Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2011, 19:17   #144
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Przed tobą nie ukazało się żadne miejsce. Gdy ciemność się rozmyła, ty spadałeś. Spadałeś w dół, w przerażającą pustkę, będącą światem, gdzie ongiś trenowałeś swe umiejętności. Powróciły dawno zwalczone uczucia bezradności, słabości i strachu. Pamiętałeś to wszystko... nawet te osamotnienie. Zrodziły one trudny do nazwania rodzaj bólu, który świdrował twoją głowę, i wywoływał w tobie te haniebne odczucia. Nie mogłeś wyzwolić swej broni. Bałeś się...
- Harmonia... - gdzieś pomiędzy świstem wiatru wyodrębniłeś znany ci głos.
Wkrótce na granicach jaźni usłyszaleś niesamowitą muzykę...

***

- DOŚĆ!!!- Ao wszedł natychmiastowo między nieskończonych. - Wiem że targają nami silne uczucia, ale nie usprawiedliwia to robienia żadnych głupstw. Ani w wykonaniu Szajela, ani pana..- Ao odwrócił się teraz bardziej w stronę generała. - Wiedział pan jakie jest ryzyko a jednak pozwolił pan jej iść. Podjął pan decyzję i teraz pan nie może jej żałować. Nie stać nas teraz na dowódcę który żałuje swoich decyzji.- Teraz patrzył na Szajela. - Polecisz do Minas'Drill i co zrobisz? Chcesz wiedzieć? Zginiesz. Jedyna droga żeby coś zmienić to droga do końca. Teraz to nie Tańcząca Błyskawica potrzebuje nas, ale to my potrzebujemy jej.- Odwrócił się do reszty. - Możemy zamartwiać się losem, być strapieni o przyszłość. Ale możemy z podniesoioną głową zadać cios naszym wrogom. Nie wiem jak wy, ale ja chcę móc sobie spojżeć jutro w twarz. Mogę zawieść, ale nie mogę się poddać. Wiecie dlaczego? Bo wielu we mnie wierzy. I dlatego nie mogę się poddać. Nie trafiliśmy tu przypadkiem, każde z nas jest wyjątkowe. I dlatego możemy to zrobić. Chcę wiedzieć już teraz. Czy wstaniecie, i pójdziecie walczyć? Dla siebie i innych.
- ZAMKNIJCIE SIĘ! WSZYSCY! - krzyknęła w końcu Chichiro, chwiejnym głosem. - Zginęła nasza przyjaciółka, jedna z nas, Nieskończonych, a wy... A wy teraz zamierzacie się kłócić? Może nie powinnam zabierać tutaj głosu, bo nie jestem z wami od początku. W ogóle nie powinno mnie tu być. Ale jak widzicie, jestem. I sama nie wiem, co mówię, ale... Uszanujcie śmierć Shakti i jeśli naprawdę zamierzacie wrzeszczeć na siebie, róbcie to gdzie indziej.
Nagle wszystko pękło. Słychać było charakterystyczne uderzenie. Cały lód, który Yue zrobił niedaleko nich, rozsypał się na drobne pyłki. Patrzył na nich spod swojej grzywy. Trudno było określić jego nastrój. Powoli zaczął iść w ich stronę. Jego ręce drżały. Czy takie są początki...Upadku? Nie dopuszczał takich myśli. Lecz gdy skojarzył fakty, które zostały wykładane na uczelni..."Pierwsze objawy Upadku", wiedział, że musi reagować.
- Generale. Czy możemy pomówić na osobności? Może być to krępujące. - ostrzegł stanowczym głosem Springwater.
Wtrącenie się pozostałych członków wyprawy było dla generałem kubłem zimnej wody. Mężczyzna zrobił kilka kroków do tyłu, po czym obrócił się i schował swoje ostrzy do pochwy na przypiętym znowu pasie. Spojrzał na Yuego umęczonym wzrokiem, po czym oddalił się wraz z nim pośród drzewa rosnące obficie za bramą wymiarową.
Szajel słuchał wypowiedzi innych osób patrząc się w ziemie i przetrawiając to co powiedział wcześniej generał. Ponieważ przełożony odszedł wraz z Springwaterem tancerz nie odpowiedział mu, ale miał zamiar uczynić to w przyszłości. Teraz kierował nim gniew i smutek a to jest zła kombinacja emocji. Jako, że Ao został wraz z nim zwrócił się do niego.
- Nie wiesz co się stanie jeżeli wrócę i ja tego nie wiem. Ale muszę go odnaleźć. Nie masz pojęcia jak to jest szukać kogoś całe życie a potem dowiedzieć się gdzie on jest. - Szajel kierowany wściekłością zacisnął pięści,a jego kostki pobielały. - Nie mam zamiaru wykonywać rozkazów generała który własną siostrzenicę skazał na śmierć swoim rozkazem! - nie wiedział czy przełożony to usłyszał, teraz Szajel chciał się po prostu wykrzyczeć.
- Proszę bardzo, ale ja Ci nie pomogę. Mam zadanie do wykonania. Tylko mam małą prośbę. Spójrz swoim bliskim w twarz po powrocie. Na twarz tego Harla i każdego kto na ciebie liczył. Możesz też spojrzeć na moją, bo ja też na ciebie liczyłem.
- Ao cały czas patrzył na tancerza, bez oznaki uczuć na twarzy.
- Ja ci pomogę... - wtrąciła się szeptem Chichiro, wyłaniając się zza pleców Szajela. - Bez względu na to, co wybierzesz, jeśli tylko będziesz chciał, pomogę ci... - Wzruszyła ramionami, wpatrując się z ziemię.
Szajel spojrzał się gniewnie na Ao i syknął tylko - Nie prosiłem Cie o pomoc. Nie zrozumiesz świata który jest dla Ciebie obcy...- tancerz chciał mówić dalej lecz wtedy wtrąciła się Chichi. Arlekin nabrał tylko powietrza w płuca i nic nie odpowiedział. Zadrżał cały z zimna i emocji po czym mruknął cicho... - Sam muszę to zrobić... nie chce by inni ginęli przez to że znowu będę za słaby...
- A sam chcesz zginąć? - spytała, podnosząc wzrok do góry. Ledwie powstrzymywała łzy, które chciały spłynąć po jej policzkach. - Chcesz zostawić przyjaciół?
Szajel westchnął i poklepał dziewczynę delikatnie po głowie. Zrobił to odruchowo, widział że jest ona smutna. - Nie chce zginąć. Ale muszę odnaleźć i ojca i tego kto zrobił to Shakti. Jednego by z nim w końcu porozmawiać, drugiego by dokończyć to co przerwał swoim podstępem...
-W takim razie, jeżeli chcesz go dopaść, musisz iść z nami.- Twarz Ao przestała być kamienna.- A jesteś silniejszy niż myślisz. Bo to nie fizyczna ani mentalna siła decyduje o naszej potędze. Wiesz co o niej decyduje? Wola walki i to ile jesteśmy w stanie poświęcić siebie dla tych których kochamy. Poznasz swoją prawdziwą siłę gdy to zrozumiesz.
- I uważasz, że dokonasz tego sam? Sam odnajdziesz swojego ojca, a potem sam pokonasz tego, który zabił Shakti? Sądzisz, że ci się uda? Spójrz w jakim jesteś stanie... Ale... Ale kim ja jestem, by móc ci doradzać. Wybacz - wyszeptała, po czym odwróciła się na piętach i ruszyła w stronę wykopanego dołu.
- To czemu tu siedzicie i słuchacie się go! - tu wskazał ręką stronę gdzie zniknął generał. - Zamiast walczyć i szukać tego kto zabił Shakti. Gdzie tu wola walki!? - wybuchnął tancerz po czym westchnął całkowicie bez sił. - Nie rozumiem tego... Jak zawsze nie rozumiem...- Po tych słowach arlekin podszedł powoli do Chichiro i spojrzał w dół gdzie spoczywała Shakti. - Chciała żebym nauczył ją tańczyć... - mruknął cicho i opadł na kolana przed dołem. - Wszystko mnie boli... Ciało,dusza i umysł...
Ao rówinierz podszedł do grobu, stał jednak za pozostałymi.
-Są...różne rodzaje walki...każdy ma prawo wybrać swoją...nie oceniam ani jego ale ciebie...ale...potrzebujemy się wszyscy nawzajem.

