Niemal od razu zauważył pułapkę, w jaką wpadł mężczyzna. Linka, o którą zahaczył była wyraźnie widoczna, teraz kiedy nie zasłaniały jej gałęzie. Pochylił się i przyglądnął konstrukcji potykacza. Cienki sznurek wiódł w poprzek ścieżki, oplatał wystający, ułamany konar i kończył się na spuście kuszy, solidnie umocowanej między gałęziami.
- Toś miał człeku szczęście, dziękuj bogom - powiedział do krwawiącego Hugo, nie za bardzo zwracając uwagę na to, czy słyszy czy nie. - Jeden cal i miałbyś bełt między uszami, a tak tylko będziesz się mógł pannom chwalić piękną blizną.
Potem wstał i spojrzał na ścieżkę. Biegła kilka kroków prosto, wciąż między gęstymi krzakami, a potem skręcała łukiem na wschód. Krasnolud już miał ruszyć dalej, aby zobaczyć co kryje się za zakrętem, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Przecież na ścieżce mogły być kolejne pułapki. Niech ktoś inny lezie przodem. |