Sztorm nie należał do najprzyjemniejszych. Teraz już Francis musiał zacząć coś robić, bo w końcu każda para rąk była potrzebna, aby poradzić sobie z tym sztormem. Wolałby walczyć z ludźmi niż z naturą, ale wyboru nie miał i wybrzydzać nie mógł już na pewno. Na szczęście po jakimś czasie statek dobił do lądu i było już po wszystkim. Niby statek nie wyglądał najlepiej, ale zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej tak zwykle pocieszał się Francis, więc robił to i tym razem. Zlazł z pokładu z resztą załogi i wysłuchał rozkazów kapitana. Dobrze, że nie musiał zajmować się statkiem, bo by tego nie zniósł. Chodzenie po ruinach wydawało mu się czymś dużo ciekawszy i na pewno takie było. Poszedł do ruin z piątką osób, w tym jedyną kobietą, która była na pokładzie. Przez moment szedł przy ścianie i oświetlał ją pochodnią, aby przyjrzeć jej się dokładnie. Miło by było coś jednak tutaj znaleźć, ale chyba szans dużych nie było. Gdy Piotrek coś tam mówił o Atlantydzie, zaśmiał się cicho i ruszył dalej. W jednej ręce trzymał pochodnie, a drugą miał blisko swojego miecza, aby móc go szybko dobyć. W końcu nie wiadomo co może czaić się w takich ruinach. Francis początkowo szedł za jedyną kobietą w załodze, rozglądając się dokładnie. No dobre, raczej się nie rozglądał. Po prostu obserwował Pearl.. Po chwili zrównał z nią krok. - Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Jestem Francis. A szukamy tutaj pewnie wszystkiego co może być cenne. Może będziemy mieć szczęście i coś jeszcze zostało – powiedział, uśmiechając się lekko. W końcu i tak musiałby się przedstawić, a skoro była okazja, to zrobił to teraz. Poza tym mógł spróbować odpowiedzieć na pytanie, które zadała Pearl. Pozostałych kojarzył z karczmy, z rozmowy jeszcze przed wypłynięciem, chociaż był tu jeszcze jeden, którego wtedy nie było w karczmie, ale nie poświęcał mu większej uwagi. Wyprzedził trochę kobietę, ale i tak był blisko niej. Trzeba było się zająć szukaniem, a nie nawiązywaniem nowych znajomości. Gdy wypłyną będzie miał czas, aby lepiej poznać Pearl. Najpierw obowiązki, a potem przyjemności, jak to ktoś kiedyś powiedział. |