Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2011, 16:54   #21
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tak, sesja, która podniosła mi ciśnienie wysoko... i bynajmniej nie swoimi pozytywnymi cechami.

Po kolei:
- wielowarstwowy scenariusz, który nie ma szans się rozwinąć z banalnego powodu - zaiwaniania z akcją. Kiedy gracze mają coś z sobą ustalić, zbudować jakieś kolejne warstwy scenariusza czy własnych działań? Sorry, mogę cokolwiek ustalić i napisać tylko popołudniami. Większość z tych ustaleń idzie w komin, bo akcja zdąży już gdzieś pognać. Pisanie w RO sprowadza się do liniówki - odpowiadania na bodźce MG, nic więcej. Może ktoś, kto ma dziennie kilka godzin czasu...
- tempo... powtórzę i podkreślę - może gdyby graczy było 3 a posty nie wymagały żadnej wzajemnej interakcji...
- kreacja świata. Która jest, ale jej nie ma, choć jest. Pojawianie się elementów świata, które akuratnie są komuś do czegoś potrzebne jest często denerwujące. Gracz podejmuje jakieś decyzje bazujące na tym co wie postać, po czym nagle okazuje się, że w scenerii jest coś co powoduje, że podjęta decyzja jest idiotyczna. Przypomina mi to Toonsy - nigdy nie wiadomo co wyskoczy zza rogu, co masz w ekwipunku i czy ktoś nie wyciągnie jokera...
- wodolejstwo. Ściśle powiązane z powyższym. Płynny świat i zagrywki MG zmuszają do pisania cholernie dokładnych opisów wszystkiego. Bo jak nie, to w następnym poście okazuje się, że śrubka we wsporniku się poluzowała i galeryjka się zawaliła zabijając 50 zbrojnych i smoka, który przechodził obok. Chcąc cokolwiek zrealizować trzeba się napisać opisując wszystko po kolei do ostatniej śrubki, ale i tak...
- zlewanie deklaracji. Nie ważne co napiszesz i jak napiszesz - MG i tak zrobi swoje. Na dodatek jeszcze napisze, że deklaracja była nieistotna dla akcji, w ramach usprawiedliwienia. Tak, zdecydowanie. Ostrzelanie fałszywego Inkwizytora przed jakąkolwiek rozmową nie miałoby żadnego wpływu na akcję...
- prowadzenie postaci zależnych gracza jak się chce i jak jest potrzebne, nawet jeżeli działania te nie mają sensu i posadowienia w deklaracjach
- wisienka na tort - prowadzenie postaci gracza...

Wypadałoby wspomnieć o słabej - z mojego punktu widzenia - komunikacji pomiędzy mgami. W rekrutacji wyraźnie zaznaczyłem, że mam czas tylko na tło (choć jego - tła - zadanie i kompetencje nie zostały w końcu ustalone). To naprawdę nie był mój pomysł, aby impreza odbywała się "Pod Złotą Monetą". Pierniczenie, że stałem się graczem wtedy kiedy opowiedziałem się po jakiejś stronie jest durne. Po jakiejś (dowolnej) stronie trzeba się było opowiedzieć, by coś ugrać... Pominę już fakt, że to działania MG wymusiły opowiedzenie się po stronie D’Arvilów. Kedgar był postacią, która zawsze i w każdej sytuacji starała się coś ugrać. Prawda jest też taka, że bez wjazdu Młokosa do miasta część II RO by się nie odbyła w tym składzie. Jednak to w sumie nieistotne.


Jedna personalna ocena po sesji:
Pan Cohen - niekwestionowany król Bzur i Paradoksu. Nowy szczyt listy "u tych nie gram". Totalne dno. Szkoda klawiatury na szerszą ocenę.


