Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2011, 21:52   #25
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Bębny w ciemnościach


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iW2Ht2fuP2w&feature=related[/MEDIA]

Trzech spiętych łańcuchem mężów co tchu uciekało przez noc. Przez gęste kolczaste zarośla, przez ostre niczym stal łodygi wysokich traw i podstępnie grząskie bagniska. Biegli, dysząc ciężko, ścigani nieziemskim, zielonkawym światłem za swymi plecami i straszliwym łomotem bębnów. Bębny! Dziki ich zew rozbrzmiewał ze wszystkich stron wzywając na łowy! I dżungla odpowiedziała na wezwanie! Wyły na trwogę małpy w wysokich koronach drzew, krzyczały spłoszone ptaki i nawet drapieżniki z krzykiem umykały w noc. Pod bladym sierpowatym księżycem bębny obwieściły łowy, przed którymi skryć się chciało wszelkie żywe stworzenie.

Nagle umilkło wściekłe warczenie strasznych werbli i cisza zapadła pełna napięcia i grozy. Trzej zbiegowie zatrzymali się w miejscu i na wszystkie strony rzucając dzikim wzrokiem, zamarli. Jeno ich ciężkie oddechy rozbrzmiewały pośród niewielkiej polany, a pot obficie zrosił ich ciała. I wtedy dotarł ich głos, który każdemu cywilizowanemu człekowi zmroziłby krew w żyłach:

- Wawindaji na kuja!

Rozległo się samotne wezwanie wśród ciemności za nimi. I zaraz posłyszeli odpowiedź z dziesiątek głodnych krwi gardeł:

- Sisi ni karibu na!

Ponownie rozległ się pojedynczy głos przewodnika:

- Kunyakua kigeni!

Tym razem odpowiedziały głosy łowców, a bębny na nowo rozpoczęły swoją pieśń. Obudziły się prymitywne instynkty w braciach z dalekiej północy... z głuchym warknięciem Gunar szarpnął za łańcuch i pognał w ciemność przed sobą. Czekała tu na nich śmierć i tylko szybkie nogi mogły im uratować życie.

- Tutaweza kupata!

Do okrzyku dołączały kolejne, a zielone światła rozbłysły wszędzie wokół, pozostawiając zaledwie wąski szpaler przed umęczonymi zbiegami.

- Kifi! - Słyszeli za sobą.

- Kuua! - Rozległo się wokół.

Gdzieś w pobliżu dosłyszeli straszliwe chichoty i głos podobny szczekaniu psa. Coś pędziło w ich stronę łamiąc z trzaskiem gałęzie! Spomiędzy zarośli wypadł pokraczny kształt o cętkowanym szarym futrze i niezgrabnymi susami ruszył w ich stronę. Błysnęły wielkie, masywne kły w mdłym blasku księżycowej poświaty i owiał ich paskudny dech z rozwartej paszczy bestii.


Sigurd był jednak szybszy niźli straszliwy zwierz i nim przerażone serce zdążyło dwukrotnie uderzyć, cisnął zaostrzonym bambusem wprost w rozwarty pysk zwierza, który z bolesnym wyciem legł na ziemi.

- Kuua! - Wołali łowcy w pobliżu, a Gunar ponownie pociągnął za sobą pozostałą dwójkę. - Kifo!

Ścigały ich przerażające głosy łowców i złowieszcze chichoty ich zwierząt, a oni pędzili dalej, z trudem już łapiąc oddech i co raz potykając się o liczne kamienie i gałęzie. I nagle potężne szarpnięcie porwało ich w górę, a świst powietrza wypełnił im uszy. Coś z wielką siłą ścisnęło ich i skrępowało ruchy, a świat odwrócił się do góry nogami. Gęste oka sieci oplotły ich ze wszystkich stron.


Spomiędzy ciemności wypadły niby ludzkie sylwetki o wymalowanych biało ciałach i pokracznych wielkich łbach! Każda z tych demonicznych postaci ściskała w iście ludzkich dłoniach dzidy zakończone połyskującymi zielono grotami, których to upiorny blask rozlewał się teraz po całej polanie. Pierwszy z łowców, który zbliżył się do siatki, ryknął:

- Hawakupata! - A ze wszystkich stron odpowiedziało mu triumfalne wycie.



Tingis i Leara widzieli potworne, na poły jeno ludzkie postacie przemykające przez las. W blasku swych dziwnych włóczni bezszelestnie mijali skrytych tuż obok w wykrocie uciekinierów. Żaden z nich nie obejrzał się nawet w ich stronę, lecz mimo to ani hyrkańczyk, ani nożowniczka nie śmieli nawet wziąć głębszego oddechu, czy wyszeptać choć słowa. Bali się, że zdradzi ich straszliwie głośny łomot ich przerażonych serc. W końcu zniknęły w ciemności dziwne postacie o niekształtnych głowach i tylko od czasu do czasu z oddali dochodziły stłumione nawoływania myśliwych.


Już miał głębiej odetchnąć młody koczownik, już miała odrzucić płachtę smagła zamoreanka, by odetchnąć świeżym, nocnym powietrzem, gdy przy ich kryjówce pojawił się kształt ciemniejszy niźli noc. Był to jeden z dziwacznych łowców. Lecz ten nie biegł za umykającą ofiarą. Ledwie człapał przygarbiony do ziemi, ciężko wspierając się na swej włóczni. Mamrotał coś pod nosem w swej gulgoczącej mowie. Zdawał się odmienny od pozostałych. Przy każdym kroku pobrzękiwały niezliczone kościane naszyjniki na jego karku i szeleścił płaszcz z wielobarwnie połyskujących piór. Jego głowa zaś, choć potworna i wykrzywiona, bardziej przypominała ludzką niż bezkształtne czerepy innych łowców. Nagle szelesty i pobrzękiwania ucichły, a kołysząca się sylwetka zamarła w pół ruchu, o krok ledwie od kryjówki. Cisza zapanowała prawie zupełna, ledwie odległym warkotem bębnów zakłócona i w tej ciszy dało się słyszeć węszenie i cichy, złowróżbny szept:

- Mgeni...


 

Ostatnio edytowane przez Avaron : 07-02-2011 o 22:19.
Avaron jest offline