasnolud choć hardy i zawzięty padł pierwszy od przeklętych strzał. Jednego z niziołków zeżarł paskudny zębacz, który towarzyszył zielonym pokurczom a drugi z niziołków w czasie odwrotu spadł w przepaść na wąskim pomoście. Spity człek zaginął gdzieś po drodze w trakcie ucieczki.
-
Ty! Koleżko! Gadajum, że wypiołeś sie na ziomków pod ziemią!- krzyknął jeden z licznych gości przybytku. Jorgen dość często słuchał głupich komentarzy w swoim kierunku. Pił jednak piwo spokojnie czekając na odpowiedni moment. Wiedział, że gdy ten nadejdzie i trafi się okazja zejdzie ponownie na dół i wtedy trafi na jaki wspaniały skarb, po czym wróci do Kryształowego Pałacu obwieszczając wszystkim swoje zwycięstwo, oraz wyższość nad nimi.