Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2011, 23:01   #20
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Po dyskusjach i wymianach poglądów zdołaliście ustalić kilka istotnych faktów. Pierwszą z nich było to, że czerwono-włosy Dante został w pociągu, bowiem nikt go nie obudził. Cóż przecież takie rzeczy się zdarzają nieprawdaż? Drugą sprawą która ustaliliście był podział obowiązków. Większa część z was miała zając się obroną wioski przed przypuszczalnym atakiem, w celu odbicia blond zamachowca. Fluffy zaś w postaci zwiadowcy miał ruszyć w góry by zbadać jak aktualnie prezentuje się sprawa. Jednak ponieważ zmrok zbliżał się wielkimi krokami Apollo zaoferował kotoczłekowi pomoc. Czarodziej o lwiej grzywie dobrze widział w nocy, no i pamiętał gdzie został zaatakowany, do tego twierdził, że bez trudu trafi do siedziby „duchów”, a w razie potrzeby będzie mógł przenieść się do miasta razem z Fluffym w szybki sposób. Tak więc dwóch zwiadowców, których główny element stroju stanowił spodnie ruszył w góry by dokładniej zbadać sprawę. Reszta młodych magów zaczęła szykować obronę miasta.

Tymczasem w pociągu.


Dante spał w swoim przedziale niczym zabity. W sumie nikt nie sprawdzał jego tętna ale chrapanie mogło utwierdzić wszystkich w koło, że chłopak żyje. Sen siedział na głowie chłopaka rozmyślając intensywnie. Może to przez tego czerwono-włosego nie mógł zaciągnąć Fluffiego do swej krainy marzeń. Chłopak z tatuażem spał za dwóch, więc w może w jakiś tajemny sposób podbierał czas który miał przespać kotoczłek? Pan marzeń, koszmarów i snów wszelakich zamyślił się nad tym. Oczywiście Dante był na jego liście najbardziej lubianych osób, bowiem nigdy z nim nie walczył a nawet sam prosił się o nadejście nocy. Sen postanowił bacznie obserwować chłopaka i przeprowadzić dokładną analizę czynników które pozwalają mu tak dobrze spać. Potem zaś miał zamiar wykorzystać je przeciw Flufiemu. Plan był genialny!

Apollo i Fluffy


Śnieg padał z nieba na gołe torsy ( i sierść) dwóch zwiadowców. Na początku musieli przejść przez mały lasek, bowiem Apollo kierował się w tą samą stronę co poprzednio. Ciężkie od śniegu gałęzie uginały się nad ich głowami, a stworzonka które swoje życie rozpoczynały nocą wychylały pyszczki ze swych norek by przyjrzeć się podróżnikom. Fluffy był w bardzo dobrym nastroju bowiem w lesie nie brakło ciekawych rzeczy. Kotoczłek kilka razy polizał nagi tors swego towarzysza, rzucił w niego śnieżką by potem pogonić za jakimś zwierzaczkiem. Mag o lwiej grzywie wzdychał wtedy tylko głośno zastanawiając się czy kot wie co znaczy być zwiadowcą.
Po niedługiej wędrówce wyszli z lasku na ścieżkę pośród skał. Apollo prowadził swego towarzysza wydeptanym górskim szlakiem. Zaczęło się ściemniać, a skały ustępowały miejsca lodowym odłamkom. Okazało się, że obaj magowie dobrze widzą w ciemnościach tak więc to nie stwarzało problemu. Problemem okazał się jeden z magów...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=LsFMWdOMijk[/MEDIA]

Apollo westchnął głośno spojrzawszy na Fluffiego kotoczłek miał bowiem nie lada problem. Zwierzak jako smakosz torsów wszelakich co rusz lizał lwio-grzywego po policzku czy też ramieniu, ten jednak traktował to z przymrużeniem oka. Teraz niestety ciekawość zgubiła zwierzoczłeka. Ciało Apolla bowiem odbiło się w jednym z bloków skalnych, a Fluffy postanowił sprawdzić czy taki odbity tors smakuje tak samo. Przycisnął więc język do lodowego bloku i przejechał nim po zimny odbiciu. A właściwie chciał przejechać bowiem w połowie drogi język przymarzł mu do skalnego odłamka. Fluffy wiercił się i próbował oderwać język od lodu jednak bez skutecznie. Skończyło się na tym że Apollo był zmuszony rozkruszyć bryłę lodu silnym uderzeniem, a kotoczłek, musiał potrzymać w ustach mały kawałek zamarzniętej wody póki ten się nie rozpuścił. Po tej przygodzie pokryty sierścią chłopak stracił ochotę na lizanie brył lodowych i w miarę spokojnie ruszył za swym towarzyszem.

