Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2011, 13:49   #13
Tohma
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Wysłuchawszy przemowy Johanna i ewentualnych pytań ze strony swoich kompanów Kael rozważył wszystkie za i przeciw i doszedł do wniosku, że misja może nie okazać się całkowitym fiaskiem, jeśli tylko ich prywatne cele nie wyjdą na jaw i nie będą kolidowały w trakcie przebiegu zadania.
Lekko zaintrygowała go nowa postać, dołączona do ich grupy trochę po czasie, która jak i on nie wypowiedziała ani słowa podczas ich małego zebrania. Szybko jednak przestał zwracać na niego uwagę, skupiając się bardziej na omawianych sprawach.
Gdy obrady dobiegły końca Kael oderwał się leniwie od kolumny, o którą stał oparty i rozejrzał się powoli po reszcie zgromadzenia. Wszyscy w pośpiechu zaczęli opuszczać świątynie, miał chwilowe wrażenie, że jego siostra zerka na niego szybko, ale odwróciła wzrok zanim zdołał się przekonać czy to nie wytwór jego wyobraźni.
Opuściwszy pokój zobaczył, że świątynia nadal jest, o wiele słabiej niż poprzednio, zapełniona motłochem. Nie przejął się tym zbytnio i skierował się w stronę fontanny stojącej na dziedzińcu, którą zauważył już wcześniej. Była magicznie oświetlona tak więc, gdy wyjął mapę Wrót nie miał problemu z odczytywaniem najmniejszych symboli nakreślonych przez jego ojca. Ujrzał wyraźną czerwoną kropkę podpisaną Welon Sukkuba. ~Kusząca nazwa~ pomyślał i zwinął mapę. Miejsce wyznaczone przez jego rodzica znajdowało się nie tak daleko od dzielnicy świątynnej postanowił jednak nadłożyć drogi i pozwiedzać. Późna godzina jeszcze nie wybiła, a on nie był ani głodny, ani zmęczony.

