Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2011, 17:58   #21
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Szkwał uderzył całą swą siłą i zdradliwością, zmuszając marynarzy do nadludzkiego trudu, by utrzymać dumnego "Poszukiwacza" na bezpiecznym kursie. Wreszcie, po chwilach strachu i desperacji, udało się wysiłkiem mięśni załogi i umysłu kapitana doprowadzić statek do spokojnej zatoki.

Tu kapitan wybrał szóstkę marynarzy i rozkazał im zwiad majaczących w głębi lądu ruin. Piotrek zastanowił się, czym kierował się pierwszy po Bogu przy doborze grupy. Najpewniej wybrał najlepszych, najzdolniejszych i najdzielniejszych. "W końcu ja idę."

Światło smolnych pochodni wyłaniało z mroków ruin kształty posągów i rzeźb, barwy malowanych ornamentów. Miejsce wyglądało na świątynię, choć Piotrek nie miał pojęcia o świątyniach i nie odróżniał wyznań i stylów architektonicznych. Jedna jednak myśl świtała w jego głowie, gdy z żagwią w jednej, a kordelasem w drugiej dłoni przeczesywał ruiny.

- Atlantyda! Odkryliśmy zaginioną Atlantydę!

Oczy miał wielkie jak hiszpańskie talary i równie błyszczące. Zastanawiał się, czy to nie dobry moment, by wyjawić towarzyszom swą prawdziwą tożsamość zaginionego księcia Atlantów, ale uznał, że potrzebuje wpierw korony. Musi tu jakaś leżeć. Zwłaszcza, że jeśli kapitan ich tu wysłał, to pewnie oczekuje od nich przyniesienia skarbów. Ruszył więc w głąb ruin, ostrzem podważając kamienie w poszukiwaniu drogocenności.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 06-02-2011, 22:03   #22
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Drgnęła, kiedy usłyszała kapitana, wykrzykującego komendy. Znikąd pojawił się za sterami i donośnym, władczym tonem zaczął wydawać zdezorientowanej załodze polecenia. Dopiero po chwili, kiedy wszyscy zabrali się do roboty dostrzegła nad horyzontem kłębiące się burzowe chmury. Szybko wspięła się na maszt i pomagając reszcie przy zabezpieczaniu żagli obserwowała zbliżającą się burzę. Powoli wzmagał się wiatr a “Poszukiwacz” kołysał się coraz mocniej. Niedługo fale zaczęły uderzać o burtę z taką siłą, że obmywały pokład. Niecałą godzinę czekali, aż rozpęta się piekło, a kiedy Neptun zaczął powoli otwierać przed nimi kuferek Davy’ego Jonesa na horyzoncie pojawił się ląd. Z podartymi żaglami i ładunkiem turlającym się po pokładzie zaczęli kierować łajbę w jego stronę. Pearl zeszła na pokład, i targana wiatrem i wdzierającymi się na pokład falami zaczęła pomagać w ustabilizowaniu tego, czego woda nie zdążyła zmyć z pokładu.

Jak na złość, kiedy zaczęli zbliżać się do wyspy burza stopniowo cichła. Powoli fale robiły się coraz mniej agresywne, a ładunek wykazywał mniej żywotności niż parę godzin wcześniej, choć wciąż utrzymanie się na nogach stanowiło problem.

Wreszcie przybili. Nie umiała powiedzieć, ile czasu zajęło im dobicie do brzegu. Na jakiś czas jakby odpłynęła, skupiając się jedynie na tym, żeby nie wypaść za burtę. Ocknęła się dopiero po jakimś czasie, kiedy statek przycumowany został w jakiejś zatoczce.
Załoga zeszła na ląd, skąd kapitan, po chwili odpoczynku, wydał im nowe rozkazy. Załatanie dziur w kadłubie i założenie nowych żagli to tylko kilka z wielu zadań, jakie ich czekały. Dopiero wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, jak wiele szkód wyrządziła ta burza. “Poszukiwacz” prawie nie przypominał okrętu, na który wsiadła na Tortudze.
Już miała zabrać się z innymi za żagle, kiedy kapitan zawołał ją i paru innych do siebie. Wskazał im ruiny, które teraz prześwitywały pomiędzy szatą roślinną, ale z pokładu musiały być widoczne w całej swej okazałości. Mieli je przeszukać. Dziewczynie spacer po nich w sumie bardziej odpowiadał, niż praca przy łajbie, gdzie banda zapyziałych piratów śledzi każdy jej ruch, więc bez gadania razem z innymi udała się w ich kierunku. Tamci przynajmniej nie śmierdzieli tak jak reszta.

