Słowa Tupika wyraźnie poruszyły Lorda Berengera. Każdy, czy znający go dłużej, czy też nie, wiedział że siedzący w siodle i spoglądający z wysokości na dziedziniec pan na D'Arvill tężeje. Że wybuch musi nastąpić, albo też z lic Lorda tryśnie każdą porą skóry krew. Służba w jednej chwili prysnęła na boki znajdując dla się na dziedzińcu ogrom zajęć. Na podobieństwo jej poszli co mniej doświadczeni woje. Lord zaś w końcu opanował się. Ale i tak ryknął gromkim głosem spoglądając wprost na Tupika. - Nic z tego podstępna kanalio! Wiedziałem ja, że każde słowo na swą korzyść obrócisz! Jednak teraz niedoczekanie twoje. Nadanie Khedgara ogłoszono, potwierdzić je publicznie musiałem bo nie czas byl na spory. O twoim się jedynie tajemnie dowiedziałem. I nie zdążyłem cię chudopachołku wynieść do stanu wyższego. Mości kapitanie, wieszajcie tego robaka, bo patrzeć na kanalię nie mogę! A słowo jeszcze powie jedno a wyrywać języki każę! Dość już tego !
Berenger spojrzał wymownie na Kressa, który wiedział, że oto nadeszła pora, by i on wypowiedział się w sprawie. Wiele, całkiem wiele oczu spoglądało nań z nadzieją. I nie mniej z obawą.
O czym on doskonale wiedział.
Uczynić jednak mógł tylko jedno...
. |