Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2011, 18:09   #10
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Zebraliście się przed karczmą. Kupiec stał na drodze ponaglając do wymarszu. Ktoś przyniósł pochodnie, ktoś widły. Pojawiło się także kilku drwali z siekierami. Noc była czarna a ciemność nieprzenikniona. Niebo zaszło chmurami i tylko czasem dało się ujrzeć tarczę księżyca. Rozpalono pochodnie i blask ognia rozświetlił drogę. W oddali czerniała ściana lasu. Dotarcie do niej zajmie wam co najmniej kwadrans. A później kolejne dwa do rozjazdów.

Pierwszy do kupca zwrócił się krasnolud, który przedstawił się, jako Skalfkrag Hurdurson, najemnik. Wypytywał on o liczbę zwierzoludzi, ale nie uzyskał jasnej odpowiedzi. Kupiec wyraźnie zmieszał się, zaczął bełkotać o ciemności, o zasadzce, w którą wpadli, o koźlich łbach na drodze i porwaniu swojej córki. Na koniec dodał czerwieniąc się –Jam ich nie widział, spłoszone konie wywróciły wóz, którym jechał. Ja, ja.. Pociemniało mi przed oczami, jak się zbudziłem było po wszystkim.- dodał wyraźnie zażenowany.




Następnie zwrócił się w stronę mężczyzny w płaszczu, którego twarz skrywał szeroki kaptur. –Panie, jeśli odnajdziecie moją córkę, to każdy, kto pomógł w jej ratowaniu otrzyma dwadzieścia karli!- Wykrzyknął tak, żeby każdy mógł to wyraźnie usłyszeć. Niektórzy chłopi złapali się za głowy „Toż to musieliby my robić na to w polu dwa lata! A i wtedy nie wiadomo czy oby się tyle nazbierało!” wykrzyknęli niektórzy. –Jestem hojny i obiecuję nagrodzić każdego, kto przyczyni się do odbicia mego dziecka z rąk tych szatanów!- Dodał Otto.


Wyruszyliście. Za kupcem podążało także ośmiu chłopów uzbrojonych w widły, a także sześciu drwali zbrojnych w siekiery. Powoli oddalaliście się od wioski, pochłaniała was ciemność. Tworzyła ona ścianę, która najpewniej zacisnęłaby się na was w duszącym uścisku, gdyby nie światło pochodni rozpraszające mrok.

Stąpaliście ostrożnie, noga za nogą, stopa za stopą. Minął kwadrans odkąd wyruszyliście spod karczmy. Chłodny wiatr przeszywał wasze ciała. W powietrzu dało się wyczuć niepokój. Dotarliście w końcu na skraj lasu. Zatrzymaliście się na chwilę, rozglądając się ostrożnie. Jeden z chłopów rozmyślił się i zawrócił. Pochodnie oświetliły drzewa, które rzucały złowieszcze cienie. Kilka razy zdawało wam się, że coś poruszyło się w głębi, między drzewami. Ale jak tylko oświetliliście to miejsce pochodniami, niczego tam nie było.

Ruszyliście dalej. W lesie panowała niepokojąca cisza. Nie było słychać ani owadów, ani stworzeń, które to mają w zwyczaju pojawiać się nocną porą. Szliście tak dwa kwadranse, cały czas czując na sobie czyjś wzrok. Coś czaiło się w głębi lasu, w ciemnościach i tylko czekało, aż wasze pochodnie zgasną, żeby dopaść was w kilku susach i zabić. Wiedzieliście to, czuliście tą atmosferę. Odkąd weszliście do lasu, żaden z chłopów ani drwali nie odezwał się słowem. Niektórzy rozglądali się nerwowo.


Mrok gęstniał, czuliście na swoich ciałach ucisk, jakby jakaś niewidzialna siła przygniatała was. Nikt nie wiedział jak długo szliście, ale w pewnym momencie wasze nozdrza wyczuły słodki zapach krwi. Chłop idący z przodu spojrzał na ziemię oświetlając skrawek drogi pochodnią na ziemię. Krzyknął. Stał w kałuży krwi po kostki. Nogi zaczęły mu drżeć, wypuścił z ręki pochodnię, cofnął się o kilka kroków, żeby stać bardziej w grupie. Byliście na miejscu.

