Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2011, 16:16   #22
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Skalfkrag stał przy wozie i zastanawiał się co dalej począć z tą sprawą, jak ją ugryźć. Wiedział już z kim mają do czynienia, ale wcale nie ułatwiało mu to planowania. Wbrew temu co powiedział zrozpaczonemu kupcowi, napadu nie dokonali zwykli bandyci. To wszystko było doskonale przygotowane, do ochrony najęło się nawet dwóch z bandytów, o czym wspomniał raniony pachołek. I cała ta przeklęta mistyfikacja. Z jednej strony ktoś zadał sobie mnóstwo trudu, aby tak upozorować pole bitwy. Kozie głowy, krew... Z drugiej jednak było to bezsensowne. Wszyscy doskonale wiedzieli, że zwierzoludzie nie posługują się bronią strzelecką. A do tego nawet mniej wprawne oko było w stanie odróżnić rogaty łeb zwierzoczłeka od głowy zwyczajnej kozy. Dziwne, bardzo dziwne.

- A mówiłem, kurwa, żeby się nie rozłazić! -warknął zdenerwowany, gdy jego rozmyślania przerwał krzyk jednego z wyznawców Sigmara. Ktoś został ranny. I dobrze mu tak - pomyślał Skalfkrag. - Mówiłem żeby nigdzie nie łazić. Jednak pognał w kierunku źródła hałasów, mijając kamień i wbiegając na leśną ścieżkę.

- Co jest? - krzyknął rozglądając się. W ręku już trzymał nadziak, gotów do walki. Nie było tu jednak nikogo, poza rannym - ty podstarzałym, który oburzał się na doktora, łysym akolitą i tym z wielkim symbolem na piersi. Od razu zauważył nieudolnie zamaskowaną ścieżkę i zrobioną przez towarzyszy wyrwę w krzakach. Ostrożnie przeszedł na drugą stronę, rozglądając się na boki.
 
xeper jest offline