Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-01-2011, 20:07   #131
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith po zamknięciu drzwi odetchnął lekko wiedząc, że jego prześladowczyni tak łatwo z magazynu nie wyjdzie, nawet jeśli ma klucz, gdyż aby zamkną ją porządnie postanowił zostawić w zamku kawałek klucza jaki zrobił, żeby nie dało się tego zamka otworzyć w żaden sposób. Mimo, że nawoływania elfki nie wzbudzały w nim spokoju, to fakt uwięzienia jej pozwolił mrocznemu elfu wziąść głębszy oddech.. który tuż potem został gwałtownie przerwany przez eksplodujące drzwi, które jeszcze sekundę temu były zamknięte. Przez kolejny moment stał przerażony jak wryty aż wreszcie jego instynkt nakazał mu uciekać, co zrobił bez większego namysłu wbiegając do sali tortur. Był tu już wcześniej tak więc dobrze wiedział gdzie mógłby się schować.
W pierwszej kolejności odrzucił żelazną dziewicę, zbyt łatwo było ją zamienić z kryjówki na trumnę, jednak pod stołem było wystarczająco miejsca aby przy odrobinie wysiłku się schować. Szybko wlazł więc pod niego i zaparł się mocno aby nie spaść, oraz ograniczyć trochę drżenie rąk.
Wkrótce potem wściekła zaczęła przeszukiwać salę tortur. Na początek otworzyła dziewicę, jednak drowa tam nie było. Zirytowana jeszcze bardziej znowu wzięła się za demolkę. Na szczęście stół roboczy wytrzymał uderzenia walącego się gruzu, dzięki czeku Dirth przesiedział to trzęsienie ziemi w miarę bezpiecznie.
Kiedy się ono skończyło, odetchnął z ulgą gdy wyczuł, że kobiety już nie ma w tym pomieszczeniu, a z odgłosów mógł wywnioskować iż wzięła się za demolkę następnego. Nie trwało to już długo zanim pojawiły się kolene wstrząsy i otoczenie zaczęła dziwnie wirować w oczach Diritha i zmieniać wygląd...

* * *

Śpiący drow nie miał najmniejszego pojęcia co się dzieje w jego kajucie, gdyż za sprawą w cale nie takiej złej zupy rybnej zasnął trochę bardziej niż zamierzał podczas tego całego rejsu. Jednak w pewnym momencie spiął się gwałtownie jakby przed czymś uskakiwał, co zaowocowało spadnięciem z łóżka. Nawet huk tego upadku go nie obudził, choć elf sapnął z niezadowoleniem i uniósł głowę, jednak tuż potem znowu przywalił nią bezwładnie o pokład zasypiając dalej.