Na drodze przed wami leżała koźla głowa ze zwieszonym jęzorem, dalej kolejne dwie. Łypały na was martwymi oczami. Dostrzegliście wywrócony wóz. Konie zerwały się i uciekły. Przy wozie leżały trzy ciała, przeszyte strzałami. Przy drzewie po prawej stronie drogi leżał mężczyzna ze strzałą w głowie. Zaczęliście przyglądać się miejscu kaźni. Kupiec zamarł w bezruchu.

Kaya von Reichenbach

Znalazłszy się na miejscu było Ci nieswojo. Całą drogę czułaś na sobie czyjś wzrok, a twoja kobieca intuicja nigdy Cię nie zawiodła. Miałaś złe przeczucia. Tyle tu krwi, jak w rzeźni. Ta porwana dziewczyna to też córka kupca, może ma to coś wspólnego z twoja sprawą. Rozglądałaś się dookoła, w świetle pochodni dostrzegałaś ciała zabitych, poczułaś lekkie mdłości na ich widok.

Revan Magret

Brodząc w kałuży krwi starałeś się zachować zimną krew. Mimo, że zapach osocza drażnił twoje zmysły musiałeś zachować trzeźwość umysłu. Opanowałeś emocje i zacząłeś rozglądać się wokół. Trzeba zbadać to miejsce.

Heinrich Glumbgner

Ostrożnie zbliżyłeś się do przewróconego wozu. Zasłoniłeś rękawem nos, nie mogąc znieść tak intensywnego zapachu krwi. Zrobiło Ci się niedobrze. Na widok przeszytego strzałami mężczyzny, którego puste spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji nie wytrzymałeś. Zwymiotowałeś za wozem. Kiedy podnosiłeś głowę, twoją uwagę przykuł jakiś błysk między drzewami, kilka metrów od drogi. Światło pochodni odbijało się od czegoś.

Herman Grundstein

Zachowując zimną krew przyglądałeś się raz drodze, raz wozowi, raz kozim głowom. Z wyglądu nie różniły się od głów zwykłych kóz. Coś tu nie grało. Nagle ogarnęło Cię dziwne uczucie. Jakby poza wami był tu ktoś jeszcze. Cienie drzew wyglądały bardziej złowieszczo niż zwykle.

Jonas Villmar

Całe to miejsce napawało Cie niepokojem. Widok śmierci nie zrobił na Tobie większego wrażenia. Z pogardą spojrzałeś na wystraszonych chłopów. Jeden narobił w porty. Z doświadczenia wiedziałeś, że miejsce walki zawsze pełne jest śladów, z których można wiele wyczytać. Przez nieuwagę poślizgnąłeś się na zakrwawionym kamieniu. Upadłeś jak długi a torba z ekwipunkiem wyleciała Ci z rąk. Wpadła prosto w kałużę krwi. Szybko ją wydobyłeś, jednak dwie racje żywności nasiąknęły krwią znacząco. Możesz je zachować do zjedzenia, ale na swoje ryzyko.

Skalfkrag Hurdorson

Miałeś dziwne przeczucia, co do tego miejsca. Coś w nim nie pasowało do reszty. Kiedy pierwsze wrażenie opadło zacząłeś przyglądać się pobojowisku. Ludzie przeszyci strzałami. Zwróciłeś uwagę, że z niektórych drzew i z wozu także sterczą takie same strzały, jakimi zabili ludzi. Nie wiesz, czemu akurat to zwróciło twoją uwagę. Może zboczenie rzemieślnicze.

Hugo Wesser

Przez całą drogę nie odczułeś niczego niezwykłego. Najwidoczniej cały strach udzielał się większości wyprawy, poza tobą. Poczułeś, że musisz być teraz oparciem dla Tych ludzi, żeby nie stracili wiary i nie popadli w zwątpienie. Na miejscu kaźni zaskoczyła cię ilość krwi oraz brak ciał zwierzoludzi. Były tylko same kozie głowy.

Gregor von Haus

Dziwnie czułeś się idąc przez las, ale nie było w tym uczuciu strachu. Zaledwie trochę zaniepokojenia, za to więcej kpiny z zabobonności chłopów. Zastanawiałeś się, czy któryś z ludzi Otta przeżył. Gdy dotarliście na miejsce ilość krwi bardzo cię zdziwiła. Była niemal wszędzie w promieniu kilku dobrych metrów od wozu.

PS. Proszę zapoznać się z pierwszym postem komentarzy, bowiem edytowałem w nim sporo informacji
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 06-02-2011 o 20:23. Powód: literówka ;)
Mortarel jest offline