Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2011, 18:35   #18
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
- Tak was panie lędźwia swędzą? Naści kilka miedziaków, może któryś z chłopów pozwoli waści wychędożyć jedną z owiec. - kobieta obróciła się do Gregora tyłem.
- Lędźwie? Nie, zdrowy jestem, ale dziękuję za troskę. W owcach też nie gustuję, chyba że masz na myśli kobiety z lokami na głowie. Jak tak, to lubię rude. A języczek masz pani cięty, zupełnie jak szpicruta co nią jedna moja znajoma lubi wywijać. - odpowiedział plecom.
- Z kurtyzaną można porozmawiać bezpośrednio, bez sztucznych ozdobników i silenia się na wykwintność czy ogładę. I mówiąc porozmawiać, mam na myśli porozmawiać. Tu chyba się nie da, a miałem nadzieję że będzie można. - rzucił jeszcze odchodzącej.
- Tobie zaś chciałem zwrócić uwagę, że pokrzykiwać możesz na chłopów. Ja po prostu zadałem pytanie i uzyskałem na nie odpowiedź. Niezbyt mnie satysfakcjonującą, ale tak też bywa. Jak może zresztą usłyszałeś, akurat ta panna nie potrzebuje nikogo kto by ją wyręczał w odpowiedziach. Jeżeli zaś uraził cię mój język, to słowa których ona użyła, lub co ważniejsze, że wie coś o chędożeniu owiec powinny sprawić że teraz albo powinieneś się zapłonić, albo wyzwać ją od najgorszych. Bo niewinną panienką z klasztoru to ona nie jest.- zwrócił się do krzepkiego mężczyzny który przed chwilą wyzwał go od chamów. Nie wiedząc zaś jak ten na napomnienie zareaguje, mocniej ścisnął kij. Ten jednak prawił już jakieś głupoty, stojąc przy kupcu. Gregor ciężko westchnął. ”Kolejny fanatyk. Dlaczego jest ich zawsze tak wielu? Pewnie myślenie ich boli, więc wolą bezkrytycznie stosować się do jakichś praw czy kodeksów.” Wprawa straciła wiele na swym uroku, który odwrócił się tyłem i odszedł kilkanaście kroków, ale skoro już się z karczmy ruszył, to równie dobrze mógł pójść ze wszystkimi.

Las był ciemny i niebezpieczny. Wiadomo, jak każdy las w Imperium. Z pewnym rozbawieniem obserwował chłopów i drwali, gdy rzucali przestraszone spojrzenia na lewo i prawo. Niektórzy z najemników również zachowywali się niezwykle nerwowo. Byli jeszcze dość daleko od miejsca napadu, gdy wiatr przyniósł zapach krwi. Rozbawienie młodzieńca błyskawicznie się ulotniło. Gdy dotarli do pobojowiska smród krwi był już nie do wytrzymania, naciągnął zatem szal na usta i nos.

Gregor „brudną robotę”, czyli taplanie się w posoce i przeszukiwanie ciał pozostawił reszcie. Już po pobieżnych oględzinach można było stwierdzić, że taka ilość krwi nie mogłaby wypłynąć z tych kilku ciał. Wiedział to każdy kto opatrywał odciętą kończynę, a on miał w tym spore doświadczenie. Nawet z daleka widział że wszyscy ochroniarze padli od strzał. ”Ktoś zadał sobie wiele trudu z tą krwią, kozimi głowami, spędził więc tutaj dłuższą chwilę. Miał zatem czas na dobicie rannych. Dlaczego kupca zostawiono żywcem? Rozmyślając odszedł na bok, szukając miejsca gdzie mógłby wytrzeć buty z krwi, gdy zauważył ruch gdzieś w krzakach. W pierwszej chwili sądził że to tylko wiatr poruszył gałęziami, ale gdy do jego uszu dotarł ledwie słyszalny jęk, stwierdził że trzeba to sprawdzić. Cofnął się kilka kroków i wziął pochodnię od jednego z chłopów. Wrócił na miejsce i odgarniając kijem gałęzie wszedł w chaszcze. Już po kilku krokach zobaczył nieprzytomnego, opartego o drzewo mężczyznę, w którego prawe ramię wbita była strzała, identyczna jak te którymi zabito ochronę kupca. ”Prawdopodobnie jeden ze zbrojnych, jeżeli uda się go ocucić może dużo powiedzieć, jeżeli oczywiście cokolwiek widział.” Gregor przykląkł przy nieprzytomnym. Szybko ocenił jego stan.
