Usłyszał w odpowiedzi: - Potwierdzam, proszę udać się na pozycję.
- Przyjąłem, udaję się na pozycję, bez odbioru.
Zaczęło się. Na twarzy kapitana pojawił się mimowolny uśmiech. - Współrzędne osiągnięte! - zawołał nawigator. Na ekranie pojawił się kapitan Gerter - Trójwymiarowy skan pola bitwy został wykonany i zaktualizował wasze bazy danych. Macie dostęp do danych z sensorów obrony planetarnej. Sześć myśliwców garnizonu będzie odpierać ataki na halę produkcyjną, natomiast cztery poprowadzą kontratak na generatory. Na razie to wszystko, będę informował was na bieżąco.
Hans zniknął z ekranów, niedługo potem nadszedł od razu komunikat: - Sześć lekkich myśliwców wroga! - krzyknął któryś z oficerów. - Niech to szlag! – zareagował gwałtownie kapitan i z uwagą śledził przebieg bitwy na ekranach. Cztery myśliwce z obrony planety zostały rozpieprzone w drobny mak, a ludzie na platformach nie mogli trafić w myśliwce. - Cholerne żółtodzioby! – Matt był zły, Inacy nie ponieśli żadnych strat, a zniszczyli już cztery myśliwce Ligi Ludzkości. Wróg zawracał, a oni nie zdążyli jeszcze nic zrobić, na szczęście, był z nimi ten denerwujący swoją obecnością gość z Departamentu. W mgnieniu oka posłał do diabła dowódcę wrogiej eskadry. Pozostali skoczyli przez wymiar zerowy i pojawili się w oddali.
Rockkiller zaczął wrzeszczeć do interkomu: - Joe! Karol! Do myśliwców! Już! Macie rozkaz do startu! Rozwalcie tych Inackich gnojów! - Johenn! - kapitan krzyczał do oficera uzbrojenia - Podziel się z naszymi gośćmi laserami! - Z przyjemnością kapitanie! - na jego twarzy widać było uśmiech od ucha do ucha - załoga dział laserowych nr 3 i 4, oddać strzały na obiekt o następujących koordynatach...
Matt z radością obserwował wystrzelone pociski ciągnące za sobą kolorowe smugi. - Kapitanie, obydwa pociski trafiły.
Matthew uśmiechnął się szerzej jednak jego radość nie trwała długo: - Kapitanie! Pociski nie przedostały się przez osłony!
- Co!? Jak to do cholery!? Johenn! Pieprznij w nich czymś mocniejszym! - można było nawet poczuć emanującą od niego złość, ciężko uwierzyć iż to ten sam człowiek, który jeszcze chwilę temu siedział na odprawie u admirała ze stoickim spokojem. - Tak jest! - Johenn’owi także udzielała się ta złość, nienawidził gdy strzały trafiły i nie przechodziły przez osłony. W zasadzie nienawidził żadnych strzałów, które nie zniszczyły wrogiego statku. - Załoga z działa plazmowego...
Plazma w mgnieniu oka pomknęła w stronę tego cholernego myśliwca. - Kapitanie! Pocisk trafił, lekkie uszkodzenia myśliwca!
- Co dokładnie?
- Nieznany podzespół! Osłona pochłonęła większość energii strzału!
- Cholera! Mam nadzieję, że tym przy hali idzie lepiej.
Wtedy odezwał się Rick: - Matt, to może być tylko zwiad, co jeśli nagle pojawią się bombowce?
- O ja pier... Rick masz rację. Przygotuj im niespodziankę. Mam nadzieję, że zabrałeś wystarczająco wielu ludzi z oddziałów szturmowych? - na twarzy obydwu pojawił się uśmiech. |