Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2011, 14:49   #44
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Kenneth Ramsay

Nagła przemiana nie przeszkodziła Kennethowi trzymać ciągle fason. Pobawił się biustem, spoliczkował Effie alias Kennetha oraz chyba od razu poczuł się lepiej. Trzeba było pryskać. Doskonale wiedzieli, co się stało. Każdy wiedział. Jakiś rodzaj magii. Może klątwa, albo cokolwiek. Tak czy siak mógł się tym zająć jedynie prawdziwy znawca czarów i to raczej kapłańskich, bo właśnie pod nich podchodziły tego typu sprawy. Przynajmniej przeważnie, bowiem oczywiście istniała także tego typu magia czarodziejska. Galimatias, ale ani ona, ani on nie byli w stanie tego na obecną chwilę ocenić. Tym bardziej, że określenia ona i on, nabierały właśnie nadzwyczaj dziwnego znaczenia.

Logicznym posunięciem, na które zresztą nalegała Effie, było udanie się do Yllatris. Umiejętności kapłanki, mogłyby nie tylko określić, co się stało, ale może nawet przywrócić poprzednia sytuację. Kenneth przy całym trzymaniu fasonu czuł się trochę dziwnie. Wszystko było dziwne. Inny sposób poruszania się, wyciągnięcia dłoni, inna siła, wszystko inne, nawet ten dziwny, nieprzyjemny ucisk podbrzusza, który dziwił Kennetha do chwili, gdy Effie wyjaśniła, że właśnie kończy jej się okres. Zresztą potem miał kolejny problem, bo zachciało mu się sikać, zresztą Effie także, co musieli zrobić zupełnie inaczej niż zwykle.

Nikt ich nie zaczepiał, zresztą Kenneth wyglądał na twardziela, okazało się też, że ten ukryty nóż także się znalazł. Mieli więc jakby co, czym się bronić. Wprawdzie jeden pijak mający pewnie domieszkę nie do końca ludzkiej krwi, rzucił do Kennetha:
- No, Piękne Cycki, zabawiłabyś się z prawdziwym facetem, który włoży ci coś porządnego w tą dziurę pomiędzy nogami – ale Effie spojrzała na niego wściekła, choć wydawało się, że nie miała nic przeciwko, iż docenił jej biust. Obecnie wprawdzie nosił go Kenneth, ale mimo wszystko uznawała to za swój walor.


Była pełna noc, kiedy dotarli pod domek Yllatris.

Lady Yllatris

Dzień pełen przygód, od porannego czuwania przy położnicy, do wieczornej rozprawy z wkurzającym urzędasem. Jednak właściwie, jak się zastanowić, pozytywny. Dziewczyna urodziła dziecko i nawet długo się nie męczyła, zaś gnojek dostał za swoje. Ponadto przystojny Morley budził w niej jakieś nadzieje na coś, czego od jakiegoś czasu już nie robiła, mimo przecież niewątpliwej urody.
- Madame – służka zaczepiła ją, gdy siedziała w salonie. - Pani Jaheira …
- Jaheira przyszła? - zdziwiła się nieco.
- Nie, ale przypomina o wspomnianym balu. Przysłała swojego służącego, no tego wielkiego, co ma chomika z ładnym powozem na drogę. Kilka osób się zmieści. Bagaże także. Jeden z niestróżujących chłopców ponoć umie dobrze powozić. Czy? - spytała nieśmiało. - Czy mogłaby poani mnie także zabrać tam do pomocy? Proszę, jeszcze nigdy nie widziałam balu, zawsze sobie wyobrażałam jak to jest. Przecież się będzie pani przebierać tam na miejscu. Służąca będzie niewątpliwie potrzebna.

Igan Mardock

Ciemność przebiegła przez miasto, ale to był akurat sprzymierzeniec Igana. Zawsze działał tam, gdzie inni, czasem silniejsi, mocniej uzbrojeni, czy opancerzenie, nie mogli wykorzystać swoich atutów. Tym razem także szedł uliczką, omijając żebraków oraz tych, którym groźnie spoglądało z błyszczącego w świetle gwiazd srebrnych oka. Właściwie był już niedaleko tawerny, gdy poznał dwie, rozmawiające w zaułku osoby. Jedna wyglądała z okna, zaś druga znajdowała się na zewnątrz.


Widział je, widział, kiedy obserwował siedzibę kultu. To właśnie byli jego członkowie. Rozmawiali swobodnie śmiejąc się z czegoś wesoło. Właściwie był to rechot, ale czuł było w nim mocne rozbawienie.
 
Kelly jest offline