Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2011, 21:40   #91
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupikowi na moment ugięły się nogi, nie na długo jednak, zbyt wiele razy ocierał się o śmierć by przy kolejnym wyroku bać się białogłowej damy... oswoił się już z jej widokiem, choć sam przed sobą zaklął, iż wciąż
wywoływała u niego miękkość nóg. Był przygotowany przynajmniej częściowo na taki obrót spraw. Spodziewał się ich odkąd Lord powrócił na zamek a przypominając sobie Malcolma palącego w kominku żołnierzyki
zrozumiał, że jabłko pada jednak niedaleko od jabłoni...

- Panie - Tupik ukłonił się jak zazwyczaj , nie umniejszając w niczym swej niemal aktorskiej wręcz lojalności. - Racz wytłumaczyć pokornemu słudze, że w sytuacji jaka na zamku zaistniała nie miał żadnego wyjścia, jak poczynić to co poczynił.
Ludzie Kedgara przeważyli w bitwie o miasto a ten nie wysłałby nikogo, ba , wręcz plądrował by sklepy wraz z innymi gdyby szlachectwa nie otrzymał. To miała być smycz na której Malcolm mógł go trzymać i na jej mocy jednym z najbogatszych
w okolicy ludzi kierować. W końcu nikt nie lubi szlachectwa tracić - a te wymaga choćby zbrojnego stawienia się na wezwanie. Może i źle pomyślałem, ale pewnie dlatego, żem nigdy szlachcicem nie był , jeno interesami się zajmowałem i mając z dwojga do wyboru - opróżnienie skarbca by Kedgara nająć, lub najęcie go za nadanie szlacheckie które miało go w ryzach trzymać, wybór był dla mnie oczywisty i nie kwestionowany przez syna twego Malcolma.

Z drugiej strony zamachowcy i spiskowcy na zamku , o co podejrzewałem nawet sir Zygfryda, goście tacy jak sir Richelieu jednym rozkazem mogli mnie skazać na śmierć, za krzywy uśmiech. Jak w tych okolicznościach miałem syna twego skutecznie chronić? Bojąc się, że za każdą akcję ktoś mnie powiesi lub wybatoży?


Tupik dał czas na przemyślenie Lordowi halflińskich posunięć, gotów przy braku jego aprobaty i nie cofnięciu rozkazu poprosić o rzecz ostateczną

- Jeśli zdania swego nie zmienisz, pozwól przynajmniej na mnie pierwszym wykonać wyrok, nie chcę patrzeć jak ginie zasłużony członek D'Arvill choćby tylko częściowo przeze mnie. Za wierną służbę i obronę życia Panicza Malcolma, zgodzisz się choć na to?
- zadał pytanie czekając na decyzję Lorda. Był przygotowany na każdą odpowiedź, ale na tej zgodzie zależało mu wyjątkowo.

Berenger długo ciężkim wzrokiem mierzył niziołka, w końcu skrzywił usta okryte gęstym wąsem. Przy odrobinie dobrej woli można było by wziąć to za uśmiech. Tyle, że panu na D'Arvill nikt by dziś dobrej woli nie zarzucił. - Mówisz pięknie i już z racji tego cię na zamek wziąłem. Jednak wszystko co mówisz malcze, potrafisz obrócić na sto sposobów. I obracasz tak długo, aż korzyści zyskasz. Jednak jedynie dla siebie, z czym godzić się mogłem tak długo, dopóki moim kosztem rzecz nie została uczyniona. Jednak podstępne rozdawnictwo ziem o które moi przodkowie walczyli krwią płacąc, któreś zdradliwie czynił na rzecz swego kumotra i kompana w interesach dziś ubitego, były owym nadto. Dziś twój spisek się nie powiódł a ja dość mam zdrad, intryg i knowań. Ale że mego pierworodnego ocaliłeś, tę jedną łaskę ci uczynię. By nie mówiono, żem prośbie idącego na śmierć odmówił. Mości kapitanie, powieście go pierwszego!

- Dziękuję wasza Lordowska mość - halfling ukłonił się z niemrawym uśmiechem satysfakcji, jedynie takiej która wynikała z w miarę udanego planu ochronnego sierżanta. Resztki zaś szacunku niestety w jednej chwili wyparowały.

- W takim razie pozwól więc, że przypomnę, że jako szlachcic oczekuję sądu , regentów, lordów i całą resztę niezbędną, gdzie praw swego życia będę mógł bronić. Sam przed chwilą wspomniałeś, że nadanie szlacheckie zostało na moją rzecz uczynione... - Halfling wytrzymał gromkie spojrzenie Lorda po czym kontynuował - bardziej już od jego ludzi. - Gdyby jednak ktoś postanowił wykonać uprzedni rozkaz o zabiciu mnie, to przypomnę na co został skazany wasz sierżant, dokładnie za to samo. Za zabicie szlachcica bez sądu. - Tupik po chwili znów wrócił wzrokiem do Lorda, wytrzymując jego spojrzenie - w końcu nie gorsze niż Harapa w sali tortur, która i halflingowi szykował.

- W ramach własnej łaskawości, za miejsce na zamku i pracę jaką mi Lordzie udostępniłeś, aby nie drażnić Ciebie swą obecnością i jak to ująłeś knowaniem, szacowny Lordzie gotów jestem wraz z profesorem Heinrichem , bez sądu na wygnanie się udać... W tenże sposób proponuję też potraktować sierżanta Kuno, łagodząc swój wyrok co by jego ścięcie nie stało się niemożliwym w świetle słów swych rzuconych, a przecie jako szlachcica, Lorda i pana tych ziem - ważnych i ważących o honorze... - Tupik skończył wywód, już i tak nie miał nic do stracenia prócz głowy... a tej gotów był bronić do końca. Jeszcze wszystkich kart nie zużył a i słowo honor zaakcentował z taką mocą i spojrzeniem , aby dać do zrozumienia, że w rękawie może mieć jeszcze kilka kart. Rzucił też krótkie spojrzenie w stronę pokojów panicza - na tyle długie jednak by Lord je wyłapał.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 06-02-2011 o 21:45.
Eliasz jest offline