Już po parunastu minutach marszu stanęła przed nimi spora budowla, która w latach swej świetności musiała mieć ogromne znaczenie, jak nie religijne to chociaż kulturowe. Pearl uznała je za ruiny jakiejś starej świątyni. Na zrujnowanych, sypiących się niemal ścianach widniały stare malowidła przedstawiające chyba jakiś rodzaj rytuału, a pod nimi stały posągi. Potłuczone i poprzewracane wprowadzały ponury nastrój.

- Upiorne - skomentowała Pearl przyglądając się z bliska jednej ze stłuczonych, kamiennych twarzy. Oświetliła ją pochodnią. Migotliwy cień wywołał złudzenie, że kamień się porusza, uśmiecha się smutno. Odsunęła się. - Ma ktoś pojęcie, czego my tu szukamy? Ruiny są dobrze widoczne ze statku. Ktoś już pewnie dawno je splądrował.

Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy chłopiec okrętowy zaczął bredzić o Atlantydzie. Szedł przodem torując sobie drogę kordelasem... chyba torując, bo za każdym razem kiedy odsunął kamol na jego twarzy pojawiał się cień zawodu. “W ten sposób zamierza coś znaleźć?”, pomyślała i parsknęła do siebie cicho.

Szła powoli rozglądając się dookoła.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"
Raeynah jest offline  
Stary 07-02-2011, 14:07   #23
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sztorm nie należał do najprzyjemniejszych. Teraz już Francis musiał zacząć coś robić, bo w końcu każda para rąk była potrzebna, aby poradzić sobie z tym sztormem. Wolałby walczyć z ludźmi niż z naturą, ale wyboru nie miał i wybrzydzać nie mógł już na pewno. Na szczęście po jakimś czasie statek dobił do lądu i było już po wszystkim. Niby statek nie wyglądał najlepiej, ale zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej tak zwykle pocieszał się Francis, więc robił to i tym razem. Zlazł z pokładu z resztą załogi i wysłuchał rozkazów kapitana. Dobrze, że nie musiał zajmować się statkiem, bo by tego nie zniósł. Chodzenie po ruinach wydawało mu się czymś dużo ciekawszy i na pewno takie było. Poszedł do ruin z piątką osób, w tym jedyną kobietą, która była na pokładzie. Przez moment szedł przy ścianie i oświetlał ją pochodnią, aby przyjrzeć jej się dokładnie. Miło by było coś jednak tutaj znaleźć, ale chyba szans dużych nie było. Gdy Piotrek coś tam mówił o Atlantydzie, zaśmiał się cicho i ruszył dalej. W jednej ręce trzymał pochodnie, a drugą miał blisko swojego miecza, aby móc go szybko dobyć. W końcu nie wiadomo co może czaić się w takich ruinach. Francis początkowo szedł za jedyną kobietą w załodze, rozglądając się dokładnie. No dobre, raczej się nie rozglądał. Po prostu obserwował Pearl.. Po chwili zrównał z nią krok.
- Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Jestem Francis. A szukamy tutaj pewnie wszystkiego co może być cenne. Może będziemy mieć szczęście i coś jeszcze zostało – powiedział, uśmiechając się lekko. W końcu i tak musiałby się przedstawić, a skoro była okazja, to zrobił to teraz. Poza tym mógł spróbować odpowiedzieć na pytanie, które zadała Pearl. Pozostałych kojarzył z karczmy, z rozmowy jeszcze przed wypłynięciem, chociaż był tu jeszcze jeden, którego wtedy nie było w karczmie, ale nie poświęcał mu większej uwagi. Wyprzedził trochę kobietę, ale i tak był blisko niej. Trzeba było się zająć szukaniem, a nie nawiązywaniem nowych znajomości. Gdy wypłyną będzie miał czas, aby lepiej poznać Pearl. Najpierw obowiązki, a potem przyjemności, jak to ktoś kiedyś powiedział.
 