* * *

Przed jednym z drowich domów w podmroku właśnie zbierał się oddział około 60 wojowników, z czego blisko połowa to były różnego rodzaju dziwaczne chimery nie wyglądające na zbyt przyjazne. Jasne było, że dojdzie tutaj do walki, jednak około setka broniących się mrocznych elfów wspieranych przez dwie kapłanki i Matkę Przełożoną pewnie zajmowali pozycje obronne.
Po stronie atakujących do bramy podeszła tylko jedna chimera po czym odwróciła sie od niej plecami jakby na coś czekając. Tak tez było. Wytatuowany wojownik szedł pewnym krokiem w stronę bramy z szerokim uśmiechem na twarzy. Kilkanaście kroków przed nią przyspieszył po czym wybił sie w powietrze wyskakując wprost na chimerę, która jeszcze bardziej wyrzuciła go w powietrze przerzucając nad bramą.
Obrońcy tylko z politowaniem patrzyli jak lecący elf dobywa w powietrzy sejmitarów i zamierza wylądować w samym środku grupki przeciwników, którzy już szykowali dla niego kilka włóczni. tuż potem byli bardzo zdziwieni, jak napastnik jednym poziomym cięciem zdołał zbić niektóre z włóczni robiąc sobie miescje do wylądowania, a drugim od razu tnąc pierwszy lepszy cel, a następnie wyprowadzając cios za ciosem jak pod wpływem furii nie zważajac zupełnie na wszelkie próby obrony. Jednocześnie cały czas napierał do przodu i był w ruchu, co bardzo utrudniało obrońcom trafienie go. Dirith w tym momencie siekał zaciekle w co tylko się dało, jeśli nie miał w zasięgu uderzenia czyjejś głowy lub torsu, to ucinał ręce lub nogi, w zależności od tego co mógł trafić.
Matka Przełożona ze zirytowaniem patrzyła na to w jaki prosty sposób jej podwładni dali jednemu z przeciwników wejść na dziedziniec i jak nie mogą sibie z nim poradzić. Choć mogłaby już teraz rzucić jakieś zaklęcie, to uważała, że ten owy drow to nie problem i bardziej należy sie martwić gdy reszta z wojowników Riktela ruszy do ataku. Oni jednak tylko stali bezczynnie i uśmiechali się obserwując dobre widowisko.
A było co obserwować, gdyż jeden mroczny elf właśnie odrąbywał głowę kolejnej ofiarze i tym sposobem już około dwudziestu obrońców leżało we własnej posoce. Nie wiedząc jak sobie poradzić z tak agresywnym i nieuchwytnym a co najgorsze bezlitosnym i nie okazującym ani kszty zmęczenia przeciwnikiem wojsko broniącego się domo zaczynało wpadać w chaos, który ewidentnie pomagał likantropowi. Trzeba było jednak przyznać, że udało im się parę razy niegroźnie zranić napastnika, lecz to nadal go nie zwalniało. Jedyne co, to go bardziej rozjuszyło po kolejnej otrzymanej ranie.
Dirith wrzasnął tylko ze wściekłości przestając na moment atakować, a zaskoczeni przeciwnicy po raz kolejny nie wiedzieli co z tym fantem zrobić. Tuż potem gapili się jak wryci na zmieniającego się mrocznego elfa. Jego ciało zaczęło gwałtownie przybierać na masie, pojawiły się drgawki które zwaliły go z nóg i zaczął wrzeszczeć z bólu. W tym czasie trzeszczały kości, a ze skóry wyrosło czarne futro poprzecinane białymi, czy też w tym przypadku czerwonymi od posoki, pręgami. wszelkie wcześniejsze rany zasklepiły się a głowa przybrała kształt tygrysiej. Gdy przemiana była skończona tygrysołak ryknął donośnie, po czym zaatakował jeszcze osłupiałych obrońców. W tym momencie tego ci się działo nawet nie można nazwać walką, gdyż bardziej to przypominało zarzynanie rozpaczliwie próbujących sie bronić mrocznych elfów przez niemalże trzymetrową rozszalałą bestię.
Obrońcy widząc, że na otwartym terenie nie mają najmniejszych szans zaczęli się wycofywać do środka domu, gdzie mieli nadzieję, że tygrysołak nie będzie już mógl tak swobodnie walczyć.
Mylili się jednak, gdyż sami będąc stłoczonymi w korytarzu nie mieli jak dobrze zaatakować, co owocowało w kolejnych ciałach które szybko padały na podłogę.
Wściekła Matka Opiekunka wyszła z głównej komnaty domu i przywołała do wiebie szybko trzech najlepszych wojowników, po czym kazała zabarykadować drzwi. Nie trwało to jednak długo zanim wrzaski ginących i wściekłe ryki tygrysa dotarły do zamkniętych drzwi. Zaraz potem Dirith zaczął się do nich dobijać. Po kilkunastu ciosach wrota w końcu nie wytrzymały i zostały wyważone. Wojownik który je próbował przytrzymać, został odrzucony w głąb pomieszczenia.
Gdy tylko tygrysołak wszedł, pozostałych dwóch wojowników rzuciło się na niego a kapłanki zaczęły rzucać zaklęcia. Najmłodsza z nich nawet nie trafiła w cel, podczas gdy jeden z wojowników został uderzony masywną łapą uzbrojoną w szpony. Siła ciosu przetrąciła mu kark tak jak stał oraz posłała w stronę stojącej obok niego najmłodszej kapłanki, która od zderzenia z twardą zbroją drowiego wojownika straciła przytomność. Następnego wojownika Dirith po prostu zagrysł, po czym ruszył w stronę wstającego właśnie i ruszającego do ataku ostatniego mrocznego alfa. Jednym ciosem przebił go na wylot, po czym kontynuował cios aż trafił także drugą kapłankę. Matka opiekunka w tym czasie z powodzeniem cisnęła w potwora błyskawicą, jednak trafiła w nadzianego zbrojnego, który już bez życia wisiał bardziej na łapie likantropa niż stał sam. Wtedy właśnie ogarnął ją strach, gdyż właśnie rozwścieczona bestia rzuciła się na głowę tego domu. Drowka próbowała jeszcze rozpaczliwie rzucić jakieś zaklęcie, jednak pod naporem ciosów padających na jej słabnące osłony nie udało się jej i podzieliła los reszty z rozszarpanych tego wieczoru mrocznych elfów.
Gdy tygrysołak skończył rozejrzał się jeszcze i zobaczył jak jedna z kapłanek właśnie się rusza i powoli odzyskuje przytomność. Podszedł więc do niej i widząc, że to jest ostatnia żywa istota w tym domy nie spieszył się z zadaniem ciosu. Kiedy już ostatnie formalności były załatwione Dirith wyszedł na balkon, z którego wcześniej Matka Przełożona obserwowała rzeź dziejącą się na dziedzińcu, po czym zaciągnął się głęboko wonią posoki znajdującą się w powietrzu, a następnie krótko ryknął aby dać znać wszem i wobec, że właśnie jeden z drowich domów został wymazany z kart historii.
Kilka chimer stojących przed brama prychnęło z lekceważenie, jakby one potrafiły lepiej, jednak żadna z nich zbyt długo nie odważyła sie spojrzeć Dirithowi w oczy.

* * *
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 31-01-2011, 17:50   #132
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Habaraganath;
Czterooka elfa obmacała twoje łóżko, ścianę i znieruchomiała, jakby się zastanawiając. Po chwili przemieniła się w mgielnego węża i niemrawo opuściła pomieszczenie przez szparę w drzwiach. Ok... jeszcze jakieś atrakcje...?! Do tego drow zwalił się z wyra, ale szybko zasnął ponownie. Ok...

Kiti;
Zagrożenie minęło, puściłaś linę i przestałaś dyndać. Resztę rejsu spędziłaś siedząc uwiązana do masztu, rozmyślając nad tym, jak smutne i tragiczne jest życie psa przywiązanego na stałe do budy.

Dirth;
Obudziłeś się wyspany i rześki. To pewnie to nad-morskie powietrze... Hm, spadłeś z łóżka. Pozbierałeś się i ze zdumieniem spojrzałeś na towarzysza, homunkulusa, który miał przekrwione oczy i minę jakby co najmniej zobaczył wczoraj ducha.

Ursuson;

Ocknąłeś się na łóżku w niewielkiej kajucie. Obok, na podobnym łóżku, spała Magini. Trochę kręciło ci się w głowie, byłeś strasznie głodny, spragniony i pamiętałeś tylko pożar i jakiegoś trolla... i jakiś dziwny, kobiecy głos!

Wszyscy;
Drzwi kajuty otworzyły się. Stanął w nich najemnik, który gestem zaprosił was na zewnątrz.
- Dobijamy do Canvas – oznajmił sucho. – Tutaj wysiadacie. Chodźcie ze mną na pokład. Magini chwilowo zostanie tutaj...
Poszliście za przewodnikiem na pokład. Spotkaliście się tam wszyscy; Dirith, Ursuson i Habaraganath. Był też ten biały wilk, siedział przywiązany do masztu i na wasz widok zaszczekał radośnie, merdając ogonem. Był ranek. Pogoda była ładna, a niebo wokół piękne.


