Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2011, 15:21   #97
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halflig był zdumiony, niemal łzy pociekły mu po twarzy ze wzruszenia gdy Profesor postawił się w jego obronie, ryzykując wszystko. Tupik musiał przed sobą przyznać, że źle ocenił Heinricha, najwyraźniej zapominając o jego szlacheckim rodowodzie i honorze. Rzeczach które liczyły się bardziej od życia... przynajmniej dla niektórych. Tupik chciał płakać, ale zacisnął zęby wstrzymując łzy na później...wiedział, że jeszcze mu się przydadzą, aby nadać przemowie która szykował dramatyczny gest.

Kiedy wchodził do nory Harapa i widział człeka z głową zanurzoną w worku z tłuczonym szkłem, wiedział już, że większość tortur będzie mu niestraszna... Gdyby miał żyć z wyrwanym językiem , pewnie zrobiłby wiele, by tego uniknąć, ale skoro miał umrzeć tak czy inaczej, nie zamierzał milknąc - jak gdyby już go nie miał.

- Byłem Ci wierny Berengerze aż do śmierci, osłoniłem własnym ciałem twego syna i gotów byłem... wciąż jestem, życie oddać w służbie D’Arvillów. Jednak człowiek z zewnątrz, światowy profesor ma więcej racji niż my wszyscy wierni do śmierci, którzy chyba zbyt długo z lordem przebywaliśmy. Pewne rzeczy lepiej widać z zewnątrz, przez osoby którym wierność i lojalność oczu na zdradę jeszcze nie przesłoniła... Bo jak inaczej nazwać to co czynisz... lordzie? Zdradą własnych ludzi, nie inaczej. Szkoda, że cię nie było kiedy miasto płonęło a w zamku bunt szalał, może wówczas sam składałbyś nadania i cały skarbiec wydał, aby tylko śmierć od siebie odsunąć. Nie było Cię tu, nie było Cię gdy Twój syn objął zgodnie z prawem rządy i wszystko co uczynił jest w mocy prawa. Także moje nadanie, nawet jeśli wszem i wobec jeszcze nie obwieszczone... choć właściwie sam je obwieściłeś, nie musiałeś zaś potwierdzać, bo Malcolm był na prawie gdy je składał.


Tupik zobaczył, że panicz Malcolm obserwuje cała scenerię z uchylonego okna, to ponownie dodało mu odwagi, szczególnie gdy wspomniał moment jak panicz poczuł żądzę władzy, na tym pozostało mu się oprzeć, choć pomysł, że Malcolm przeciwstawi się ojcu był szalony... nie mniej jednak niż myśli halflinga który miał zostać powieszony.

- Jeśli moje nadanie za nic masz, wiedzcie - tu zwrócił się do ludzi, szczególnie tych najbliższych co to wyrok mieli wykonać. Nie wiedział, czy ma rację bo na prawie się nie znał, ale wiedział, że i zwykli człecy tez nie wiedzą... - że Sądy mogą się z opinią Lorda nie zgodzić. Malcolm był na prawie kiedy nadał mi szlachectwo i jako Lord żadnego potwierdzenia nie potrzebował. Berenger był w nie dyspozycji więc choćby nawet był na zamku ale rządzić nie mógł , każde słowo Lorda Malcolma było i jest wciąż na prawie. Co więcej, sam Lord wyciągnięty został z diabelskiej wieży i najwyraźniej pobyt tam źle wpłynął na stan jego umysłu. Oszalał
- ostatnie słowo niemal wykrzyczał, a łzy dopiero w tym momencie zaczęły mu spływać po poliku, jak gdyby sam z sobą walczył oskarżając Lorda. Po prawdzie nie mógł już dłużej wstrzymywać emocji, szczególnie tych wywołanych postawa profesora, którego nie raz podejrzewał o różne niecne czyny przeciw niemu. Kontynuował więc licząc, że …

- Wykonujecie więc rozkazy szalonego człeka, wbrew prawu, logice i zasadom lojalności jakim i ja i sierżant Kuno do końca dochował.

Z hardym spojrzeniem rzucił jeszcze na koniec, gotów zginąć wraz z profesorem, Jeanem, i Kuno ale przyprawę do bigosu tu urządzonego dodając. Dwa lata spokoju z sąsiadami w jednej chwili mogły pójść na marne, lub przypieczętować to co nie w smak było D’Arvillom. Tak czy inaczej Lord musiał popełnić błąd, który szpiedzy z pewnością rychło by donieśli...:

- Więc wszem i wobec określ jeszcze czy związek zawarty przez Lorda Malcolma też się liczy, czy wymaga twojego potwierdzenia?

Po chwili przypomniały mu się jeszcze inne sprawki, które wolał wykrzyczeć nim język miał stracić - a , że straci jeśli plan profesora nie wyjdzie, tego był pewny...

- A śmierć Lady Lucienne zabitej przez twego zausznika Otto, nie była czasem z twojego polecenia? Nawet słowem o śmierci sir Zygfryda nie wspomniałeś, której to Kedgar był winien... tak jakby wcale się on dla ciebie nie liczył, mimo, że jak ja syna twego uratował i nie zrobił nic co by mogło choć częściowo zarazić cie podejrzeniami...

Krople łez powoli użyźniały glebę przez zamkiem, tak niedawno jeszcze zroszonej krwią jego obrońców i zdrajców. Kto był kim w ówczesnej walce było jasne, obecnie każdy mógł nabrać wątpliwości kto był kim. Słowa halflinga były pełne żalu, gorzkich zarzutów, niemiłych lecz prawdziwych. Mylił się ten kto myślał, że Tupik umrze nie wykrzyczawszy swoich żalów i zarzutów, choć po prawdzie zaoszczędził wiele z tych które miał wobec panicza... po prawdzie, dlatego, że krańcem umysłu i woli wciąż na niego liczył...

- Dziękuję Ci Heinrichu , niezależnie od tego jak to się skończy, masz moją wdzięczność, którą przeniosę i w zaświaty jeśli Panienka pozwoli. - zakończył oczekując ruchu Lorda, którego szaleństwa był już właściwie pewien, czekał na straszny wyrok wyrwania języka, gdyż w porzucenie broni niespecjalnie wierzył... choć jak to zwykle bywało w piersiach halflińskich nadzieja umierała ostatnia.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 07-02-2011 o 15:29.
Eliasz jest offline