- Leży tu już kilka godzin, mocno krwawiąc. Nie widać obrażeń głowy, ani innych ran niż ta od strzały, więc stracił przytomność z powodu dużej utraty krwi. - zamruczał pod nosem. ”Trzeba szybko się nim zająć, inaczej nic nikomu już nie powie.” Wbił pochodnię w ziemię, uważając żeby płomień nie dotykał krzaków. Zrzucił plecak i odpiął od pasa torbę. Otworzył ją i wyjął skórzany pas z wieloma kieszonkami i pętelkami w których były przybory których potrzebował. Wziął nożyce i obciął przesiąknięty krwią rękaw, rozcinając go tak, aby nie pociągnął przy zdejmowaniu za strzałę. Następnie wziął kawałek sznura z zawiązanymi węzłami i obwiązał ramię powyżej rany, zaciskając mocno. Odczekał chwilę, aż krwawienie się zmniejszyło, a następnie obmył ranę wodą z manierki. Podniósł rękę i sprawdził czy grot przeszedł na wylot, ale niestety tak nie było. Na wszelki wypadek obmacał ciało i z zadowoleniem wyczuł grot strzały tuż pod skórą.
- Masz szczęście, straciłeś tak dużo krwi że wycinanie głęboko siedzącego grotu skończyłoby się dla ciebie śmiercią. Jakbym go zostawił to pewnie by trzeba było dość szybko rękę ci odjąć, a tak masz szansę. - powiedział do nieprzytomnego mężczyzny, biorąc do ręki nieduże obcęgi. Przytrzymał nimi strzałę w pewnej odległości nad raną i szybkim ruchem ułamał drzewce. Następnie wziął krótki, bardzo ostry nóż i przeciął skórę w miejscu gdzie był wyczuwalny grot. Pociekło trochę krwi, metal zgrzytnął o metal. Gregor palcami rozchylił nacięcie żeby grot mógł lekko wyjść i zdecydowanie nacisnął na drzewce. Strzała zagłębiła się w ciało, a grot wyszedł z drugiej strony. Obcęgami chwycił za grot i wyciągnął resztę strzały. Mężczyzna jęknął głośno z bólu, który przebił się nawet przez nieświadomość. Gregor przybliżył resztki strzały do płomienia pochodni i szybko, lecz uważnie obejrzał. ”Dzięki niech będą Shallyi, grot cały, nie rozszczepił się, nic nie zostało w środku, nie widać też żeby jakieś drzazgi odłupały się od drzewca. Nie powinno się jątrzyć. Odrzucił strzałę i sięgnąwszy po flaszkę mocnej przepalanki skropił nią płótno którym przetarł rękę pacjenta. Następnie wziął igłę, nić z jelita owcy i zszył obydwie rany, nie zważając na jęki bólu rannego. Odciął kawał płótna i owinął nim rękę, a następnie obwiązał bandażem żeby nie spadło. Zdjął sznur i z niepokojem przyjrzał się opatrunkowi. Pojawiło się kilka plamek krwi, ale na tym się skończyło. ”Wygląda na to że nić trzyma, o ile nic się nie wda, będzie żył i będzie miał rękę. Teraz zaś przyda się miętówka Olafa.”. Do niewielkiego, metalowego kubeczka nalał sporą porcję alkoholu i wypił duszkiem. Spojrzawszy na rannego skrzywił się z niechęcią, ale nalał drugą porcję i zmusił go do wypicia. Ten krztusząc się przełknął i po chwili otworzył oczy. Gregor przemył szybko ubrudzone krwią narzędzia i chowając je zawołał.
- Niech ktoś mi tu pomoże, mam rannego! Trzeba go przenieść!-
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 09-02-2011 o 10:51. Powód: Gramatyka
Balzamoon jest offline