Sesja w sumie - Liniowiec jakich mało. Zwłaszcza patrząc od strony gracza. Dlaczego?
Zacznijmy od początku. Odbywa się jakaś impreza. Pomijam tutaj całą otoczkę - która, będąc ważną - nigdy nie zaistniała. Będąc zaplątanym w przygotowanie imprezy Kedgard nie wiedział kto jest na imprezie, ile osób, z kim przybyły, etc. Co ważniejsze - będąc świadomym tego w jaki sposób podkłada się w okolicy świnie (pewnie sam też nie raz podłożył) Młokos nie sprawdził co zawierają prezenty. Liniowo zmierzamy więc do wyciągnięcia głowy. Pojawia się napięcie i jakieś próby zamiecenia pod dywan całej sytuacji. W następnej chwili TGV z akcją liniowo zmierza do stacji "ochrona wystrzelała wszystkich gości" (logikę i możliwości czasowe zagrywki pomijam). Żeby ta sytuacja miała jakikolwiek sens i logikę piszę posta z którego wynika, że wybuchła panika i popuszczały nerwy. W następnej scenie - liniowo, a jakże - pomijając deklarację gracza (Kusznicy z dachu nie strzelają pomimo rozkazu), kierując nawet jego postacią (Młokos wychodzi przed bramę); rozpoczyna się, wymuszona przez MG, rozmowa Kedgara z Inkwizytorem. Gadu gadu przeradza się w inne gadu gadu... W każdym razie znajdujemy się w scenie kolejnej - gdzie znów liniowo (czekając grzecznie na cios; przy okazji ignorując - znów - postaci zależne) Kedgard schodzi ze sceny. Wreszcie.

Każda ze scen prowadziła prosto do jakiegoś punktu, którego nie dało się uniknąć. Jeżeli zawiązanie akcji jestem w stanie zrozumieć, to reszta jest niczym więcej jak odhaczaniem punktów z liniówki. W powiązaniu z nadpisywaniem akcji przez pozostałych graczy sprawiło, że miałem, jako gracz, tak związane ręce, iż gra w zasadzie nie miała nawet sensu, nie mówiąc o przyjemności.
Popełniłem jako gracz dwa błędy w tej sesji (poza przystąpieniem do niej - próbkę możliwości gm Cohena przecież już miałem w "scenie ze scyzorykiem") - nie wycofałem swoich ludzi z mostu (zostawiając całość sprawy Kressowi i Wittamowi, zapominając przy okazji im pomóc kusznikami), później - nie wykorzystałem kuszników do wykoszenia profesorka, Kressa i Wittama.
Ale - szczerze - jeżeli Kedgard nie zszedłby w poście MG to w następnym moim poście dostałby śmiertelnie od własnego człowieka - zdrajcy są wszędzie...


Co doprowadzało mnie do szału w tej sesji - poza zlewaniem deklaracji - to brak logiki. Przykład - wystrzelanie gości - nawet matematyka nie pasuje, nie mówiąc o czasie.
W RPG musi istnieć jakaś płaszczyzna porozumienia pomiędzy uczestnikami rozgrywki. Albo jest to opisany świat podparty jakaś mechaniką (w podręczniku na stronie 232 pisze, że...), albo logika działań i związki przyczynowo-skutkowe. Tutaj świat był nieokreślony, a logikę też szlak trafiał; bo możliwości postaci zależne były od widzimisie oraz widzikotki MG.

Jako gracz nie muszę kontrolować wszystkiego - w tej sesji jednak nie kontrolowałem nawet własnej postaci, nie mówiąc o własnych postaciach zależnych! Sorry - po co grać w takim przypadku? Aby mieć sesję więcej w liście?

Nie będę wnikał w dywagacje, czy Młokos miał podstawy do aresztowania kogokolwiek (w mojej opinii miał - był u siebie, na swoich włościach, w swoim domu). Znacznie ważniejszy jest kilkukrotnie podkreślony "wqrw o plecak". Przykro mi, ale IMHO całkowicie uzasadniony. Kedgard był postacią, która posiada -dziesiąt postaci zależnych. Nie NPCów, tylko postaci zależnych. Różnicy chyba nie muszę tłumaczyć? A może jednak?!? Niezależnie czy postacią zależną jest pies, chowaniec czy milionowa armia - zawsze działa tak samo. To gracz decyduje jakie akcje podejmuje postać zależna. Nie współgracze, i nie MG.


Za celne uważam spostrzeżenie one_worma - sposób prowadzenia akcji w sesji powodował, że w zasadzie to nie było wiadomo co jest grane. Niedookreślenia pozostawione przez MG, nadpisywanie akcji przez graczy, szaleńcze tempo akcji... czeski film, z węgierskim dubbingiem i chińskimi napisami.


Było to interesujące doświadczenie, ale... w kolejnych częściach się nie zobaczymy. Jestem najwidoczniej za słabym graczem, aby wytrzymać z mg jakim jest Cohen i wytrzymać to co generuje.
 
Aschaar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem