Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2011, 15:02   #40
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Czas jaki spędzili w krzakach, czekając i obserwując siłujących się z kontrabandą niziołków, przedłużał się. Dwóch malców spakowało do wora tyle towaru, że aż nie byli w stanie go ciągnąć. Edgar zastanawiał się gdzie starają się dociągnąć ładunek. Z pewnością musieli mieć w pobliżu jakieś wierzchowce albo wóz, którym przemycali towar. Jego rozmyślania przerwał czarodziej, który w chwili gdy światło księżyca zmieniło się ze srebrnego na zielonkawe, jęknął głośno. Edgar podążył za wzrokiem maga. O Bogini! To rzeczywiście było pole umarłych. Albiończyk przypatrywał się ze zgrozą jak z oświetlonego poświatą księżyca piachu, wysuwają się kościste ręce, a za nimi ku powierzchni suną całe szkielety. Niziołki spanikowały i rzuciły się do ucieczki. Z krzyków jakie dobiegały na skraj lasu można było wywnioskować, że nieumarli pochwycili jednego z przemytników, który nadal starał się ratować kontrabandę. Chciwość cię zgubi, pomyślał Edgar.
- Zrób coś - zwrócił się do maga. - To magia tutaj działa, więc jesteś najlepszą osobą aby ich uratować. Spopiel te szkielety albo coś...

Nie czekał na dalszy rozwój wypadków. Podniósł się z ziemi i pognał w górę wydmy. Jak im pomogą, to przemytnicy z pewnością będą się chcieli odwdzięczyć. A tacy mogą mieć sporo kontaktów w porcie. Ich pomoc może okazać się bezcenna...

Gdy dotarł na szczyt piaszczystego pagórka, spojrzał w dół. Niziołki były otoczone przez zgraję rozklekotanych szkieletów. Ich kościste dłonie rozrywały ubrania przemytników, starając się ich pochwycić i powalić na ziemię. Edgar, wciąż czując ból w boku, wyciągnął pałasz i pognał w dół stoku. Musiał zrobić wyrwę w kręgu nieumarłych, tak aby mogli uciec z okrążenia.
- Hey, lads! - krzyknął w swym ojczystym języku, porwany bitewną gorączką. - Tutaj!
 
xeper jest offline