Saverock jest offline  
Stary 11-02-2011, 12:06   #24
 
Knocknees's Avatar
 
Reputacja: 1 Knocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputację
Tęcza która pojawiła się przed południem była pierwszym znakiem dla nadchodzącej pogody, na zachodzie ciemne warstwowe chmur y leniwie posuwały się w ich stronę. Michel wiedział już że tylko kwestią czasu jest nadchodzącą zmiana pogody. Ciśnienie leciało na łeb i szyję a kilka godzin później na morzu pojawiły się długie, płaskie fale ciągnące pasma piany wzdłuż kierunku wiatru. Zresztą już nad ranem gdy przepływali obok jakiejś nienazwanej wyspy nisko latające ptaszyska wywołały w nim niepokój. Zjechał po olinowaniu na pokład i postanowił poszukać rzeczy która przez najbliższy czas będzie jego najlepszą przyjaciółką. Butelka rumu. Wychylił głęboki łyk i jakby na zawołanie wiatr zmienił kierunek ze zdwojona siłą.
- Stawiać żagle psubraty! Hyżo tam! Zobaczymy kto twardszy my czy on! – Kapitan wykrzyczał pierwsze rozkazy wskazując w zadumie na piętrzące się chmury. Kilka chwil później gdy na pokładzie rozległ się tupot uwijającej się załogi zawtórowały im pierwsze krople deszczu. Później rozpoczęła się walka z żywiołem przecinana komendami kapitana. Renard zabrał się za sprawdzanie mocowania wszystkich szalup i ruszył pomóc przy zabezpieczaniu armat i innego luźnego ładunku pod pokładem. Po morderczej walce dało się słyszeć zgrzyt piasku pod pokładem, prawdopodobnie po części pogoda a po części zamierzenia kapitana osadziły ich na wybrzeżu. Michel wyszedł na pokład, rozejrzał się dookoła i szybko uzmysłowił sobie że wcale nie wyszli z tego bez szwanku, co najmniej trzy dni zajmie przywrócenie łajby do stanu używalności jednak sądząc po minie kapitana może to zająć nawet więcej, ostatecznie nie było sensu ryzykować. Marynarze zebrali się na piaszczystej plaży gdzie kapitan po kolei przydzielał każdemu zadania. Na sam koniec zwrócił się do ostatniej szóstki osób w tym i Renarda.

- Wy zajmiecie się przeszukaniem tamtych ruin – kapitan wskazał na kamienne wierzchołki sterczące nad drzewami – wracacie tutaj przed zmrokiem. Zrozumiano?!
- Aye, aye! – zawtórowali mu wszyscy. Michel rozejrzał się po towarzyszach. Dwójka wypucowanych czyścioszków wyglądających jakby nigdy nie pobrudzili się przy pracy na łajbie, psubrat któremu trzęsły się dłonie, prawdopodobnie z powodu niskiej ilości grogu we krwi, młodzik który biegał oczami po wszystkim i wszystkich dookoła i ta kobieta którą w innych okolicznościach zapewne próbował by już wciągnąć do łóżka. Spojrzał na swoją naciągniętą koszule z lekko sprutymi żabotami i lekko wyblakły płaszcz wytarty na łokciach tak jakby szorował nimi pokład. Poprawił kukrisy zatknięte za pasem i uśmiechnął się w myślach „To naprawdę będzie ciekawa wyprawa”. Kiedy ruszyli Renard zamykał pochód ciesząc oczy krągłościami kobiety idącej z przodu. Pociągnął łyk z podręcznej butelki i uświadomił sobie że jest w tej kobiecie coś bardzo pociągającego, kwestią czasu będzie rozszyfrowanie co. Kilka minut później stali przed kamiennymi ścianami budowli. Wszyscy rozglądali się po kamiennych posągach i malowidłach na ścianach, jednak uwagę kreola przykuło coś zupełnie innego przykucnął przy pniu drzewa na którym odpoczywała jaskrawo ubarwiona żabka. Sięgnął za pazuchę wyciągając pusty woreczek po prochu po czym przykrył nim płaza. Pamiętał że te jaskrawe żabki produkują na ciele truciznę która idealnie nadaje się do polowania. Podniósł wzrok kiedy szczyl rozgadał się o Atlantydzie. Pokiwał głową i ruszył za towarzyszami.
 