Gdy zwiadowcy doszli do miejsca gdzie wcześniej Apollo stoczył swą krótką walkę, przykucnął on i wciągnął mocno powietrze nosem. Trop który wczorajszego dnia wyczuł na prześcieradle wciąż był wyraźny. Szczególnie perfumy i banany. Ruszyliście w górę wiedzeni nosem Apolla przedzierając się przez pokryte śniegiem i lodem szczyty. Około godzinę marszu dalej, gdy było już całkowicie ciemno dotarliście do miejsca pożądania. Była to bardzo gruba lodowo-skalna platforma na która wyprowadziła was stara przysypana białym puchem ścieżka. Przed wami rozpościerał się otwór w ziemi o średnicy ponad dwóch metrów. Był on wyżłobiony pod dość dużym kątem co umożliwiało jechanie w dół po lodzie niczym po zjeżdżalni. Zapach był tu bardzo wyraźny, bez wątpienia ten kto dotykał prześcieradła wszedł do tego śliskiego tunelu.
- Wchodzimy czy wracamy? – spytał Apollo swego towarzysza. Wszystko teraz leżało w łapkach Flufiego

Miasto


Przygotowania do obrony nie należały do najbardziej skomplikowanych. Poprosiliście mieszkańców by dziś wieczór pozostali w domostwach i nie wybierali się na wieczorną herbatkę do sąsiadów, a sami podzieliliście się na dwie grupy. Jedna para pilnowała pojmanego przez Apolla blondyna, druga zaś siedziała przy bramie od strony gór pilnując czy aby nikt się nie zbliża. Aktualnie piecze przy bramie sprawował Ishir i Shimizu . Muzyk ze względu na swój świetny słuch był idealną do tego typu zadań osobą, bo to czego oczy nie zobaczą ucho wychwyci na pewno. Było już ciemno, a zimny wiatr przenikał ubrania, niosąc ze sobą płatki śniegu które osadzały się na waszych nosach. Niedługo czas było na zmianę warty, a myśl o ciepłym domu burmistrza, kubku herbaty i talerzu zupy napawała was optymizmem. Ponadto od kiedy tu usiedliście nie działo się nic ciekawego, żadnych bandytów, smoków czy innych potworów. Ishir zadrżał z zimna i wstał ze swego miejsca przeciągając się. Czas na zmianę warty! Muzyk również powstał i obaj chłopcy skierowali się ku drzwiczkom wbudowanym w bramę by zejść na poziom ulicy kiedy to Shimizu coś usłyszał.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7sAU7IrIN_o[/MEDIA]

Ledwo słyszalny przez szum wiatru i odgłos stóp Ishira dźwięk. Jednak teraz gdy wychwycił go raz słyszał go wyraźnie. Ktoś się zbliżał, i to szybko. Jego stopy muskały śniegu jak gdyby było to powietrze, ciało współgrało z otaczającym mrozem niemal nie powodując wibracji powietrza. Ten ktoś na pewno potrafił być cichy dla zwykłych uszu, co potwierdził zresztą niebieskowłosy bowiem szybko zwrócił się do grajka.
- Co się stało, co słyszysz?
Muzyk uciszył go gestem i skupił się na dźwiękach. Były coraz wyraźniejsze ten ktoś był coraz bliżej. Nagle wśród cichy uderzeń stóp o zimowy puch pojawił się dźwięk klucz, odgłos cichego uderzenia stóp o drewno. Drzewo!
- Tam jest. – szybko oznajmił Shmizu wskazując drzewo rosnące nieopodal muru miejskiego. Ishir od razu spojrzał w tamtą stronę i wtedy zobaczył o czym mówi jego towarzysz. Z gałęzi drzewa zwinnie niczym kot skakał właśnie jakiś osobnik. Wylądował zgrabnie na dachy jednego z budynków i wyprostował się a księżyc oświetlił jego zamaskowaną twarz.


Długie włosy powiewały mu na wietrze, a płatki śniegu rozpuszczały się na jego gołym torsie. Mężczyzna rozejrzał się i zapewne nie zauważył waszej dwójki bowiem przeskoczył na kolejny dach. Szybko i cicho niczym wiatr kierował się w stronę domu burmistrza!

Rei i Anette siedzieli w pokoju w którym wcześniej spał Apollo. Jeniec siedział związany na krześle, a wy popijając herbatę obserwowaliście czy przypadkiem w jakiś tajemniczy sposób nie próbuje uciec. Ten jednak siedział tylko ze znudzonym wyrazem twarzy i lekko przymknął oczy jak gdyby drzemiąc. Zbliżał się czas zmiany warty tak więc niedługo druga grupa wygoni was na zimno by zając wasze wygrzane miejsca. Wizja nie była kusząca tak więc w duchu liczyliście na to, że Shimizu i Ishir przyjdą jak najpóźniej.
I właśnie w tym momencie szyba roztrzaskała się z hukiem na setki drobnych kawałków zasypując pokój ostrymi odłamkami.

Przyczyną zniszczenia szkła były buty osobnika który teraz dźwigał się z ziemi. Był to wysoki zamaskowany mężczyzna o długich brązowych włosach i gołej piersi. Ubrany w kolorowe, niemal cyrkowe spodnie. Jego tors zdobił wytatuowany wąż, zaś lewa ręką uzbrojona była w długie pazury.


Pojmany przez was blondyn wybałuszył oczy i zaskoczonym głosem wykrztusił z siebie.
- Tata?!
Zamaskowany spojrzał na niego z dezaprobatą i mruknął zachrypniętym głosem.
- Dałeś się porwać dwóm dziewczyną?
- Nie widzisz że jedna to chłopak? – spojrzenia obu mężczyzn padły na Reiego
- Nie ważne... – podsumował zamaskowany.- Zabieram Cię stąd i idziemy do tamtych, trzeba im powiedzieć że ktoś tu się kręci.- brązowowłosy spojrzał na Anett i Reiego Będziecie przeszkadzać?
 

Ostatnio edytowane przez Ajas : 05-02-2011 o 23:23.
Ajas jest offline