Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2011, 21:39   #60
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- No i zajebaliście kapitana. Pięknie, po prostu pięknie. –

Stwierdził kwaśno Storm, widząc wpadającego do wody Staiberga. Zmianę decyzji ich byłego już dowódcy przyjął z kwaśną miną, czując, że nic dobrego z tego nie będzie. Tym niemniej w sumie zwisało mu to. Teraz jednak wszelkie jego wysiłki zmierzające ku zdobyciu zaufania przełożonego, spełzły na niczym z powodu głupoty owego przełożonego. Jaki jest sens wynajmować bandę rębajłów i samemu rzucać się i wykonywać ich robotę? Debil.

Storm, wzorem innych strzelców posłał pocisk w kierunku drugiej łajby, jeszcze nim obie zderzyły się z trzaskiem. Tyle, że poczekał chwile po pierwszej salwie, bo kusze miał z gatunku tych lekkich a i wiedział, że będzie miał okazje strzelić tylko raz. Strzelcem był dobrym, ale w ogólnym zamieszaniu nie zaprzątał sobie głowy losem wystrzelonego przez sobie pocisku. Zamiast tego, zajął się czymś o czym ta bada z bohatersko romantyczym zacięciem zapomniała. Ktoś w końcu musiał prowadzić ich łódź a i tamtą drugą, jak już wejdą w jej posiadanie. I kto to będzie, jak piracie w zamieszaniu wytną za dużo załogi?

- Do mnie chłopy! –
Warknął w kierunku ich załogi.
- Bez zbędnego bohaterstwa proszę. Tyczkami za burtę spychać, tych co się da, resztą ja się zajmę, co by się wam krzywda nie stała. –
Usłuchali. Na szczęście. Conor ustawił eis między nimi a wrażą łodzią i czekał. Póki co piraci byli zajęci odpieraniem ataku na swoją łódź, ale tylko patrzeć jak wpadną na to, że można zdobyć i drugą. Zwłaszcza, że tylko części najemników związało ich walką, reszta chowała się po kątach.
- Chop! –
Czop zjawił się przy nim błyskawicznie, ściskając gorączkowo tyczkę, nie odrywał wzroku do sikającej wszędzie posoki i fruwających flaków.
- Sprowadź go na pokład! Natychmiast! –
Wskazał mu unoszące się na wodzie ciało Staiberka i popchnął go w jego stronę. Na szczęście zwłoki pływały koło burty, toteż chłopak nie miał problemów z ich wyciągnięciem. Coner co prawda nie liczył, na to, że Staiberg jeszcze żyje, w końcu sam był kusznikiem, ale wiedział, że Kompania im raczej premii za śmierć swego człowieka nie wypłaci. Tak chociaż będzie dowód, że nie poderżnęli mu gardła przy podziale łópów, czy coś takiego.

Tym czasem, tak jak się spodziewał piraci wdarli się na ich łódź i ruszyli do ataku. Większość zajęta była najemnikami kompani, ale dwóch ruszyło ku załodze. Storm nie zastanawiał się wiele, rzucił sztyletem w jednego, wbijając mu ostrze głęboko w brzuch. Drugiego postanowił zająć czym bardziej tradycyjnym.

Podobnie jak goszczący na pokładzie wiedzmin, Storm nosił swoje klingi na plecach. Tyle, że jego były dużo krótsze i poręczniejsze w różnych ciasnych miejscach, na przykład takich jak pokład barki. No i miał ich dwie. Dryblas, z którym przyszło mu się zmierzyć miał tylko ząbkowaną szablę, którą w dodatku nie władał specjalnie dobrze. Conor zbił jego atak jednym ostrzem, drugim spłazował go po placach. Następny niezbyt finezyjny atak przyjął na skrzyżowane klingi i również mało finezyjnie kopnął przeciwnika w jaja. Poprawka rękojeścią miecza zrobiła swoje. Kolejny jeniec do przesłuchania.

Potyczka dogasała i jasne było, że Kompania dobrze wydała pieniądze na tych konkretnych ludzi. Niebezpieczeństwo dla załogi minęło, toteż Conor wręczył szable pirata Czopowi i kazał mu go pilnować, tak na wszelki wypadek. Sam podszedł do wyłowionych przez chłopaka zwłok Saiberaga.

Przeszukiwał go z wprawą godną prawdziwego ulicznika, który umiał człowieka pozbawić majątku w pół minuty, nawet jak jeszcze żył. Z martwym poszło szybciej. Tyle, że nie tylko o majątek mu szło. Oczywiście przywłaszczył sobie sygnet ich byłego już dowódcy, jego sakiewkę i sztylet (miecz przepał w rzecznych odmętach), ale bardziej interesowały go jakieś pisma, tudzież rozkazy, z których co nieco mógłby się dowiedzieć. Później miał zamiar, do z spółki z resztą pogawędzić z piratami.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 06-02-2011 o 21:42.
malahaj jest offline