***

Spacer minął mu w miarę spokojnie i miło, nie licząc bandy młodych opryszków, która stojąc pod jednym pubem i będąc wyraźnie pod wpływem czegoś mocniejszego, zaczęła wykonywać w jego stronę wyraźnie seksualne gesty i nawoływać, by pół-elf przyszedł do nich "pobawić się". Po czymś takim Kael zacisnął tylko dłonie w pięści i zesztywniały ze złości skierował się czym prędzej w stronę Welonu. Zaczynał nienawidzić tego miejsca.
Pokonawszy próg celu swojej podróży jego nozdrza uderzył słodki kwiatowy zapach wymieszany z zapachami kuchennymi. Zrobiło mu się niedobrze i zaczął się cichutko modlić, by jego ojciec przez przypadek nie skierował go do burdelu. Obejrzał główne pomieszczenie zaintrygowanym wzrokiem, nie zobaczył jednak nic wyjątkowego oprócz posągu pięknej kobiety, nagiej, okrytej tylko prześwitującym materiałem. Wyraźnie dało się odczuć od niego silną magię, buchającą z całej kamiennej postaci. Usta rzeźby były otworzone ukazując lekko naostrzone zęby a oczy rozwarte w wyrazie ogromnego szoku, wpatrywały się prosto w stronę Kaela. Brązowowłosy otrząsnął się z wrażenia jakie wywarło na nim dzieło sztuki i skierował się w stronę pustego baru. Usiadł na jednym z miejsc i rozejrzał się raz jeszcze po sali. Było tu niezwykle cicho jak na karczmę. Ludzie siedzieli z półprzymkniętymi oczami na obitych miękkim materiałem krzesłach i tylko niektórzy wydawali się pogrążeni w rozmowie. Reszta trwała w letargu raz po raz sięgając po kielich wypełniony trunkiem bądź wzdychając głucho.
Strach zaczął gnieździć się gdzieś w sercu Kaela, gdy w końcu zaczął pojmować magię całego tego miejsca. Nie zdążył jednak przemyśleć całej sytuacji, gdy przed jego oczami, które skierowane miał na deski kontuaru, znalazła się nagle szczupła blada dłoń. Spojrzał szybko do góry, by ujrzeć wpatrującego się w niego mężczyznę o rudych jak płomień ogniska włosach nastroszonych na całej głowie i szarozielonych oczach, w których błyskały wesołe ogniki. Mężczyzna był bardzo szczupły i widać to było nawet pod głęboką czernią jego stroju. Uśmiechnął się szeroko na widok badawczego wzroku Kaela i rzekł:
- Witamy w Welonie, mam nadzieję, że piękno tego miejsca jeszcze cię nie odurzyło i zdołasz mi wyznać swe imię.
- Kael... - powiedział siląc się na silny głos, jednak nie szczególnie mu to wyszło. - Ojciec... to znaczy Davaver z Elturel, mój ojciec, powiedział, że zarezerwuję mi u was pokój na czas pobytu we... wrotach - odchrząknął nerwowo widząc, że uśmiech nie znika z ust karczmarza, a oczy nadal świdrują jego własne. Gdy powiedział co miał powiedzieć uśmiechnął się niepewnie mając nadzieję, że nie zrobił z siebie głupca.
- Ach tak, oczywiście. Twój ojciec był tutaj kilka godzin temu i wszystko załatwił. Może jednak przed skierowaniem się do pokoju zechcesz zjeść tutaj coś ciepłego, rozkoszując się chwilą medytacji? - Pół-elf odwrócił się lekko od rozmówcy i jeszcze raz zlustrował spojrzeniem salę pełną odurzonych gości. Nie wiedział czy do końca można to było nazwać medytacją... Uśmiechnął się jednak najmilej jak potrafił i odrzekł:
- Wolałbym jednak zjeść posiłek w zaciszu własnej kwatery. Jutro czeka mnie ważna wyprawa i nie chciałbym być... rozpraszany - tutaj wykonał sugestywną pauzę - przez jakiekolwiek inne sprawy. - Rudowłosemu troszkę zbladł uśmiech, kiedy usłyszał te słowa, jednak zaraz rozkwitł na nowo.
- Oczywiście. Oto klucz do twojego pokoju, pierwsze drzwi po lewo na piętrze - powiedział i podał mu mały przedmiot. Kael wstał szybko, omal nie przewracając się o odsuwające się krzesło i skierował się w stronę schodów. Obrzucił jeszcze raz uważnym spojrzeniem rzeźbę sukkuba, której siła magii wyraźnie spadła, ale nadal dało się ją wyczuć. Spojrzał jeszcze raz na mężczyznę przy barze z postanowieniem, że jutro przed wyjściem wypyta się o historię tego posągu. Zobaczywszy jednak, że mężczyzna nadal wgapia się w niego z delikatnym uśmiechem w mig znalazł się w swoim pokoju. Odetchnął cicho opierając się o drzwi kwatery.