Kapian Czarnej Rosy wyszedł wam na spotkanie, jak zawsze spokojny i skupiony.
- Witajcie, mam nadziej ze rejs był dla was przyjemny. Po drodze musieliśmy odwiedzić jeszcze jeden port, ale teraz zbliżamy się do Canvas – wskazał ręką na horyzont.

http://www.tapeciarnia.pl/tapety/nor...a_wybrzeze.jpg

Czarna Rosa mknęła w powietrzu ponad falami morskimi, a duża wyspa o skalistych brzegach zbliżała się coraz bardziej.
- Odstawimy was na brzeg – powiedział kapitan. – Ruszamy w swoją stronę, nie chcemy świadków... Kilkanaście kilometrów od miejsca gdzie opuścicie pokład znajdują się wsie. Nie chcemy się do nich zbliżać. I tak zboczyliśmy z kursu...
Wyspa na horyzoncie rosła w oczach. Mogliście ocenić, że w dużej mierze była pokryta pastwiskami i łąkami, a krajobraz był pełen wzgórz, rozlewisk i rzek. Czarna Rosa dotarła wreszcie do celu i zaczęła zwalniać, płynęła teraz ponad łąkami i trawiastymi pustkowiami. Niedaleko od brzegu zawisła w powietrzu, kilkanaście metrów nad ziemią, a na rozkaz został opuszczony charakterystyczny trap, zawieszony na wielu linach – zdałoby się, trzymających się samego powietrza. Kapitan wskazał wam trap-most na ziemię, jeden z najemników odwiązał smycz białego wilka od masztu. Wilk natychmiast wyrwał się mu i pognał po trapie na dół. Zatrzymał się dopiero już na trawie, obejrzał się, merdając ogonem.

Lineage II - Zaken's ship by ~l2zerk on deviantART

- Bywajcie zatem – pożegnał się Kapitan. – Idźcie już, mamy napięty harmonogram.
Zeszliście na ląd. No to jesteście na Canvas!
Browsing deviantART

Wciągnięto trap, Czarna Rosa powoli uniosła się wyżej i zrobił „w tył zwrot”. Statek powoli odpływał, eer odlatywał. Ty tymczasem byliście na jakimś pustkowiu!

A gdzie zamek, gdzie ciepła posadka?!
A Może By Tak się rozejrzeć...?
Ruszyliście przed siebie, w głąb lądu. Szliście po trawiastym pustkowiu, z daleko oglądając skały, wzgórza, rzeki i stawy. Wilk w szelkach z liny, ciągnący za sobą kawał tejże liny, towarzyszył wam, merdając ogonem. Koza Nostra sceptycznie podeszła do tego towarzystwa i trzymała się z tyłu.
- Me... Me! MEEEE!!! Beeee!
Beee...?!
Zerkneliście w bok. Na niewielkie wzgórze wbiegło spore stado owiec.
http://lh6.ggpht.com/_E-d_2jttzY4/R9...E/100_1662.JPG

Na widok wilka zrobiły to co czarna Rosa, w tył zwrot. Hmmm, skoro ktoś tu hoduje owce... Ruszyliście za stadkiem, na wzgórze. Ze wzgórza widać było łąki i las liściasty, a na jego skraju drewniane zabudowania i pola uprawne. Ruszyliście tam, by przyjrzeć si bliżej.

http://republika.pl/blog_sq_807244/6508822/tr/owce.jpg

Wieś. To pewnie to, o czym wspominał kapitan. Bieda tu i nędza, nie ma co...
http://www.kralovehradecko-info.cz/i...a-vesnicka.jpg

Koza Nostra już czuje się jak u siebie. Zaczęła wyżerać chwasty u płota.
Na zboczu niewielkiego wzgórza nieopodal, widać grupkę wieśniaków zajmujących się... errr tym co robie wieśniaki o tej porze roku. Coś tam sobie dłubią w polu.
http://www.polskawita.pl/_items/obra...anseny_204.jpg