__________________
Take what you want and give nothing back
Knocknees jest offline  
Stary 15-02-2011, 00:20   #25
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Mężczyźni, jedna kobieta i dzieciak szli korytarzami ruin. Pochodnie oświetlały rysunki na ścianach. Widać na nich było naprawdę dziwne sceny. Wyglądało to jak gdyby ośmiornice wyszły z wody i zbudowały te budynki. Uznali, że to zapewne tylko jakieś stare wierzenia, tych ludzi którzy tutaj mieszkali. Dalej jednak naścienne rysunki robiły się coraz ciekawsze. Wyglądało to jakby ludzie niegdyś zamieszkujący to miejsce brali wodne stworzenia i czcili je jako bogów.

Zapewne ludzie szliby tak korytarzem długie minuty, jednak nagle gwałtownie się zatrzymali. Usłyszeli bowiem głosy mówiące:
-Mówię wam trzeba pójść do Richardo po posiłki i zaatakować tych którzy tutaj w nocy przypłynęli.
-Przecież nas nie znajdą. Mają lepsze rzeczy do roboty niż przeszukiwanie ruin, a dobrze wiesz, że nas nie usłyszą. Poczekajmy trochę, aż odpłyną.
-A ja wam mówię żeby zaatakować.

„Poszukiwacze skarbów” musieli podjąć szybką decyzję.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 15-02-2011, 17:06   #26
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Razem z dzieciakiem szła przodem przez jakiś czas. Potem jeden z jej towarzyszy zrównał z nią krok. Przedstawił się jako Francis i uśmiechnął się do niej. Nie odpowiedziała mu niczym innym, jak uniesieniem brwi. Zdecydowanie nie była chętna do nawiązywania bliższych znajomości. Przynajmniej nie teraz. Do tej pory niczym dobrym się to dla niej nie skończyło. Dopiero kiedy lekko kiwnęła mu głową chyba postanowił ją wyprzedzić.

Szła powoli, co chwilę przekładając pochodnię z ręki do ręki. Z zaciekawieniem przyglądała się malowidłom naściennym. Miała wrażenie, że skupia na sobie wzrok prawie wszystkich kompanów. Czuła się niezręcznie. Nie chcąc dać po sobie tego poznać oglądała malunki na korytarzu wzdłuż którego się posuwali, jakby były niesamowicie interesujące. Kiedy jednak skupiła się na nich doszła do wniosku, że ludzie, którzy kiedyś zamieszkiwali tą wyspę czcili głowonogi wyłowione z wody niczym bóstwa.

- Ciii - dziewczyna syknęła nagle, zatrzymując się. Wydawało się jej, że przed nimi w korytarzu jest nieco jaśniej. Dłonią dała im znak, żeby i oni staneli.
Usłyszeli ciche głosy, dobiegające prawdopodobnie właśnie z korytarza przed nimi. Odniosła wrażenie, że są to głosy, które już kiedyś słyszała. Zakuło ją w sercu wspomnienie załogi ze “Starego”. Oddała pochodnię mężczyźnie, który przedstawił się jej jako Francis i mruknęła, żeby się nie ruszali, posyłając przy tym ostrzegawcze spojrzenie w stronę rozentuzjazmowanego majtka. Spróbowała podkraść się jak najbliżej, żeby usłyszeć jak najwięcej. Zatrzymała się, kiedy idący nieco ku górze korytarz został przecięty innym, równie bogato pomalowanym jak ten, którym obecnie szli.
Dobiegły ją strzępki rozmowy, z której wywnioskowała, że siedzący tam ludzie nie byli nastawieni do nich przyjaźnie. Prawdopodobnie ich przybicie do wyspy zostało zauważone szybciej, niż mogli przypuszczać. Mężczyźni rozważali atak na ich załogę.

Podświadomie jej dłoń powędrowała do przytroczonego do paska kordelasa. Wróciła do reszty i przedstawiła im zaistniałą sytuację.
- Nie potrafię oszacować, ilu ich tam jest - szepnęła nachylając się ku reszcie. - Co robimy? Ja osobiście wyznaję zasadę, że najlepszą obroną jest atak. - Chwyciła za swój pistolet i naciągnęła kurek. - Proponuję wziąć ich z zaskoczenia. Będziemy mieć większe szanse.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"
Raeynah jest offline  
Stary 15-02-2011, 19:09   #27
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Proponuję wziąć ich z zaskoczenia. Będziemy mieć większe szanse - proponowała Pearlie.

Piotrek odwrócił się na te słowa.