***

Otworzył oczy, kiedy pierwsze promienie słońca zaczęły oświetlać jego pokój. Przeciągnął się z przyjemnością odnotowując, że jest jeszcze wcześnie rano i ma dobre dwie godziny, żeby się nie spóźnić na spotkanie. Przetarł pewnym ruchem oczy i rozejrzał się uważnie po pokoju. Wczoraj nie zdążył tego zrobić, zbyt przetłoczony dniem, położył się i zasnął jak kamień, odrzucając wpierw swoje ubrania po całej kwaterze. Zawsze sypiał nago i nigdy nie stanowiło to do niego szczególnego powodu do wstydu. Wstał i skierował się w stronę wnęki przy drzwiach, w której stała ogromna misa napełniana gorącą wodą, służąca do kąpieli. Teraz jednak była pusta a Kael oparł się o jej brzeg i zaczął oglądać swoje ciało w sporym lustrze przywieszonym na jednej ze ścian wnęki. Nigdy jakoś nie przejmował się zbytnio swoim wyglądem. Doceniał piękno przekazane mu przez jego elfią matkę, ale ostatnio coraz bardziej zaczęła go denerwować jego mieszana natura. Ciągle mylono go z kobietą. Zebrał swoje długie włosy w kitkę i uniósł ją wysoko chcąc sprawdzić jakby wyglądał w krótkich włosach. Po chwili patrzenia na siebie krytycznym wzrokiem doszedł do wniosku, że z jego szczupłym ciałem, delikatnymi rysami to i tak mało by pomogło. Poza tym lubił swoje włosy i nie miał zamiaru się ich pozbywać. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Oderwał się od swojego odbicia i zaczął szukać w pospiechu swoich ubrań. Nie zdążył jednak znaleźć nawet bielizny, gdy pukanie się powtórzyło. Warknął głucho i przeplatał swoją sylwetkę peleryną. W dłoń złapał małe ostrze, które zawsze miał przy sobie na wszelki wypadek i uchylił lekko drzwi spoglądając kto niepokoi go tak wcześnie rano.
- Witam, usłyszałem, że chodzisz po pokoju, więc przyszedłem zapytać czy przynieść posiłek do pokoju czy wolałbyś zjeść w sali? – Głos karczmarza doszedł jego uszu zanim zdołał nawet zobaczyć jego twarz. Odchylił szerzej drzwi i ujrzał uśmiechniętego rudowłosego, przeszywającego wzrokiem jego nagie ramie i kawałek klatki piersiowej, której nie zdołał okryć materiałem. Kael zmrużył gniewnie oczy.
- Śniadanie zjem na dole, ale poproszę misę ciepłej wody, muszę się oporządzić przed wyjściem.
- Oczywiście, zaraz przyniosę. – I już go nie było. Pół-elf odetchnął cicho i skierował się szybko w stronę łoża, by znaleźć pozostałe części ubrania. ~Nie mógł przysłać służki?!~