Ich uwagę przykuwa ujadanie psów. Psy zareagowały na obecność wilka i obcych. Wieśniacy przerywają swoją pracę i... gapią się na was z daleka.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-02-2011, 11:32   #133
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Udało się zbiec! Zbiec ze smyczy i zbiec po trapie na dół! Nie ścigali jej, chyba nawet ucieszyli się, że sobie poszła i nie będzie rzucać beczkami po pokładzie ani strzelać harpunami. Nie zmieniało to jednak faktu że ciągnęła się za nią lina okrętowa, ale była wolna. Zbiegła na ziemię. Była dość głodna bo ryby nie smakowy jej szczególnie. Podążała za resztą zespołu, oglądając się i uważając by lina ciągnąca się za nią nie zaczepiła się o coś. Na szczęście nie szli przez las tylko przez równiny i mało tu było rzeczy o które lina mogłaby się zaczepić. Nadszedł czas by pozbyć się niegustownych szelek z liny. Chwyciła fragment uprzęży i zaczęła gryźć. Szła cały czas za resztą, żując linę i stopniowo ją przegryzając. Koza Nostra szła obok ale oczywiście nie pomogła w gryzieniu. Kiti prychnęła tylko i gryzła dalej. Kiedyś się uwolni. A była do tego głodna. Pojawiły się owce na horyzoncie. Nie było widać pasterza ani psów, w sumie było to fajne. Owce zauważyły co się święci i usłyszały chyba burczenie w jej brzuchu, gdyż zawróciły i zaczęły uciekać. Kiti naburmuszyła się , nadal gryzła linę. Nie chciała ganiać zwierzyny póki lina ciągnęła się za nią. Było by to bardzo uciążliwe i mało opłacalne. Przynajmniej wie, że jest tu zwierzyna. I to hodowlana a więc są tu ludzkie osady w pobliżu. Owce, kozy, kury, kaczki, świnki, inne przystawki. Po chwili okazało się że full luz jednak nie będzie, byli pasterze i były psy które, zaczęły szczekać. Kiti zjeżyła się, bardziej obrażona z każdą chwilą. Przeżuwała nadal linę. Trzymała się blisko wojownika, zabójcy i tego Ufo, wyglądało to lepiej no i miała większe szansy na uniknięcie ataku. Choć wilk ciągnący za sobą linę okrętową musiał wyglądać dziwnie tak czy inaczej, nawet w towarzystwie drowa, Ufo i rycerza. Aby wyglądać jeszcze bardziej na zwierzę towarzyszące podróżnym usiadła obok reszty, gryząc zawzięcie linę. Najważniejsze to przegryźć ją jak najszybciej. Czekała na rozwój wydarzeń. Było ciekawie. Wieśniacy mogli poszczuć ją psami, mogli poszczuć psami wszystkich albo rzucić się z pochodniami na drowa i Ufo. Czekała gotowa na wszystko, tak jej się przynajmniej zdawało. Zawsze gotowa była leczyć ewentualnych rannych lub rzucić czar przed rozpoczęciem jatki by zastraszyć. W końcu proste wieśniaki mogły uznać rozbłysk światła za zaczątek burzy z piorunami czy inny Armagedon. Czekała na rozwój wypadków.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 05-02-2011, 20:45   #134
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Drow kiedy się obudził i zobaczył przed sobą podłogę zdziwił się tym faktem dość mocno. Tym bardziej, że czuł się wyspany bardziej niz się spodziewał. Do tego nie pamiętał aby spadał z łóżka czyli świetnie.. chciał przez rejs dla pewności czuwać aby nie dać się zaskoczyć, a zasnął jak kłoda. Wstał więc sprawnie, po czym rozejrzał się po kajucie. Zobaczył przerażonego Homunkulusa, jakby zobaczył jakiegoś ducha, albo jak ciała zabitych w walce są łatane i powstają z martwych pod postaciami duchów.. Co takie straszna tak na prawdę nie było. Owa anomalia która wydarzyła się na lodowym pustkowiu dziesięć lat temu nie była aż tak straszna, co najwyżej dziwna i niepokojąca, ale mniejsza teraz o to.
Rozejrzał się jeszcze raz i stwierdził, że mimo wszystko raczej nie chce wiedzieć co tu się mogło wydarzyć. Zamiast tego usiadł spokojnie na swoim łóżku i założył ręce za plecami po czym uniósł je w górę co zaowocowało wydaniem strzelającego odgłosu z zastałych stawów.
Kiedy drzwi do kabiny otworzył najemnik i poinformował o dotarciu do Canvas, drow zabluźnił w duchu przeklinając się, że spał stanowczo za długo i za mocno. Czyżby się starzał? Nie to nie możliwe. Jako drow był długowieczny jak każdy inny elf i mimo iż u Riktela służył kilkadziesiąt lat (z czego przez spory okres czasu był tworzony), przez kilka lat się buntował aż w końcu zabił go po dziesięciu latach wylądował tutaj.. to i tak do osiągnięcia wieku starzenia się zostało mu jeszcze z dobre 150 - 200 lat. Dodatkowo był chimerą, a jego twórca z założenia tworzył istoty, których nie musiał potem zbytnio poprawiać czy martwić się, że co jakiś czas będzie musiał "zmieniać w nich baterie" lub odmładzać aby utrzymywać je w dobrej kondycji. Miał wystarczająco dużo pracy z przywracaniem do życia i leczeniem swoich tworów po potyczkach między nimi, choć to także służyło jako swoiste zabezpieczenie przed utrzymywaniem "przestarzałych modeli". Kiedy stwierdzał, że za dużo czasu traci na łatanie danego podopiecznego, po prostu przestawał to robić i problem z głowy.
Czyli pewnie to wina czegoś dosypanego do zupy, ale na to dowodów niestety nie miał, więc nie pozostało mu nic innego jak spokojne iść na pokład i zgodnie z umową zachować spokój.
Milczał zatem i obserwował zbliżający się ląd w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak znajdujących się w oddali siedzib ludzkich. Co prawda do końca nie mógł mieć pewności, że najemnicy nie odstawią go na jakąś inną bezludną wyspę gdzie nawet nie będzie żadnego dzikiego plemienia do zniewolenia, jednak to miało się niedługo okazać. A nawet jeśli, to Dirith miał szansę wybudować jakąś własną tratwę i spróbować się dostać na jakiś inny ląd zanim się zestarzeje, a potem już tylko znaleźć kapitana Rosy i wyrównać z nim rachunki.
Jednak z tego co mówił, to była jednak właściwa wyspa (jakby nie było do przewidzenia, że gdy przyjdzie czas na zrzucenie ich na jakiś ląd, to zawsze byłoby to Canvas nie zależnie gdzie by to było), albo przynajmniej przy odrobinie szczęścia jakaś inna wyspa z jakimiś siedzibami ludzkimi, skąd można by było dostać sie na tą cholerną wyspę, gdzie urzęduje ten cały jeszcze bardziej cholerny Silversting będący teraz w posiadaniu jego księgi.
Tak czy inaczej przyszedł czas aby opuścić ten statek i sprawdzić na jakiej wyspie ląduje. Skinął zatem tylko głową w stronę Kapitana, na którego nie zamierzał marnować więcej czasu. Wszczynanie teraz awantury zupełnie nic by mu nie dało, a w razie czego jak ciężko będzie znaleźć zielonoskórego kapitana statku? (oczywiście pomijając orków, choć tych na stanowisku kapitana okrętu pewnie także nie znalazłoby sie wielu.
Ruszył zatem za wilkiem po trapie aby zejść na ląd. Zdziwiło go jednak, że skoro ponoć przypałętał się do Magini, schodzi zatem na ląd skoro czarodziejka z sobie wiadomych powodów zostaje na statku. Trudno, po prostu dopóki to zwierze nie będzie mu wchodzić w drogę, niech robi co zechce. Ale jeśli w czymś by przeszkodził(a), to także trudno, nie będzie zmiłuj..
Będąc już na stałym lądzie spojrzał jeszcze tylko na kierunek w którym odlatywała Czarna Rosa po czym Dirith zaczął iść w stronę wspomnianych przez kapitana wsi. Po jakimś czasie dało się usłyszeć beczenie owiec, czyli jednak była spora szansa, że wyspa jest chociaż zamieszkana przez jakiś ludzi. Nie było jednak nikogo przy pilnującego stada, jedna na widok wilka owce zaczęły się oddalać. Możliwym było, że uciekają w stronę własnego bezpiecznego gospodarstwa, choć z drugiej strony mogły uciekać byle dalej w dowolnym kierunku. Jeśli tak miałoby się stać, to w takim wypadku jeśli Dirithowi znudziłoby się ganianie za nimi wystarczyło po prostu zmienić się i coś przegryźć, bo jak dobrze liczył, to mimo wszystko dwa dni przespał i wypadałoby coś zjeść. Jednakże póki co przyspieszył lekko kroku, aby nie zostawać mocno w tyle za owcami. Na szczęście nie trzeba było już długo łazić zanim pojawiły się pierwsze osady ludzkie położone na skraju jakiegoś lasu. Ot wystarczyło wleźć za owcami na jakiś pagórek. Nie mniej jednak żyli tu jacyś bardziej rozumni ludzie, więc Kapitan Czarnej rosy nie musiał się obawiać zbytnio o swoją skórę. Czas zatem dowiedzieć się gdzie tak na prawdę się znajduje i czy na tej wyspie jest coś ciekawego jeśli to nie Canvas.
Mroczny elf zaczął zatem podchodzić do gapiących się na niego wieśniaków podczas gdy wilk popisywał sie swą nieco tchórzliwą naturą i chował się na nim oraz resztą jedząc w najlepsze wiążącą go linę.. Cóż.. Smacznego..
- Witajcie. - powiedział spokojnie kiedy był już w zasięgu kilku metrów od chłopów. - Wiecie może jak nazywa się ta wyspa? Albo chociaż gdzie jest jakieś najbliższe miasto, albo jakiś zamek lub inna większa siedziba? - spytał od razu jednocześnie przyglądając się uważnie ludziom.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 06-02-2011, 03:15   #135
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Najpierw cholerny Troll, potem ucieczka na statek, dziwne głosy i przymusowa drzemka. Ursuson skubał rozwichrzoną i zaniedbaną brodę, zastanawiając się ile czasu upłynęło, od pamiętnego osaczenia przeklętego maga. Na szczęście znowu czuje twardy grunt pod stopami, a świeży powiew wiatru, niosący mniej świeże zapachy pobliskiej ludzkiej osady, działał stymulującą i pozwalał wojownikowi powoli skoncentrować myśli. Nie uszło jego uwadze, że wierna Koza Nostra pozostała u jego boku, mimo wielu okazji do wzięcia kopyt za pas.

