Habaraganath był nieco rozkojarzony. Najpierw bestie, potem jacyś dziwni ludzie, potem znowu bestie, potem statek niczym z horroru... A na statku niesamowite i dziwne istoty. A teraz chochliki, diaboły, smocze płomyki... I chłopskie kłótnie.
- Dobry dzień, nieznajomi... Wybaczcie że zabieramy wam chwilkę... mamy taki problem; moje drzewo znalazło się na jego działce bo ziemia się skurczyła a drzewo urosło. Czyje jest to drzewo? – spytał, a oba dziadki wpatrywały się w was wyczekująco. - Hę? Ziemia się skurczyła? To chyba niemożliwe, nie? W każdym razie: Z waszej rozmowy wywnioskowałem, że drzewo jest w połowie na Twojej działce, a w połowie na Twojej. To może dzielcie się jabłkami po połowie? Albo zetnijcie drzewo, albo oddajcie jabłka nam. To logiczne chyba, prawda? Ależ głupi ci chłopi...
Homunkulus podszedł do pierwszego lepszego wieśniaka i zapytał: - Hej, kolego. Mocie tu moze kiegoś czarownika, znachora albo wiedźmę? Możeście słyszeli o druidach, czy reszcie hałastry? Bardzo mi zależy.
__________________ Kiedyś ludzie byli sobie bliżsi...
Musieli...
Broń miała krótszy zasięg... |