***

Kiedy wszedł do głównego pomieszczenia uderzyła go pustka tego miejsca w porównaniu z wczorajszym tłumem. Oprócz niego znajdowała się tutaj tylko jedna postać – gnom siedzący przy barze i sączący leniwie piwo z kufla. Kael usiadł przy jednym z okrągłych drewnianych stołów i spojrzał w kierunku sukkuba. Magia przestała być wyczuwalna, był pewien, że gdzieś tam głęboko w kamiennej piersi, nadal się tli, ale została wyraźnie stłumiona. Odwrócił wzrok i ujrzał zmierzającą w jego stronę postać z talerzem jadła oraz pucharem wina. Posiłek został przed nim postawiony i usłyszał ciche „smacznego” po czym został sam, wpatrując się w swoje kolana ze wstydem. Poliki paliły go żenująco, gdy przypomniał sobie o sytuacji sprzed pięciu minut - starał się naciągnąć na nogi swoje długie buty leżąc na plecach z nogami wyciągniętymi w powietrze i w tym momencie wszedł On z misą parującej wody. Do teraz miał przed oczami kpiący uśmiech jaki wykwitł na twarzy rudego. Otrząsnął się z przytłaczającego uczucia i zaczął jeść śniadanie w milczeniu, raz po raz biorąc łyk pysznego elfickiego wina. Kiedy skończył jeść i wyprostował się z uśmiechem najedzenia na twarzy zobaczył, że drzwi przybytku otwierają się i kolejny gnom przekracza jego próg. Kael odwrócił wzrok myśląc, że to pewnie znajomy tego przy barze.
Posiedział tak chwilę, rozkoszując się uczuciem sytości. Zdawał sobie sprawę, że niewiele czasu zostało do wyjścia i że za chwilę będzie musiał opuścić Welon, by zdążyć na czas, chciał jednak poznać historię tajemniczej rzeźby. Ukradkiem spojrzał w stronę kontuaru, gdzie dwójka gnomów kłóciła się w najlepsze, nie zwracając uwagi na otoczenie. Wyłowił wzrok karczmarza, który zaraz podszedł do niego i zabrać puste naczynia.
- Życzysz sobie czegoś jeszcze przed wyjazdem? – zapytał stając obok. Kael przełknął ślinę odganiając wstydliwe myśli i zapytał:
- Chciałbym poznać historię tej rzeźby. Wyraźnie czuję jej magię i podejrzewam, że to za jej sprawą wczoraj cała sala pogrążona była w letargu, mam rację? – spojrzał ostro w stronę rudowłosego, któremu szeroki uśmiech jak zwykle gościł na twarzy.
- I tak i nie – odpowiedział nie ruszając się z miejsca. – Po pierwsze to nie jest rzeźba. To spetryfikowany sukkub.
- Słucham?! – spojrzał szybko w stronę posągu i zaczął się przyglądać. Rzeczywiście było to piękne dzieło, każdy szczegół urodziwego demona został uchwycony na kamieniu. ~A więc dlatego magia cały czas tli się wewnątrz. Wystarczy jedno zaklęcie i będziemy tu mieli prawdziwego potwora.~ - Ta myśl specjalnie go nie pocieszała, więc wrócił wzrokiem do rozmówcy, który z uwagą śledził jego ruchy. – Spetryfikowana?
- Zamieniona w kamień.
- Wiem co to znaczy! Ale przez kogo, jak?! Czy to legalne? – wypytywał siląc się by jego głos nie brzmiał zbyt natrętnie.
- Przeze mnie, zaklęciem, owszem – odpowiadał rudowłosy cierpliwie. – Musiałem tylko załatwić parę spraw z zarządcą, sypnąłem groszem i jest. – Kael wgapiał się w szczupłą postać z otwartymi ustami. Czy to możliwe, że ktoś taki był potężnym magiem, który mógłby zamienić w kamień permanentnie! I to sukkuba!
- A ten letarg, którego byłem wczoraj świadkiem to jej magia?
- Owszem. Wzrasta gdy jest wielu gości, czyli wieczorami. Poza tym pomagam jej troszkę nakierowując ją na odpowiednie tory. Rankiem, gdy zazwyczaj mamy mało odwiedzających tłumię jej magię całkowicie – odpowiedział ze stoickim spokojem. Pół-elf chciał zapytać dlaczego nie został więc wczoraj odurzony i dlaczego sam karczmarz jest na to niepodatny, ale doszedł do wniosku, że pewnie zaklęcia blokujące działają przy barze, żeby nie przeszkadzać osobą, które rozmawiają. Nie wiedział, że powód jest zupełnie inny i nie ma nic związanego z zaklęciami blokującymi.
- Czy to wszystkie pytania? Jeśli tak myślę, że powinieneś już iść, gdyż możesz się spóźnić na umówione spotkanie. Wiem, że Johann tego nie lubi.
- Skąd… - zaczął Kael, ale człowiek odwrócił się plecami i zaczął zmierzać w kierunku baru. Nie miał wyboru. Wstał i powoli skierował się w stronę pokoju, by zabrać ekwipunek i ruszyć w drogę. Kiedy spakowawszy się szedł oddać klucze od pokoju myśli nadal kłębiły się w jego głowie. I pytania, wiele pytań. Oddał klucze patrząc na karczmarza z większą ostrożnością niż poprzednio. Ten jedynie skinął mu głową i powiedział, że pokój będzie na niego czekał aż wróci, a gdy pół-elf opuszczał Welon usłyszał jeszcze ciche słowa „owocnej podróży”.

***

Pierwszym co zanotował przemierzając szybkim tempem ulicę Wrót była piękna pogoda. Słońce oświetlało delikatnie całe ulice i mało chmur przemierzało błękitne niebo. Warknął cicho przesłaniając sobie oczy przed oślepiającymi promieniami.
Doszedł zmachany przed świątynie i rozejrzał się w pośpiechu. ~Spóźniłem się?!~ - pomyślał, ale nagle ujrzał postać mężczyzny stojącą niedaleko. Kiedy zdał sobie sprawę, że to jeden z jego towarzyszy całe zdenerwowanie nagle opuściło jego myśli i ruszył w jego kierunku.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.

Ostatnio edytowane przez Tohma : 09-02-2011 o 13:54.
Tohma jest offline