- Ależ moja droga damo, zbrojny atak na nierozpoznane pozycje nieprzyjacielskie jest nad wyraz niewskazany z punktu widzenia strategii i taktatyki - perorował. Z jakiegoś powodu mówił teraz z francuskim akcentem i w ogóle przypominał papugę powtarzającą zasłyszane wcześniej słowa - Stąd też skłonny jestem podjąć działania rozpoznawcze jako awanman...bangarda naszej formacji i tym samym dostarczyć witalnych informacji o siłach i dyslokawalacji wrogich regimementów.

Wypiął się z dumą, wkładając jedną dłoń pod rozpiętą koszulę i podkręcając wąsa. Którego jeszcze nie miał, ale i tak gest wykonał.

Po czym mrugnął porozumiewawczo i dodał:
- To ja się zakradnę i se zobaczę, co za jedni... albo napluję im na kapelusze.

Po czym przejęty powagą misji zwiadowczej i nie zwracając uwagi na ewentualne obiekcje, zgasił pochodnie w kałuży, wysmarował sobie twarz błotem i cicho na palcach skradał się w stronę, z której dochodziły głosy.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 15-02-2011, 20:45   #28
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Świątynia, jak świątynia. Nic ciekawego tu nie było. No może poza tymi malowidłami według których, ludzie z tej świątyni wyznawali jakieś morskie stworzenia. Akurat to było bardzo dziwne. Jednak skoro już coś czcili, to pewnie składali też jakieś ofiary, więc może coś tu jeszcze zostało. Niestety nic na to nie wskazywało. Nagle Francis usłyszał jakieś głosy i sam miał ruszyć, aby sprawdzić skąd dochodzą, ale Pearl dała mu swoją pochodnię i sama tam poszła. Dużo czasu nie minęło, aby ona wróciła i wszystko im wytłumaczyła. Wieści nie były najlepsze. Ktoś tu był i zdecydowanie nie miał, a raczej nie mieli, pokojowych zamiarów. Kobieta zapytała pozostałych co o tym myślą i powiedziała, że sama wolałaby zaatakować. On był tego samego zdania, ale zanim zdążył coś powiedzieć, młody wyrwał się i chciał sprawdzić ilu jest przeciwników. Może i Francis zdążyłby go zatrzymać, ale pewnie tym samym zdradziłby swoją obecność.
- Ja też chętnie bym zaatakował z zaskoczenia, ale przez niego chyba nic z tego. Radziłbym się przygotować do walki. - Powiedział po chwili i westchnął. Oddał Pearl jej pochodnię i wziął do ręki jeden ze swoich pistoletów.
- A jego niech najlepiej od razu zabiją. - Dodał, uśmiechając się pod nosem. Przynajmniej nie trzeba by dalej znosić obecności tego szczeniaka. Jednak przyzwyczaił się już, że rzadko spełniają się jego życzenia. Przyszykował broń do wystrzału i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
 
Saverock jest offline  
Stary 16-02-2011, 00:18   #29
 
Knocknees's Avatar
 
Reputacja: 1 Knocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputację
- To ja się zakradnę i se zobaczę, co za jedni... albo napluję im na kapelusze – szczeniak uśmiechnął się jakby wszystko miało być przechadzką po plaży. Tak na prawdę Michel miał w głębokim poważaniu co stanie się z tym szczylem ale jeżeli tamci nie okażą się głupcami to ścisną jego małe klejnoty tak mocno że zaśpiewa im psalmy o całej załodze i problemach ze statkiem. Cholera po kiego czorta on się dał w to wrobić. Z drugiej strony dług u szypra Cupide zachęcał do działania tutaj.
-Á rusé, rusé et demi. Na spryciarza półtora spryciarza – szepnął sam do siebie. Zbliżył się do pozostałych towarzyszy, pamiętał że dwoje kompanów zostało przed wejściem do świątyni co w chwili obecnej też nie wydawało się być pewniakiem. Dobył zza pazuchy butelczynę i pociągnął głęboki haust
- Widzę że decyzja została już podjęta – wyszeptał z uśmiechem podając butelkę mężczyźnie a jednocześnie patrząc kobiecie głęboko w dekolt. Pomimo panującego półmroku musiał przyznać że jej krągłości prezentowały się całkiem nienagannie. Chciał i miał nadzieję że to zauważy po czym wydobył dwa zakrzywione indyjskie noże. Niech to szlag ostatecznie chyba nie bez powodu nazwali go diabłem z Gwadelupy. Wychylił się zza rogu ale po majtku nie było już śladu, nie słyszał też rozmów. Powoli zaczął posuwać się naprzód. Miał już ułożony plan. Spróbuje się podkraść jak najbliżej z nadzieją że chłopak okrętowy nie da się złapać. Jeżeli tak będzie oszacuje siły wroga i wróci do dwójki czekających towarzyszy. Sprawy będą wyglądały francowato inaczej jeżeli młodzik da się złapać, na szczęście miał przy sobie kilka noży i kolorową przyjaciółkę która złapał przed świątynią.
 
