Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2011, 22:03   #22
Raeynah
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Drgnęła, kiedy usłyszała kapitana, wykrzykującego komendy. Znikąd pojawił się za sterami i donośnym, władczym tonem zaczął wydawać zdezorientowanej załodze polecenia. Dopiero po chwili, kiedy wszyscy zabrali się do roboty dostrzegła nad horyzontem kłębiące się burzowe chmury. Szybko wspięła się na maszt i pomagając reszcie przy zabezpieczaniu żagli obserwowała zbliżającą się burzę. Powoli wzmagał się wiatr a “Poszukiwacz” kołysał się coraz mocniej. Niedługo fale zaczęły uderzać o burtę z taką siłą, że obmywały pokład. Niecałą godzinę czekali, aż rozpęta się piekło, a kiedy Neptun zaczął powoli otwierać przed nimi kuferek Davy’ego Jonesa na horyzoncie pojawił się ląd. Z podartymi żaglami i ładunkiem turlającym się po pokładzie zaczęli kierować łajbę w jego stronę. Pearl zeszła na pokład, i targana wiatrem i wdzierającymi się na pokład falami zaczęła pomagać w ustabilizowaniu tego, czego woda nie zdążyła zmyć z pokładu.

Jak na złość, kiedy zaczęli zbliżać się do wyspy burza stopniowo cichła. Powoli fale robiły się coraz mniej agresywne, a ładunek wykazywał mniej żywotności niż parę godzin wcześniej, choć wciąż utrzymanie się na nogach stanowiło problem.

Wreszcie przybili. Nie umiała powiedzieć, ile czasu zajęło im dobicie do brzegu. Na jakiś czas jakby odpłynęła, skupiając się jedynie na tym, żeby nie wypaść za burtę. Ocknęła się dopiero po jakimś czasie, kiedy statek przycumowany został w jakiejś zatoczce.
Załoga zeszła na ląd, skąd kapitan, po chwili odpoczynku, wydał im nowe rozkazy. Załatanie dziur w kadłubie i założenie nowych żagli to tylko kilka z wielu zadań, jakie ich czekały. Dopiero wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, jak wiele szkód wyrządziła ta burza. “Poszukiwacz” prawie nie przypominał okrętu, na który wsiadła na Tortudze.
Już miała zabrać się z innymi za żagle, kiedy kapitan zawołał ją i paru innych do siebie. Wskazał im ruiny, które teraz prześwitywały pomiędzy szatą roślinną, ale z pokładu musiały być widoczne w całej swej okazałości. Mieli je przeszukać. Dziewczynie spacer po nich w sumie bardziej odpowiadał, niż praca przy łajbie, gdzie banda zapyziałych piratów śledzi każdy jej ruch, więc bez gadania razem z innymi udała się w ich kierunku. Tamci przynajmniej nie śmierdzieli tak jak reszta.

Już po parunastu minutach marszu stanęła przed nimi spora budowla, która w latach swej świetności musiała mieć ogromne znaczenie, jak nie religijne to chociaż kulturowe. Pearl uznała je za ruiny jakiejś starej świątyni. Na zrujnowanych, sypiących się niemal ścianach widniały stare malowidła przedstawiające chyba jakiś rodzaj rytuału, a pod nimi stały posągi. Potłuczone i poprzewracane wprowadzały ponury nastrój.

- Upiorne - skomentowała Pearl przyglądając się z bliska jednej ze stłuczonych, kamiennych twarzy. Oświetliła ją pochodnią. Migotliwy cień wywołał złudzenie, że kamień się porusza, uśmiecha się smutno. Odsunęła się. - Ma ktoś pojęcie, czego my tu szukamy? Ruiny są dobrze widoczne ze statku. Ktoś już pewnie dawno je splądrował.

Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy chłopiec okrętowy zaczął bredzić o Atlantydzie. Szedł przodem torując sobie drogę kordelasem... chyba torując, bo za każdym razem kiedy odsunął kamol na jego twarzy pojawiał się cień zawodu. “W ten sposób zamierza coś znaleźć?”, pomyślała i parsknęła do siebie cicho.

Szła powoli rozglądając się dookoła.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"
Raeynah jest offline