W tym momencie z lasu wyłonił się generał i Springwater. Nieskończeni podeszli do towarzyszy.
- Trzeba ją zakopać. - stwierdził generał.
Zmęczony mężczyzna ukląkł na ziemi i chwycił w garści grudki zamarzniętego piachu. Cisnął je do płytkiego grobu.
- Żałuję, że pozwoliłem jej być z nami. Tak bardzo żałuję... ale choćbym chciał, niczego już nie zmienię. Przezwyciężę ból i nie pozwolę, aby to się powtórzyło. Nigdy więcej. - powiedział cicho do Szajela. Tak zachowuje się prawdziwy mężczyzna.
Arlekin westchnął tylko nic nie odpowiadając. Spróbował wstać ale nawet na to nie miał już siły. Zaczynał czuć wielkie zmęczenie. Tańce które wykonywał na balu i w walce, odpieczętowanie broni oraz wybuch wściekłości, wszystko to skumulowało się pozbawiając chłopaka niemal wszystkich sił.
Yue przeleciał wzrokiem po wszystkich obecnych. Nie odezwał się słowem. Jego wzrok utkwił jednak chwilę dłużej na postaci Chi. Po chwili opuścił wzrok i ruszył przed siebie, znikając gdzieś między drzewami.
 
Jendker jest offline