„ Bo ja zawsze wiedziałem że to dobra Koza była”


Nie miał jeszcze czasu sprawdzić zawartości plecaka, pamiętając jednak, że nie ma tam już cennego miodu. Ważne, że nikt nie zabrał jego broni, na której podpierał się w czasie marszu, krzywiąc się czasem.

„Coś mnie w boku łupie, jakby mi ktoś kijem solidnie przejechał. To chyba od trolla. Psiakrew”

Nagle do jego uszu dobiegł przeraźliwy, choć nieco stłumiony pomruk. Rozejrzał się czujnie, lecz długą chwilę zajęło mu dojście do źródła niepokojących odgłosów. Widocznie nie jadł i nie pił nic od wielu dni, o czym został właśnie powiadomiony ostrzegawczym komunikatem prosto z trzewi. Zbliżali się do sioła i czujny nos wojownika szybko podłapał zapach świeżego chleba i pieczonej rzepy. Wygłodzone trzewia ścisnęły się z radości.

Dotarli niemal do samych zabudowań, stojąc teraz i wpatrując się w wieśniaków, oderwanych od swojej pracy i wyczekujących w napięciu na pierwszy krok grupy. Milczenie przedłużało się, i tylko psy rozszczekały się na dobre, wyczuwając wilka.

„Wilka? A skąd do cholery….a, pamiętam…”


Ursuson westchnął cicho na myśl, że będzie się musiał odezwać jako pierwszy. Nigdy nie słynął ze zdolności oratorskich, wobec opornych wieśniaków stosując zawsze międzynarodowy i bardzo perswazyjny język „Pięścioranto” Otwierał już zaschłe usta, próbując wydobyć z nich pozdrowienie, gdy niespodziewanie ubiegł go Drow.

„Do boju, tygrysie”


Witajcie! Wiecie może jak nazywa się ta wyspa? Albo chociaż gdzie jest jakieś najbliższe miasto, albo jakiś zamek lub inna większa siedziba?

- Nie zapomnij zapytać, czy nie mają czegoś do jedzenia i picia! – wojownik szepnął gorączkowo do elfa
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!
Bartosh jest offline  
Stary 09-02-2011, 17:41   #136
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Więc dotarliście bezpiecznie na miejsce. Na jakieś miejsce. Czarna Rosa odleciała z Maginią na pokładzie. Nikt z was nie przeciwstawiał się takiej sytuacji [pomimo intrygujących gwizdów i wiwatów słyszanych z daleka z pokładu statku]. Z założenia jednak samotna, nieprzytomna kobieta na statku pełnym marynarzy jest równie bezpieczna co nieprzytomna kobieta w towarzystwie drowa, Ufo i wilka. Pomijamy wojownika – Słotwini to porządny naród był…

Trafiliście zatem na sporą wyspę, gdzie dominuje krajobraz pastwisk, łąk, rozlewisk i kamienistych wzgórz. Są też owce. Jak mówią orkowie – są owce, jest dobrze! Udało się wam odnaleźć ludzką osadę, o której wspominał kapitan Czarnej Rosy. Są i wieśniacy, bez pochodni, ale za to z widłami.

Kiti; Gdy przemierzaliście równiny i łąki miałaś mnóstwo czasu na przeżuwanie liny okrętowej swoich szeleczek. Ostatecznie udało ci się przegryźć sznur w jednym miejscu, teraz wystarczyło tylko trochę gimnastyki, przełożenie łapy przez drugą szelkę z liny, trochę akrobacji, tarzania się po ziemi, i wyrwałaś się z uprzęży. Znowu wolna!

