Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2011, 23:06   #13
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Stare drzwi, choć solidne, przedstawiały niewielkie wyzwanie dla wytrawnych poszukiwaczy przygód. Cyganka szybko uporała się z zamkiem, następnie jednak pan Rzewuski przeprosił ją na stronę, obawiając się umieszczonych w odrzwiach pułapek. Sam też odsunął się nieco i znalezionym kijem pchnął podwoje. Przeciągle zaskrzypiały zawiasy, zatrzeszczały stare deski, a pośród ich odgłosy wkradło się jakieś mechaniczne brzmienie. Wtem z trzaskiem i rumorem w drzwiach padł cios wytrącający Polakowi drąg z ręki. Podróżnik odskoczył, masując obolałą dłoń. W ciemnym przedsionku wisiała uruchomiona pułapka – straszliwa siekiera zamocowana na sprężynowym mechanizmie.

Wnętrze rezydencji ziało mrokiem. Ostrożnie spoglądając do środka, dało się rozpoznać szeroki korytarz, dość przestronny, by zmieścić w nim motocykl i bagaże. Ukontentowani, że nie zapomnieli zabrać lampy z wraku, podróżnicy zapalili światło i przekroczyli progi domu. Ostrożna eksploracja ujawniła jeszcze jedną pułapkę – pod tylnymi drzwiami deska podłogowa była poluzowana, a pod nią znajdował się domowej roboty potrzask ze szczękami z przerdzewiałych noży i widelców. Poza tym rezydencja była pusta. Penetrując zarówno parter, jak i piętro, a nawet niewielką piwniczkę, natykali się na pomieszczenia dawno splądrowane i pozbawione istotnych sprzętów. Być może kiedyś willa świeciła bogactwem, a jej wystrój stanowił dumę właścicieli, ale od tych czasów zdaje się, że hałastra szabrowników ogołociła miejsce do szczętu. Osobliwie okiennice i drzwi pozostawały mocne i porządnie utrzymane. Wreszcie członkowie ekspedycji skierowali kroki po stromych schodach na wieńczący budowlę strych. Pan Ouwerkeerk, choć był w stanie iść o własnych siłach, przyjął pomocną dłoń panny Montgomery.

A strych prezentował gościom zupełnie inną historię. W tym niewielkim kwadratowym pomieszczeniu o czterech oknach jakaś zagubiona dusza zgromadziła przedmioty potrzebne jej do marnej egzystencji. Na desce sufitu wisiała lampa naftowa z połową zbiorniczka. Od lewej strony poczynając znajdowało się posłanie złożone z obrzydliwej starej pierzyny i względnie nowej derki. Dalej drewniany stojak z drylingiem – trójlufową strzelbą śrutową i zapasem amunicji. Następnie stołek z miską, niewielkim kawałkiem mydła i przyborami do golenia, a pod nim wyszczerbione naczynie nocne. W przeciwnym od posłania kącie stał stół, który nieszczęśliwie został zalany przez wodę skapującą z nieszczelnego dachu. Na stole, oprócz nędznej kolekcji narzędzi i przyborów pisarskich, leżała mała książeczka w skórzanych okładkach. Książeczka została kompletnie przemoczona, ale dało się odczytać wytłoczone w skórze litery „DROGIEMU M.D. PRZYJACIELE Z LONDYNU”.

Nad stołem wisiał jeszcze rysunek techniczny o zagadkowym znaczeniu.


Okiennice strychu wyglądały na cztery strony świata, czyniąc to miejsce punktem dogodnym do obserwacji lub do obrony. Zaś za okiennicami nastawał już zmrok.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline