Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2011, 12:50   #44
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Zgodnie z ustaleniami poczynionymi wczoraj Sharlene i Eugen stawili się po wieczór we “Wronach” by spotkać się z Dianą Valnor. W lokalu panował tłok. Ursyn razem z pomocnicami krzątali się przy szynku usługując gościom. Nowo przybyli zaczęli rozglądać się po wnętrzu w poszukiwaniu kobiety. Dostrzegli ją przy stole ustawionym w rogu sali. Siedziała tam w towarzystwie młodzieńca wyglądającego na jakieś 20-25 lat odzianego w habit. Gdy tylko ich dostrzegła gestem dłoni dała znak by się przysiedli.

- Witajcie. Siedzę tu już ponad godzinę. Myślałam, że coś się wam przytrafiło. Gdzie są pozostali?


- Coś im wypadło - powiedziała Sharlene krótko, przysiadając się obok niej.

- Tak jak uzgodniliśmy mam ze sobą fragmenty dziennika, które udało mi się zdobyć. Przynieśliście księgę?

- Mamy kopię -
stwierdził Eugen, rozglądając się po lokalu w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby przynieść mu lampkę wina - oryginał niestety nie jest w tej chwili dla nas dostępny - powiedział spokojnie. - Pozwoli pani, że zamówię jakieś wino? Dla pań? - spojrzał pytająco najpierw na Sharlene, potem na Dianę - dla pana? - jak by dopiero zauważył mężczyznę w habicie.

- Czerwone, dziękuję -
odparła Sharlene.

Kiedy już napitki znalazły się na stole młodzieniec towarzyszący Dianie zabrał się za przeglądanie dokumentu. Po kilku minutach uważnego studiowania znaków obrzucił wzrokiem Eugena i dziewczynę po czym wyszeptał coś do kobiety.

- Hmm wygląda na to że sama księga niewiele nam da. Do jej odcyfrowania będziemy potrzebowali kilku informacji, których może dostarczyć jedynie Kemper. Teraz pewnie chcecie zerknąć na mój fragment dziennika. Oto i one.

To mówiąc kobieta rozłożyła na stole kilka pomiętych kartek.

Sharlene sięgnęła po nie i rzuciła na nie okiem. Eugen w skupieniu przeglądał kartki przeczytane już przez Sharlene. W czasie gdy tych dwoje było zajętych przeglądaniem nowo pozyskanych fragmentów dziennika drzwi karczmy otworzyły się z trzaskiem i do środka wpadł zdyszany Ankarian.

Gdy dostrzegł Sharlene i Eugenena, siedzących razem z Dianą, przeklnął pod nosem. Może jednak nie było jeszcze za późno, ale nie mógł tracić czasu. Szybko podszedł do ich stolika.

- Musimy porozmawiać, to ważne - powiedział do razu i nawet nie spojrzał na Dianę i jej towarzysza.

Eugen spojrzał na Elfa, przeprosił damy i człowieka w habicie, wstał i poszedł z nim na stronę.
- Erm, po pierwsze, fajnie że wpadłeś, po drugie, martwiliśmy się, po trzecie, o co chodzi? Nie możemy posiedzieć wszyscy razem i pomyśleć nad ułożeniem tej układanki?

- Później powiem co się ze mną działo, ale muszę porozmawiać z Tobą i Sharlene. Przełóżcie to spotkanie z Dianą lub każcie jej trochę poczekać, bo nie ma czasu. To o czym chcę porozmawiać jest bardzo ważne - odparł od razu elf, zerkając w stronę stolika przy którym siedziała jeszcze Sharlene, Diana i ten mężczyzna w habicie.

- Ta kobieta może nam pomóc, już w zasadzie to zrobiła, dlaczego mielibyśmy przekładać spotkanie? Nie rozumiem. Może teraz to powiedz? Wiesz, jak to będzie wyglądało, gdy zawołamy jeszcze Sharlene? - powiedział Eugen.

- Chodzi o moje zniknięcie. Dowiedziałem się czegoś bardzo ważnego. Nie możemy ufać Dianie - powiedział po chwili Ankarian, przy ostatnich słowach, ściszając głos, aby tylko Eugen go usłyszał.

- Dobra, plan jest taki, że podejdziemy teraz - razem - jeżeli mi pozwoli, to przepiszę te parę kartek z pamiętnika i umówimy się na spotkanie z nią za dwa, trzy dni tłumacząc się, że musimy teraz pędęm udać się w miejsce, gdzie możemy odnaleźć trop zabójcy naszego kolegi. Powinna zrozumieć, jak nie, to spróbuję z nią pogadać trochę inaczej - Eugen mrugnął porozumiewawczo do Elfa. - Idziemy? Cokolwiek się nie wydarzyło, nie możemy już się bawić w taką amatorkę, grajmy w tą grę tak, żeby nie wszyscy orientowali się w naszych zamiarach...

- Tylko szybko - odparł natychmiast białowłosy i westchnął.

- Sharlene, mamy dobre wieści, być może uda się namierzyć mordercę! - niemal wykrzyczał radośnie Eugen, podchodząc z powrotem do stolika razem z towarzyszem. - Pani wybaczy - powiedział do Diane - wczoraj zaszło...niezmiernie ważne i wstrząsające dla nas wydarzenie, jesteśmy jeszcze nim wstrząśnięci... - ciągnął Eugen.

- Teraz? - Sharlene uniosła brwi. - A ty gdzie byłeś? - zwróciła się do Ankariana.

- Później powiem, ale jeśli mamy znaleźć tego mordercę, to nie możemy tracić czasu - powiedział szybko, mając nadzieję, że nie będzie musiał długo przekonywać, aby Sharlene odeszła od stolika i porozmawiała z nim.

Dziewczyna westchnęła.

- Tak czy siak, to chyba już wszystko, co miałyśmy sobie do przekazania, prawda? - spojrzała na Dianę. - W razie potrzeby gdzie będziemy mogli się spotkać ponownie?

- Fragmenty dziennika możecie zatrzymać, dysponuję kopią. Co do księgi to chwilowo nie będę z niej mieć większego pożytku. Razem z moim przyjacielem mamy dziś jeszcze jedną sprawę do załatwienia toteż możemy się pożegnać. Proponuję spotkanie w tym samym miejscu za dwa dni. Pojawię się tu wieczorem i przy odrobinie szczęścia do tego czasu uda mi się ustalić coś więcej na temat obecnego miejsca pobytu Kempera.

Po pożegnaniu się z trójką ruszyła razem z towarzyszem w stronę wyjścia. Zostali sami przy stoliku.

- Może chodźmy na górę? - zaproponowała Sharlene. - Niemądrze będzie siedzieć tutaj. Wciąż ściga nas pół dzielnicy. Powiesz nam co wiesz o tym mordercy.

- Tu nie chodzi o morderce, ale o coś innego. Dowiedziałem się czegoś ważnego. Na górze wszystko wam powiem - odparł elf.

Dziewczyna zaprowadziła ich na górę, gdzie do tej pory mieszkała z resztą szajki. Na poddaszu nikogo nie zastali. Zamknęła za nimi drzwi.

- No, to o co chodzi?

- Zacznijmy od tego co się ze mną działo. Kiedy udałem się na spotkanie do magazynu spotkałem tego całego łowcę. Ogłuszył mnie i obudziłem się dopiero na jakiejś polanie. Tam chwilę z nim porozmawiałem i od razu zacząłem was szukać. Uzyskałem od niego kilka ciekawych informacji. - Elf bardzo dokładnie opisał im rozmowę z Falkenbergiem. - I właśnie dlatego chciałem, abyście przełożyli to spotkanie z Dianą.

Sharlene przysłuchiwała się jego wypowiedzi marszcząc brwi. Teraz usiadła na łóżku i przygryzła wargi.

- Ruda wciąż nie wie, o czym jest dziennik. Dopóki zdobywamy informacje jesteśmy przydatni. Cholera... Czemu wszystko na tym świecie musi mieć swoją cenę? - mruknęła kobieta pod nosem.

- Co teraz zamierzacie zrobić? - zapytał Ankarian po chwili.

- Razem w tym siedzimy, mój drogi, więc raczej “zamierzamy”. Hmm... Nie mam pojęcia... To robi się coraz mniej zabawne. Myślę, że póki co trzeba zachowywać się naturalnie, spotkać się z nią za te dwa dni. Skoro tylko Kemper będzie potrafił swój notes odszyfrować, to do czasu, aż Von Kemper się odnajdzie nie będziemy zagrożeni z jej strony. Z tego co mówił Oskar, to Koch dał nam tydzień na jego znalezienie, albo pośle nas do piachu. Trafiliśmy zatem między młotek a kowadło. - odezwała się Sharlene

- W porządku - zaczął Eugen - ale co z kolei ma spowodować, że zaczniemy wierzyć z kolei panu Falkenbergowi? Trzeba będzie to wszystko bardzo, ale to bardzo dokładnie przemyśleć.

- Gdyby ten cały Falkenberg chciał mnie zabić, to miał ku temu dobrą okazję, ale tego nie zrobił, więc jakiś powód, aby mu zaufać jest - powiedział elf po krótkim namyśle.

- To może powiedzieć każda grupa interesu, na którą napotkaliśmy. Innymi słowy, każda z tych napotkanych przez nas osób, czy organizacji może mieć w swoim interesie pałętających się po okolicy takich jak my, chociażby dlatego, że zwiększa to szansę odnalezienia pana niewidzialnego. Mamy Kocha, Diane, Falkenberga, kogoś jeszcze? - zapytał Eugen.

- Jeszcze Borha, ale z tego co wywnioskowaliśmy, to nas wystawił. Miał na celu to samo, co reszta tych, jak to nazwałeś, “grup interesu”. Wszystkim będziemy potrzebni tak długo, jak do czegoś się przydajemy. Jak tylko nasza użyteczność dobiegnie końca nie będą mieli powodów, żeby zostawić nas przy życiu. Wychodzi zatem na to, że nikomu nie możemy ufać - powiedziała Sharlene.

- Jeszcze ten dziwny magiczny starzec... - zamyślił się Eugen.

- Czekaj... dziad umiał czarować... Natknęliśmy się na niego tego samego dnia, co na naszą Rudą. Zwróciłeś może uwagę na wzmiankę o “wiedźmie” w notkach Kempera? - mruknęła kobieta po chwili zamyślenia. - Może po prostu za dużo kombinuję, ale Diana wygląda mi właśnie na kogoś takiego.

- Acha. Przypuśćmy, że Diana to wiedźma z jego notek. Kim wtedy jest starzec? - zapytał Eugen.

- Ponoć ona i jej pomagierzy dopuścili się jakiegoś strasznego mordu. Ruda wyszła cało z odwiedzin dziadygi, więc... może to jakiś jej znajomy? -
powiedział kobieta.

- W porządku. Nie, zdecydowanie nie w porządku - zmieszał się Eugen. - Zupełnie straciłem obraz sytuacji, muszę chyba na spokojnie odtworzyć sobie wszystkie wydarzenia sprzed paru dni i zastanowić się, co przegapiliśmy. Naprawdę nie chciałbym myśleć o ewentualności, że wszyscy nasi potencjalni pracodawcy chcą nas zabić. Bo wykorzystać - co do tego nie mam możliwości. Z drugiej strony - litości, ci wszyscy bandyci, szpiedzy, spryciarze do tej pory by nie wpadli na odwiedziny w jego domu? Nie wpadliby na przeszukanie półek? Boję się, że ta sprawa ma jeszcze ze dwa dna, a my nawet nie dotarliśmy do pierwszego.

Elf słuchał po prostu całej tej rozmowy, nie poświęcając jej dużej uwagi. Bolała go jeszcze głowę, wiec wolał się nawet nie odzywać. Nagle przypomniał sobie o czymś ważnym ,ale tylko dla niego. Dlaczego do cholery nie zdzielił tego łowcy przez łeb, aby poczuł, jak bolało, gdy dwa razy był prze niego ogłuszony. Jednak szybko zrozumiał dlaczego. Falkenberg miał dwa metry wzrostu,więc nie skończyłoby się to najlepiej dla elfa.

- Ankarian? Słuchasz? Co o tym sądzisz? - Sharlene zwróciła się do elfa.

- Tak, tak... - odparł szybko Ankarian. - Zdaje się na wasze pomysły, bo jestem zmęczony i nie potrafię wymyślić nic dobrego.

- Chodźmy zatem, pokażę Wam moje miejsce...a może pójdziemy sami, Sharlene? - uśmiechnął się Eugen - Ankarian wydaje się być zmęczony, a Oskar nie powinien się martwić o nas. - Co powiesz na lampkę najlepszego wina, jakie piłaś w życiu?

- Chętnie - uśmiechnęła się i popatrzyła z politowaniem na elfa. - Zapłaciłam za gościnę w gospodzie pod “Złotą Różą”. To w dzielnicy kupieckiej. - Podała mu dokładną lokalizację nowej kryjówki. - Mam nadzieję, że trafisz. Jak wie się, gdzie leży, to nie trudno ją znaleźć.

Kiedy wszyscy wyszli z powrotem zamknęła drzwi na poddasze.

Przez dłuższy czas szli razem - miejsce, o którym opowiadał Eugen nie było położone daleko od “Złotej Róży”. Eugen poprowadził Sharlene przez uliczki Dzielnicy Kupieckiej.
- Zwróciłaś uwagę na to, jak czasami ulice tutaj potrafią zmienić bieg? - zagadnął.

- Mhm. Ale nie często mam potrzebę chodzenia po mieście. Do tej pory “Wrony” były miejscem, w którym spędziłam osiemdziesiąt procent czasu od kilku lat - odparła kobieta.

- Dlaczego? - zaciekawił się Eugen - Ja sam spędziłem sporo czasu w zamkniętych pomieszczeniach, ale gdzieś chyba wychodziłaś, co?

- Aż tak za mną źle nie było, że gniłam cały czas w jednej knajpie - Sharlene zaśmiała się. - Wychodziłam. Nawet często. Były to jednak wyprawy... nocne, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Wracaliśmy z chłopakami zanim zrobiło się jasno. Potem zazwyczaj oni gdzieś sobie wychodzili, a ja pilnowałam naszego dorobku. - Tu prychnęła do siebie. - Z resztą, nawet teraz, kiedy wynajmowaliście pokoje u Ursyna można było to zauważyć.

- Hm...czyli takie wypady, podobne chyba jak naszego Niziołka - zastanowił się Eugen. - Ale coś chyba poza wyprawami, odpoczynkiem po nich i pilnowaniem robiłaś, nieprawdaż?

- Nie obraź się, ale nie lubię rozmawiać o tym, co robiłam. Zostawmy ten temat. - Kobieta uśmiechnęła się do niego.

- Carpe diem, jak to mawiają Bretończycy...oczywiście, milady - Eugen wykonał dworski ukłon - Szanujemy damy, a czymże jest dama bez tajemnic swych?

Sharlene uniosła brwi z uśmiechem. Nie odpowiedziała.

Po chwili dotarli do sporej i zadbanej kamienicy. Nie widać było żadnych jasnych oznaczeń, herbów - w zasadzie nic, poza znanym od lat Eugenowi motywem - wymalowanym na czerwono Mannsliebem na drzwiach. Przed nimi wartę sprawował Elf, tym razem inny niż ostatnio. Eugen przyjrzał się mu uważnie.
- Witaj, Nairadzie, jak tam idzie nauka historii?
Elf spojrzał na Eugena niewzruszony, po czym odpowiedział - Wiesz, trapią mnie dwie rzeczy - nie jestem w stanie dotrzeć do informacji o tym, jaki rocznik ‘Graala’ był najgorszy w Bretonii... - spojrzał taksującym wzrokiem na Sharlene -...oraz, jaki kolor sukien był najmodniejszy w Marienburgu w poprzedniej dekadzie.
Eugen zastanowił się przez chwilę, po czym odparł - Zdecydowanie 2522, zapewne skutek Burzy, a kolor - indygo.
Elf bez słowa otworzył ciężkie drzwi. Eugen przepuścił Sharlene przodem, prowadząc ją do wnętrza lokalu. Przeszli przez kolejne drzwi, gdzie Eugen powitał się z dwoma mężczyznami w charakterystycznych kapeluszach - Sharlene zauważyła błysk metalu broni palnej u pasa jednego z nich. Weszli do głównej sali. Jak zwykle, słychać było delikatne nuty wydobywane z harfy, bardzo ciche i dyskretne rozmowy.
W sali było około trzydziestu osób - połowa stolików była wolna.
Eugen zastanawiał się, jak Sharlene odbierze wystrój tego miejsca - stonowany, ale widać było koszty, jakie musiał ponieść właściciel lokalu. niesamowicie dobrze wykonana podłoga z dębowych desek, przepięknie wykonane krzesła i stoliki - właśnie, stoliki, a nie grubo ciosane ławy, różnokolorowe lampy je zdobiące, obrazy na ścianach - i to całkiem ładne, przedstawiające piękne kobiety, Elfy, historię Imperium i kilka ciekawych krajobrazów.
Nie widać było Illy - wyjątkowo Eugen odetchnął z ulgą; nie będzie ‘spojrzeń pełnych błyskawic”.
- Usiądziemy? - wskazał Sharlene miejsce przy dwuosobowym stoliku, oświetlonym lampą dającą światło fioletowego koloru.
Podeszła kelnerka, Eugen szepnął jej coś na ucho. Po chwili przed Eugenem i Sharlene pojawiła się deska z kilkoma rodzajami serów, pękata butelka ciemnego, gęstego - i dobrze pachnącego wina oraz koszyk z winogronami.
- To jest “Graal”, rocznik 2502, jeden z lepszych, gęste, pyszne, wytrawne, z nutą bergamotki i świeżo ściętej trawy, smakuje ci?

- Mhm, dobre - mruknęła kobieta po jego skosztowaniu. - Zawsze tu taki tłok? - Rozejrzała się dookoła. Zdecydowanie podobał jej się nastrój, jaki tam panował.

- A to zależy, co jest w programie, jaka jest pora roku - dużo bywalców to najlepsi studenci, bądź ci najbogatsi - puścił oko do Sharlene - oprócz tego wszyscy, których...hm...poziom edukacji pozwala przejść przez “wrota”. Ilonie chodziło o to, żeby zrobić maksymalnie bezpieczny i dyskretny lokal, ale taki, gdzie wiele osób będzie się mordować, żeby wejść do środka - uśmiechnął się - widzisz, to wino na przykład kosztuje trzydzieści koron. Nie dostaniemy raczej kolejnej butelki aż tak wypasionej, ale po pierwsze, chodzi o przyjemność, nie ilość, po drugie, muszę ci jeszcze pokazać ewentualne nasze pokoje, po trzecie - jak poprosimy o kolejną butelkę dostaniemy coś gorszego, na przykład “Bretońskie Wytrawne” za marne 5 koron - podniósł lampkę do ust i wypił kolejny łyk.

- Hmm... Straż stanowi długouchy przy “wrotach”? Jeśli jest sam a wejść zechce dwadzieścia uzbrojonych gentlemanów z rodzaju tych drabów z Jamy, to marnie to widzę. Chyba, że jest stąd jakieś inne wyjście - odezwała się Sharlene.

- Wyjść jest kilka - zastanowił się Eugen - a główne wejście...cóż, Elf jest może niepozorny, ale nie wiem, czy zauważyłaś kilka rzeczy - zaczął wyjaśniać Eugen - po pierwsze, same drzwi są takie, że bez mocnego huku, który zaalarmuje cały lokal się nie obejdzie. Po drugie, zauważyłaś otwory w suficie zaraz za drugimi drzwiami? - Spojrzał uważnie na Sharlene. Gdy nie zauważył potwierdzenia w oczach, kontynuował - są jeszcze koledzy z tymi nowymi zabawkami na proch strzelniczy, ale przede wszystkim - wszystko, co widziałaś, prowadzi tylko i wyłącznie do lokalu. Miejsca na nocleg są w innym budynku.

- Cóż, nie wygląda to aż tak źle, przynajmniej tutaj. Ważniejsze raczej jest lokum, które proponujesz. - Kobieta łyknęła wina. - Robi się późno. Dokonajmy oględzin tego drugiego budynku i wracajmy. Tak czy siak na razie zostaniemy w “Różach”. Oddałam Piliusowi wszystko, co udało mi się zawinąć w ciągu paru ostatnich miesięcy, a Oskara wkręciłam do kuchni. Dopóki można proponuję wykorzystać tamto miejsce. I tak ryzykowałam, żeby nas tam wkręcić. Knajpka uczęszczana jest przez stałych bywalców, którzy wiedzą jak do niej trafić. Nie kręci się tam nikt spoza pewnego kręgu społecznego. - Uśmiechnęła się dopiwszy lampkę wina. - Bardzo dobre - mruknęła.