Wszyscy;

Wieśniacy przyglądali się wam przez moment. Byli wyraźnie zdumieni widokiem obcych, i to jakich! Mroczny elf, wilk, Ufo, wojownik. Wyglądaliście trochę jak grupa „przepraszam, jest tu w okolicy cyrk, bo się zgubiliśmy…?” Od razu zgadliście, iż obcy w okolicy bywają rzadkością. Żaden z wieśniaków nie chwycił jednak za pochodnię i nie rzucił się w waszym kierunku z wyciem godnym inkwizycji. Po prostu się na was gapili. Ostatecznie, była to grupka typowych, prostych ludzi, którzy na widok zbroi, broni i wilka biorą grabki i chowają się do chaty. Tak, był to raczej ten typ. Wyglądali na ubogich, zapracowanych i nieskorych do burdy. Kiedy Dirith ruszył w ich kierunku wyglądali raczej na „omg god save us” niż na „I kill you!”.

- Witajcie. - powiedział spokojnie drow kiedy był już w zasięgu kilku metrów od chłopów.
Wieśniacy skłonili się na ile umieli, jeden odważniejszy starszy chłop odparł:
- Witajcie.
- Wiecie może jak nazywa się ta wyspa?
Chwila milczenia – z reguły wie się, gdzie uprawia się pole. No, chyba ż akurat leży się w rowie ale to inna historia.
- Canvas – odparł zdaniem złożonym jeden z chłopów.
- Albo chociaż gdzie jest jakieś najbliższe miasto, albo jakiś zamek lub inna większa siedziba?
Starszy mężczyzna wskazał niedbale ręką na lasy widoczne na horyzoncie.
- Do zamku przez las – powiadomił, znów bardzo szczegółowo i ochoczo.
- Nie zapomnij zapytać, czy nie mają czegoś do jedzenia i picia! – wojownik szepnął gorączkowo do elfa
- Ano som owoce, wazyfa i mięso, ryby – powiedział z dumą chłop. – Jutro wieziem na targ ale możem i dziś sprzydyć.
Od strony zabudowań wiejskich przybiegła jakaś kobieta. Tutejsza, chłopka, uboga, zapracowana, zmarnowana, zmęczona, ot, typowy tubylec. Biegła ku wam jakby was oczekiwała. Zwolniła jednak i zatrzymała się, rozpoznawszy że nie jesteście raczej tymi, na których czekała. Mimo to, była już zbyt blisko aby zawrócić i odejść od tak. Wyczuła że zwróciła wasza uwagę i wzbudziła jakieś podejrzenia, więc odezwała się z nadzieją:
- Czy udało się wam znaleźć smoczy płomyk? Czy jesteście posłańcami?
Po waszych zdumionych minach zgadła, że nie, i dodała;
- Przepraszam, czekam na posłańców… mieli przynieść lek dla mojej rodziny… Długo czekam, oni umierają, a nikt nie przychodzi!... Nie wiem co się dzieje w zamku, gdzie się wszyscy podziali... zostaliśmy całkiem sami!...
- Nu, kiedyś było tu więcej rak do pracy – mruknął któryś chłop.
- I żołnierze. A teraz ni ma, wilki przyłażą żreć owce, bestie porywają krowy, chochliki jakie czy coś kradną z pola kapustę... – splunął inny chłop. – Przeklęta wyspa...
- Dziś w nocy zaczaimy się na to coś, co mi krowę zabrało!
- Tak. Dziś w nocy.
- Pewnie to jakieś piekliszcze.

Kobieta załamana brakiem wieści o posłańcach z lekami zawróciła smętnie w kierunku wsi. Usłyszeliście też żywą rozmowę dwóch mężczyzn i zauważyliście dwóch starszych panów, którzy usiedli z fajkami na prowizorycznej ławce z pnia drzewa przed jedną z chat.
- Tego roku są moje!
- Nie, zeszłego były twoje!
- Bzdura, dwa lata pod rząd kradłeś!
- Kradłeś! Toż to moje własne drzewo!
- Nie jest twoje!
- Jest! – oburzył się dziadek. – Mój pradziad sam je posadził, wyhodował z ziarenka! – pokazał palcami wielkość ziarenka.
- Na mojej ziemi!
- Bynajmniej! Wiesz przecież że ziemia jest płaska i kawałek po kawałku, rok z rokiem, trochę się kurczy bo brzegi obsypują się do oceanu w którym pływa! I proszę ciebie z latami to drzewo się przesuwało bo ląd się kurczył a tu na wyspie to nawet kurczy się szybciej bo wyspa też się kurczy bo tez jest na oceanie!
- Ale to wciąż moje drzewo!
- Bzdura! Jak mam córkę i ona przejdzie na twoją działkę to nie jest twoja! I drzewo też nie jest! Ono po prostu urosło i się przesunęło!
- Póki nie przesunie się z powrotem to twoja działkę jest moje!
- Nie jest nawet na twojej działce, jest na granicy!
- Aaaa bo granica też się przesunęła jak się wyspa kurczyła!
- To moje jabłka bo to moje drzewo!
- Nie, moje, bo to moja działka!!!
Dziadek zauważył was nagle.
- O nie, nie zaczepiaj ich znowu!
- Umowa to umowa! Jeśli sto osób powie, że to moje drzewo, jest moje!
- Ale i tak oszukujesz w wynikach! Naciągasz, zapominasz i nic z tego nie wynika, krętaczu!
- Spisuję sobie! – dziadek z dumą wskazał na kreski wyryte na pniu.
- Na moim drzewie?! Kto ci pozwolił pisać po moim drzewie?!
- Nie jest twoje!!!
- E! Nieznajomi! – dziadek pomachał do was laską. – Witajcie! Podjedźcie, proszę!
- Oh nie...
- Dobry dzień, nieznajomi... Wybaczcie że zabieramy wam chwilkę... mamy taki problem; moje drzewo znalazło się na jego działce bo ziemia się skurczyła a drzewo urosło. Czyje jest to drzewo? – spytał, a oba dziadki wpatrywały się w was wyczekująco.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-02-2011, 17:51   #137
 
Shawn's Avatar
 
Reputacja: 1 Shawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodze
Habaraganath był nieco rozkojarzony. Najpierw bestie, potem jacyś dziwni ludzie, potem znowu bestie, potem statek niczym z horroru... A na statku niesamowite i dziwne istoty. A teraz chochliki, diaboły, smocze płomyki... I chłopskie kłótnie.
- Dobry dzień, nieznajomi... Wybaczcie że zabieramy wam chwilkę... mamy taki problem; moje drzewo znalazło się na jego działce bo ziemia się skurczyła a drzewo urosło. Czyje jest to drzewo? – spytał, a oba dziadki wpatrywały się w was wyczekująco.
- Hę? Ziemia się skurczyła? To chyba niemożliwe, nie? W każdym razie: Z waszej rozmowy wywnioskowałem, że drzewo jest w połowie na Twojej działce, a w połowie na Twojej. To może dzielcie się jabłkami po połowie? Albo zetnijcie drzewo, albo oddajcie jabłka nam. To logiczne chyba, prawda?
Ależ głupi ci chłopi...
Homunkulus podszedł do pierwszego lepszego wieśniaka i zapytał:
- Hej, kolego. Mocie tu moze kiegoś czarownika, znachora albo wiedźmę? Możeście słyszeli o druidach, czy reszcie hałastry? Bardzo mi zależy.
 
__________________
Kiedyś ludzie byli sobie bliżsi...
Musieli...
Broń miała krótszy zasięg...
Shawn jest offline  
Stary 09-02-2011, 21:55   #138
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Hę? Ziemia się skurczyła? To chyba niemożliwe, nie?
- Niemożliwe? – oburzył się dziadek.
- Ah ta dzisiejsza młodzież – pokręcił głową drugi.
- W każdym razie: Z waszej rozmowy wywnioskowałem, że drzewo jest w połowie na Twojej działce, a w połowie na Twojej.
- Nie, jest całe na mojej!
- Wcale nie całe!
- Właśnie że całe!
- Masz sklerozę, sam zapomniałeś gdzie biegnie granica!
- Naciągacz!
- To może dzielcie się jabłkami po połowie?
- Próbowaliśmy, ale wtedy on kradł te najlepsze i największe!
- Wcale nie!
- Wcale tak a mi wciskał robaczywe! A jak było jabłek nie do pary to krzywo ciął na pół to ostatnie!
- Wcale nie!
- Robaka jak był w środku to też krzywo ciął nawet! Teraz co roku jabłka są moje, co drugi rok jego, tylko że on znowu oszukuje!
- Wcale nie!!!
- Albo zetnijcie drzewo, albo oddajcie jabłka nam. To logiczne chyba, prawda?
Dziadki spojrzał po sobie.
- Logiczne żeby oddawać jabłka nieznajomym i ścinać takie zdrowe drzewo?!
- Ale po co mam się z nim dzielić skoro to moje drzewo?! – mamrotał dziadek. – I tak to moje dobra wola że ma jabłka co dwa lata! Inaczej kradłby mi wszystko!
- Niczego nie kradnę, mój pradziad zasadził to drzewo z ziarenka! – dziadek pokazał wielkość ziarenka palcami i dyskusja zaczęła się na nowo...

- Hej, kolego. Mocie tu moze kiegoś czarownika, znachora albo wiedźmę?
Chłop wzruszył ramionami.
- Znachor był ale siem rozchorował i umarł...
Po chwili dodaje;
- W mieście som pewno czarowniki albo medyki i kleryki. Było kiedyś pełno. Jak dawny król był. Potem przyszła jakaś klątwa czy coś [drapie się po tyłku] i tyrys zostało ich mało. Czarowniki były zawsze w zamku. U króla na służbie [dłubie w zębie]. Wiedźmy ty spolili wsystki. Tu jest pole, rola, po co tłu czarowniki? – wzruszył ramionami, wskazując pole i pastwisko z owcami.
- Możeście słyszeli o druidach, czy reszcie hałastry? Bardzo mi zależy.
- Druid, a były takie zakony tu kiedyś. Po mieście chodzili nauczać i znachorowali czasem, po lasach chodzili i modlili się po drzewach. Ponoć z elfami handlowali ziołem kiedyś i melisą [drapie się po tyłku] ale putem elfy dawno temu wyjechały i druidy były biedne. A skoda, ssskoda, dobre mieli zioło...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-02-2011, 15:21   #139
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Elf był lekko zdziwiony, jednak w gruncie rzeczy zadowolony, że Kapitan Czarnej Rosy jednak dotrzymał umowy i zaoszczędził mu kłopotów z szukaniem kolejnego transportu oraz szukaniem jego osoby aby "podziękować" mu za odstawienie na inną wyspę.
Jednakże próby uzyskania konkretnych informacji od wieśniaków okazały się mało owocne. Zamiast tego Dirith dowiedział się sporo bezużytecznych informacji typu zginęła mi krowa, zniknęła cała kapusta z mojego pola lub niemal szczegółowy przebieg chorób większości wsi oraz teorie jak to ziemia staje się coraz mniejsza, którą jednakże z powodzeniem można by odnieść do rozumów aktualnych rozmówców. Skrzywił się więc wysłuchując tych opowieści, które obchodziły go tyle co zeszłoroczny śnieg. Nie pozostało zatem nic innego jak spróbować dowiedzieć się gdzie znajduje sie to miasto o którym wspominał, że urzęduje król i ruszyć w drogę nie marnując więcej czasu w tej wiosce.. bo i tak pewnie nie będzie ich stać na pomoc Diritha w ich zasadzce, a księga Riktela nie znajdzie się sama.

- To w którą dokładnie stronę znajduje się to miasto lub zamek? Czy prowadzi do niego jakaś droga może? - Powiedział spokojnie z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
Wieśniak wskazał znów w las.
- Tom pójdziecie na las to jest potem większy trakt.
Gdzieś od pastwisk odchodziła w kierunku lasu malutka dróżka. Podłoże było tu twarde i pewnie skaliste, a rośliny porastające teren niskie i krzewinkowe, więc wozy pewnie po tym jeździły a szerszej ścieżki nie wydeptano.
Znowu odpowiedź może nie należała do najdokładniejszych, jednak już przynajmniej dała jakiś mniej więcej kierunek, w którym można ruszyć. Drow skinął więc i odwrócił się w stronę lasu.. kiedy dało się usłyszeć stłumione burczenie.
~ Świetnie, czyli pewnie coś w tej zupie musiało być, skoro dwa dni rejsu przespałem jak kamień.. ~ pomyślał z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Nie miał jednak w jego mniemaniu czasu aby pomagać wieśniakom w zamian za jakieś jedzenie, ani też nie zamierzał nic od nich kupować (pomijając fakt, że nie miał nawet za co owego prowiantu kupić).
- No.. To ja idę do tego miasta, bo mam lepsze rzeczy do roboty niż tracenie czasu na problemy ludzi, których błędne teorie odnośnie kurczenia się ziemi wydają się w pełni prawdziwe jeśli chodzi o ich umysły.. - stwierdził sucho po czym ruszył do lasu we wskazanym przez chłopa kierunku nie przejmując się zbytnio czy ktoś za nim pójdzie czy nie, pewnie i tak prędzej czy później spotkają się gdzieś w mieście. Miał zamiar po drodze spróbować na coś zapolować, gdyż stwierdził póki co, że nie będzie tak bezczelnie żywił się owcami na ich oczach.
Tak więc będąc już w lesie poza zasięgiem wzroku wieśniaków oraz bezpiecznej odległości od wioski likantrop rozejrzał się uważnie, po czym zaczął spokojnie zmieniać swój kształt. Głowa zmieniła sie w tygrysi łeb, tułów trochę zwęził, a ręce i nogi zmieniły się w tygrysie łapy. W międzyczasie jego ubranie zostało wchłonięte przez szybko rosnące czarno-białe futro, a następnie w samą skórę w sobie tylko znany sposób.
Będąc pod postacią tygrysa Dirith poczuł jeszcze większy głód. Najprawdopodobniej przemiana teraz nie była najlepszym pomysłem, jednak pod ta postacią ma większe szanse na wytropienie czegoś zjadliwego, gdyż posiadał teraz nieco lepszy węch, z którego szybko zaczął korzystać. Jeśli nic nie znalazł, to ruszył dalej w stronę zamku uważnie przeszukując las w poszukiwaniu jakiejś zwierzyny, bądź jej tropów lub zapachu. Jeśli się uda, to zamierza się do niej podkraść jak najciszej i zrobić co trzeba bez zbędnego ryczenia aby nie zwracać na siebie uwagi otoczenia, Jeśli by się to udało zamierza szybko wbić kły w szyję ofiary i porządnym szarpnięciem skręcić jej kark, po czym zacząć ucztę, przy której jednak trochę uważał aby nie pobrudzić się krwią zbyt mocno.
Jeśli jednak nie znajdzie niczego po drodze, to trudno, będzie musiał jakoś "zarobić" w mieście na posiłek w jakiejś karczmie.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 15-02-2011, 00:48   #140
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Drow odszedł we wskazanym przez wieśniaka kierunku. Ursuson przez chwilę śledził wzrokiem jego postać, po czym skręt pustych kiszek ponownie nakierował jego myśli na jeden słuszny i prawdziwy tor.

„Niech sobie idzie do miasta. Dołączę do niego później. Takiego typa znajdę bez problemu, bo jego podejrzana powierzchowność aż kłuje w oczy. Oby tylko nie zarżnął po drodze zbyt wielu ludzi, bo zaraz wszystko pójdzie na wspólne konto”

- Dobrzy ludzie. Radem za wskazany kierunek, ale od dawna nie jadłem nic treściwego i chętnie skorzystał bym z waszej gościnności, ale ponieważ nie chcę na krzywą twarz wpraszać się na wyżerkę, pomogę wam, aby nikomu nie był dłużny.

To mówiąc odebrał od przechodzącego chłopa ciężki kosz wypełniony główkami kapusty, i pomaszerował raźno w stronę wskazanego składu. po solidnej i ciężkiej pracy, cała gromada weszła do centralnej izby, gdzie baby nakryły do stołu, rozlewając piwną polewkę i stawiając przed zapracowanymi półmisy pełne dobrze wypieczonej rzepy. Zęby raźno rwały twardy chleb i miękką rzepę. Zgłodniałe żołądki napełniały się pożywną papką. Piwna polewka przyjemnie ogrzewała. Nasycony do granic przytomności Ursuson pomaszerował raźno we wskazany kąt, gdzie legł, nakrywając się wyżartymi przez mole skórami.

Obudził się z krótkiej drzemki, przeciągnął aż zatrzeszczały mu stawy, i radośnie pobiegł do pobliskiego stawu, gdzie w zimnej wodzie wymoczył zadek. Wracając napotkał idącą z brudnymi ubraniami kobietę, z którą zagadał swawolnie i wkrótce oboje zniknęli, aby z dala od ciekawskich oczu pograć w warcaby. Odświeżony, powrócił do sioła, gdzie chłopi szykowali wóz, na który ładowali plony. Miejscowi skinęli na niego, oznajmiając, że nie wiedzieli, że uda im się tak szybko zebrać kapustę, i szybciej niż zwykle mogą wyruszyć w stronę zamku aby zapłacić konieczną daninę.

Ursuson szykował się do drogi, sprawdzając ekwipunek. Uświadomił sobie, że w mieście nie będzie miejsca dla jego towarzyszki. Wojownik pokręcił się trochę i końcu udało mu się wypatrzyć Kozę Nostrę, jak dumnie przechadzała się w stadzie sobie podobnych osobników. Podszedł do niej, po czym przyklęknął, i całując ją w czółko pożegnał czułymi słowami, mówiąc że jak się uda, to zabierze ją do siebie. Tymczasem niech znajdzie sobie dorodnego kozła i założy rodzinę. Koza Nostra zwykłą obojętnością próbowała pokryć wzruszenie.
Wojownik wpadł jeszcze na chwilę do chaty właścicielki koziego stada, aby omówić kilka spraw związanych z adopcją i również rozegrać planszową partyjkę pod nieobecność męża.

Wkrótce wyciągnięty na wozie, chrupał liście kapusty i wygrzewał się na słonku, gdy wóz powoli zmierzał w stronę miasta.
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!

Ostatnio edytowane przez Bartosh : 16-02-2011 o 16:04.
Bartosh jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172