Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2011, 20:16   #14
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
- I co Gustaw? Co myślisz o mojej kompanii?
- Kraaa! A co ja mogę wiedzieć? Jestem tylko krukiem.
- Jak na małomównego osobnika, nader często dajesz mi rady, kiedy sobię tego nie życzę
- rzekł Edgar i spojrzał na swojego chowańca mając nadzieję, że ten docinek skłoni go do rozmowy. Ptak nic sobie nie robiąc z krytycznych uwag maga, dziobał w dalszym ciągu suchy chleb załatwiony od karczmarza. Malvitz widząc, że nici z dalszej dyskusji rozejrzał się po pokoju. Spędził już tutaj około tydzień, więc trochę tęsknił za posiadłością swojej rodziny, ale jednocześnie wiedział, że nie może już tam wrócić. Zamieszkiwał teraz kwaterę numer 8 w oberży "Całkowite Zaćmienie". Lokal dość popularny wśród bohemy Wrót Baldura. Awangardowi artyści schodzili się tutaj co jakiś czas, by recytować swoje wiersze. Edgar nie przepadał za tego typu rozrywkami, a teksty poetów "nowoczesnych" uważał za wyjątkowe nieporozumienie. Nie rozumiał, jak można się ekscytować zlepkiem słów, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Właśnie dzisiaj w karczmie odbywał się jeden z takich wieczorków autorskich i mag jak najszybciej postanowił czmychnąć do swojego pokoju, nawet kosztem niezjedzenia kolacji.
Rozmyślał teraz nad towarzystwem z którym przyjdzie mu spędzić najbliższe kilka tygodni i miał mieszane uczucia. Nekromanta z którym dzisiaj gawędził, nie uważał medycyny za godny temat do rozmowy. ~A mógłby to być początek takiej wspaniałej współpracy!~ Żałował czarodziej. ~Może z biegiem czasu nabierze on szacunku do tak szlachetnej nauki? Zawartość tego cholernego tomiska to co innego, o tym pewnie mógłby prowadzić dysputy do rana, ale to po moim trupie!~ Pomyślał Edgar i spojrzał gniewnie na księgę zaklęć swojego (z braku lepszego słowa) mentora. Zastanawiał się, czy ten pijak w ogóle się zorientował, że jego "świętość" nie obrasta już w pajęczyny na strychu tej rudery w Neverwinter. Nawet jeśli Alastor ruszył za nim w pościg, jakoś nie specjalnie obawiał się swojego mistrza sądząc, iż alkohol już doszczętnie przeżarł mu mózg.
Medyk nie miał ochoty spędzać kolejnej nocy nad rozszyfrowywaniem zagadek swojego mentora, tym bardziej, że z samego rana członkowie Zakonu Tajemnic mieli wyruszyć do tej wiochy- Sher. Nie uśmiechało mu się drzemać cały dzień , to też przebrał się w swoją nocną koszulę, wygonił Gustawa na "nocne łowy"...
- Kraa! Nie traktuj mnie jak jakąś śmierdzącą sowę! Kraa!
... zgasił świecę i niemal natychmiast zapadł w sen pomimo krzyków artystów dochodzących z dołu.

***

Kolejny dzień nie rozpoczął się najlepiej. Gdy Edgar się obudził nie zastał obok swego łóżka misy z gorącą wodą tak jak się spodziewał. Godzina nie była już najwcześniejsza toteż bał się, że się spóźni na spotkanie w świątyni Mystry i znów Johann udzieli mu reprymendy. Zarzucił na siebie swoją koszulę, spodnie i buty, a następnie wzburzony udał się na dół, aby powydzierać się na służbę. Obraz jaki ujrzał przypominał bardziej pobojowisko, niż główną salę tawerny. Wszystkie, dosłownie wszystkie meble były poprzewracane, niektóre z nich nawet roztrzaskane na kawałki. Jeden człowiek leżał pod blatem stołu- wystawały tylko nogi. Inny, rozebrany do naga drzemał skulony w szafie bez drzwi i mamrotał coś do siebie. Innym dość ciekawym widokiem była para spleciona w uścisku w dalekim kącie sali. Pikanterii temu dodawał fakt, że ani mężczyzna, ani kobieta nie mieli na sobie dolnych części garderoby... Po paru minutach deptania po gąszczu bezwładnych ciał, medyk dostrzegł przytulonego do pustej butelki pana tego przybytku.
- Artyści zasrani...- warczał groźnie Malvitz. Karczmarz nie miał zbyt miłego przebudzenia. Po kopniaku w brzuch wypuścił z rąk butelkę (która o dziwo się nie stłukła) i jeszcze półprzytomny zerwał się na równe nogi. Następnie wysłuchał kazania Edgara i rozglądał się mętnym wzrokiem po swoim lokalu jakby się zastanawiał skąd się tu wzięli ci wszyscy ludzie?

Krzyki maga przyniosły skutek. Już parę minut po zajściu na dole, do drzwi jego pokoju zapukała, a następnie weszła służka z misą gorącej wody. Edgar uśmiechnął się szyderczo na jej widok, gdyż służącą okazała się być dziewczyna która na dole miała nie całkiem kompletną garderobę. Kobieta widząc ten uśmiech, domyśliła się o co chodzi i oblała się rumieńcem. Gdy szybko umykała rzuciła jeszcze ciche "Miłego dnia" i zatrzasnęła za sobą drzwi.

***

Odświeżony czarodziej kroczył teraz w stronę miejsca spotkania z pozostałymi członkami Zakonu. Oprócz nieodłącznej torby medyka, miał ze sobą spory plecak do którego zmieścił się się cały jego ekwipunek. Wziął również kuszę z której co prawda nie strzelał jak zaprawiony w bojach wojownik, ale posługiwać się nią umiał. Nad jego głową smętnie krążył kruk, Gustaw. Edgar miał tylko nadzieję, że się nie spóźni, bo to by oznaczało, że nie traktuje poważnie swoich obowiązków, a tak przecież nie było.
 

Ostatnio edytowane przez Donki : 10-02-2011 o 10:01.
Donki jest offline