- Nie podobają mi się Twoje słowa - zwrócił się do mężczyzny, który proponował zabicie go. Zachowywał spokój, uważając że gospodarz nie dopuści do rękoczynów, ale w przyszłości wolałby nie znaleźć się sam na sam z tym człowiekiem. - Twoje uprzedzenia do mnie wynikają, jak słyszę, z odmiennego od Twojego koloru mej skóry. I zapewniam Cię, że to jedna z niewielu różnic między nami. Drugą jest fakt, iż wyznajemy innych bogów, a kolejną kwestia wychowania. Ja, Saalab ibn Munsir, nigdy nie wypowiedziałbym takich słów do nieznajomego.
Zrobił pauzę, upił łyk wina z kubka i kontynuował.
- Już samo składanie takich propozycji, jak ta, którą przed momentem usłyszeliśmy, może świadczyć o Twoim stanie umysłu. Myślę, że bez problemów dostałbyś się do przytułku, gdyż będąc tam widziałem podobnych Tobie. A dlaczego się tam znalazłem, już odpowiadam, aby rozwiać Twoje wątpliwości. Otóż, gdy moi ludzie zostali zabici przez bandę koziogłowych mutantów, ja sam trafiłem do ich niewoli, z przeznaczeniem na ofiarę. Niemalże mnie zabili, raniąc dotkliwie wiele razy, co poświadczyć mogą blizny, jakie noszę na ciele. Dzięki woli Al-Alnona, zostałem uratowany przez jakiś żołnierzy i majacząc ze zgrozy trafiłem do przytułku sióstr, które udzieliły mi znaczącej pomocy, niech Jedyny im to wynagrodzi. Od tego czasu męczą mnie zmory nocne i majaki na jawie, ale poza tym jestem całkiem zdrowy.
- Panie Kaługin - gdy skończył mówić do Eckela, zwrócił się do gospodarza. - Nie godzi się chyba, aby takie zniewagi i zachęcanie do mordu, uszły na sucho w domu tak znakomitego obywatela. Czy też może się mylę? Przebywałem w czasie mych podróży na wielu dworach i gościny zażywałem u wielu wielmożów, więc wiem, że za mniejsze uchybienia ludzie lądowali na pręgierzach lub ucinano im języki... |