- Zdrowie! - Eugen wziął trochę winogron na drogę, po czym wstali od stolika i zaprowadził Sharlene do kolejnych drzwi, przykrytych gobelinem - podniósł go delikatnie, żeby dziewczyna mogła zobaczyć okucia.

-Chodź, pokażę Ci pięterko...

Schody prowadziły na górę, po czym korytarz, którym szli przekształcił się w położony wysoko taras - zdumiona Sharlene zobaczyła, że kamienica była w rzeczywistości zbudowanym na bazie kwadratu umocnieniem, w środku którego znajdował się ogród i szeroki, dwupiętrowy murowany obiekt.
Eugen pokazał towarzyszce okno.
-Tam jest pokój, który może być do naszej dyspozycji. Z każdego pomieszczenia na poziomie ziemi jest zejście do kanałów, oczywiście takie, które otwiera się w jedną stronę. Proszę, tym razem ty nie pytaj, skąd, co i dlaczego. Jest jeszcze ciekawiej, gdy miejsce to gości jakiegoś ważnego Elfa...ochrona jest, powiedzmy - mocno wypasiona - uśmiechnął się. - No i są jeszcze pomieszczenia, gdzie można pograć w rozmaite rzeczy, ale raczej nie można nastawiać się ani na niskie stawki, ani na proste karczmarne gry.

Zeszli z tarasu po schodkach, Eugen wyciągnął klucz, otworzył drzwi, potem kolejne i pokazał Sharlene pokój. Nie był duży, ale był bardzo czysty i schludnie urządzony. Miejsca starczyłoby na trzy pojedyncze łóżka, teraz było jedno duże...i parę pustych butelek po winie.
- Okno wychodzi dokładnie na schody, którymi trzeba zejść. Co o tym myślisz? - powiedział, mając nadzieję, że Sharlene nie zauważy rąbka sukienki, którą zostawiła w jego pokoju Illy - kawałek wystawał spod kołdry. Niestety, wyglądało na to, że ona zauważyła. Wyszczerzyła się do niego.

- Więc to o taki rodzaj relacji musisz dbać? - zaśmiała się.

Eugen zmieszał się - erm...powiedzmy, że dwie wolne dusze lubią latać razem, bez zobowiązań, od czasu do czasu, aby oddalić się chociaż na chwilę od szarości tego świata na co dzień...

- Całkowicie zrozumiałe. - Kobieta uśmiechnęła się kącikiem ust patrząc na puste butelki po winie. - Cóż, jak się to posprząta to będzie jak znalazł.

Eugen spojrzał na czystą podłogę, półki bez kurzu, szafę, która nie wykazywała oznak brudu.
- No dobra, te trzy puste butelki wezmę teraz. A odnośnie …- machnął ręką na skrawek sukienki - powiedzmy, że nie chodzi o pościel, tylko o to, żebym znalazł zawsze czas dla damy, która prowadzi to miejsce - żeby porozmawiać, albo pobyć trochę w jej towarzystwie. W zasadzie jestem to jej winien za pewną sprawę sprzed lat, ale mniejsza o to...idziemy?

- Ależ ja o nic nie pytam. To twoje sprawy - uśmiechnęła się Sharlene. - Tak, chodźmy.

Po niedługim czasie dotarli do ‘Róży’.

*****

Sharlene i Eugen poszli do miejsca o którym mówił Eugen, a elf dotarł do 'Róży'. Zastał tam Oskara i przekazał mu co z pozostałymi. Odpowiedział mu też co się z nim działo i już kolejny raz dokładnie opisał rozmowę, która przeprowadził z Falkenbergiem. Nie chciał długo rozmawiać, bo był zmęczony. Potem poprosił niziołka, aby zaprowadził go do jakiegoś pokoju i tam od razu położył się na łóżku, aby trochę odpocząć. Dosyć długo był nieprzytomny, więc mimo wszystko nie zbierało mu się na sen i dużo czasu minęło zanim w końcu usnął.
 
Saverock jest offline