Sztorm powoli cichł. Wszyscy miotali się po pokładzie przywiązując ładunek do pokładu. Podpokładem przez chwilę toczyły się beczki i działa, jednak i je szybko przywiązano. Żagle rozdzierały się od uderzeń wiatru. Fale przewalały się przez pokład niczym wściekłe byki. Ludzie przewracali się, zwierzęta okrętowe ryczały, kwiczały, piszczały i wydawały różne zwierzęce dźwięki.
Kapitan stał u steru i starał się nakierować statek na jakąś zatoczkę w której mogliby przeczekać sztorm. Nawigator w tym czasie usiłował utrzymać jednocześnie mapę i kompas by ustalić kurs.
Kilkanaście godzin później okazało się, że statek zacumował nieopodal ruin.
Kapitan kazał wejść załodze na ląd, jedna część załogi miała założyć nowe żagle, załatać dziury w kadłubie, a szóstka ludzi miała przeszukać ruiny.
Kiedy szóstka ludzi weszła do ruin i zapaliła pochodnie ich oczom ukazały się świetnie zachowane ścienne malowidła, posągi. Wyglądało to na jakiś rodzaj świątyni. |