__________________
Take what you want and give nothing back

Ostatnio edytowane przez Knocknees : 16-02-2011 o 00:23.
Knocknees jest offline  
Stary 19-02-2011, 23:06   #30
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Ruiny... Gorzej już być chyba nie mogło... Z jednej strony Peter cieszył się, że nie ma go już na Tortudze, gdzie zapewne jego prześladowcy właśnie dowiadują się, że jego już dawno na wyspie nie ma. Ale za to z drugiej strony... Ruiny?!

Red najbardziej ze wszystkich ociągał się z wyjściem na ląd. Strasznie bolała go głowa. W końcu mógł tyle nie pić. Nie pamiętał dokładnie co działo się od momentu wejścia na pokład. Zaczął wtedy pić strasznie dużo rumu i doprowadził się do takiego stanu, że nie pamiętał kompletnie nic. Pierwsze co pamiętał po obudzeniu się było to, że zacumowali do jakiejś wysepki, gdzie znajdowały się jakże „malowniczo” wyglądające ruiny.

Ze zdziwieniem patrzył jak jego towarzysze ochoczo kierują się w stronę rozsypującej się budowli. Wolał zostać na statku, ale z drugiej strony nie chciał za bardzo narazić się na gniew kapitana. W końcu ze złości mógł go zostawić na tym zapomnianym przez Boga miejscu, a wtedy zabójcy wynajęci do zabicia go, byliby najmniejszym problemem.

Lekko chwiejąc się, Peter zszedł w końcu na ląd. Widać, że alkohol jeszcze nie do końca wyparował z jego organizmu. Gdy wszyscy ruszyli, on starał się iść powoli za nimi, oczywiście zachowując pewną odległość.

W środku było strasznie ciemno. Dobrze, że kobieta idąca przodem niosła pochodnie bo inaczej cała wycieczka mogłaby się bardzo źle dla nich skończyć. Na widok obrazków namalowanych na ścianach, Red wzdrygnął się.

Peter zauważył, że chyba jako jedyny z towarzyszy nie patrzy na ich jedyną towarzyszkę, wzrokiem rozbierającym. Czyżby alkohol zniszczył jego umiejętność patrzenia na świat z męskiego punktu widzenia? Pora przestać pić... Przynajmniej na razie.

- Proponuję wziąć ich z zaskoczenia. Będziemy mieć większe szanse.
„Dobra Peter, pora wziąć się w garść. Jesteś przecież mężczyzną. Zaimponuj kobiecie!” – pomyślał co raz bardziej trzeźwy Red.
- Całkowicie się zgadzam – przepychając się przez wszystkich Peter stanął obok kobiety. Rzeczywiście nie dziwił się swoim towarzyszom ani trochę. W istocie, była to niesamowita kobieta. Gdy przestał już medytować nad pewnymi pięknymi rzeczami zaczął szeptać.
Powinniśmy zrobić to jak najciszej się da, a możliwe, że wyjdziemy z tego cało. Dobrze, że chociaż Ty myślisz trzeźwo z całej naszej grupy – uśmiechnął się szeroko. Krok pierwszy do zaimponowania został poczyniony. Teraz kolej na następny.
- Do broni panowie – powiedział znów szepcząc i sięgnął po swój cenny pistolet. Niestety cały plan z zaimponowaniem wziął w łeb, gdy okazało się, że Peter musiał zostawić broń na statku. Na szczęście z pomocą wyjścia z tej kłopotliwej sytuacji przyszedł mu gówniarz.
-To ja się zakradnę i se zobaczę, co za jedni... albo napluję im na kapelusze.
- Bardzo dobry pomysł. Idź, idź. Zobacz czy ci się uda... – a niech gówniarz idzie, przynajmniej będzie spokój – A ja tym czasem pójdę ubezpieczać tyły – powiedział Peter po czym usunął się powoli w cień.
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172