Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2011, 20:45   #201
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Ostatnia prosta, drzwi i tak, już są! Wreszcie, udało się! Byli bezpieczni. Chyba ... . Mimo to adrenalina nie opadała szybko. Walenie w drzwi, wszędobylski strach i zbyt duża ilość drastycznych wydarzeń w jednym czasie nie wpływały dobrze na stan zdrowia psychicznego Aleksa. Po tym wszystkim będzie musiał iść na niezłą kurację ... albo spalić niezłą ilość trawy. Inżynier obiecał sobie, że pomyśli o tym później, teraz nie ma czasu. Wprawdzie udało się im, ale nie mogą tu czekać na transport może nawet kilka lat. Trzeba coś zrobić.

Wreszcie z radiowęzła odezwał się głos tego samego faceta, z którym Chuck rozmawiał w sprawie bezpiecznego przejścia do Gniazda. Komunikat podnosił na duchu jak nic innego. Aleks odetchnął. Chwilę później śluza Gniazda już otwierała się przed nim. Nie było tu bezpiecznie jak w domu, lecz można było chwilę odetchnąć.

Inżynier był tu pierwszy raz, rozglądał się po wszystkich pomieszczeniach i przyglądał się ludziom. Nie rozmawiał z nikim, musiał ochłonąć. Kiedy zamykał oczy widział rozpryskujący się mózg i krew tryskającą na wszystkie strony. Przypominało mu to sytuację, kiedy za dzieciaka zbierał wiśnie. Po ośmiu godzinach zamykał oczy i widział kiść tego dziadostwa jakby było przed nim. To naprawdę traumatyczne przeżycie.

Ukradkiem zajrzał do zbrojowni. Nie było tu nic na ostrą amunicję. Walki wręcz, krwi i makabry Inżynier miał ewidentnie dosyć. Z pułki zgarnął kilka baterii do pistoletu i wypełnił nimi kieszenie. Nie wiedzieć czemu poczuł się pewniej. Teraz pewnie by coś zjadł albo napił się, jak to po udanej robocie, ale nie miał ochoty nawet patrzeć na jedzenie. Odruch wymiotny wprawdzie minął, ale lepiej nie ryzykować.

Wówczas powróciła do niego myśl, która przemknęła mu przez głowę wcześniej. Chuck mówił mu o pigułkach szczęścia, ale dla Inżyniera nic co było w pigułkach lub proszku nie umywało się do tysięcy lat tradycji i przywiązania. Tak, ewidentnie. Teraz głowił się nad tym, kto tu może być dobrze wyposażony. Pewnie ktoś obrotny, kto tym kieruje. Z tą myślą udał się do Rocka. Oparł się o jakąś szafkę, bo ręce wciąż mu drżały.

- Cześć stary, jestem Aleks. My się chyba nie znamy. To ty mnie i Chucka przeprowadziłeś przez to piekło, nie ? - Aleks wykorzystał chwilę spokoju, kiedy Rock nie prowadził rozmowy.

- Tak, Rock jestem. Potrzeba ci czegoś konkretnego, czy chcesz tylko pogadać ? Wiesz, ja trochę tu kurwa jestem zajęty ... - odpowiedział wpatrując się uważnie w obrazy z kamer.

- W sumie to tak. Widzisz ... sprawa dość ... dobra, co się będę pierdolić - to ostatnie powiedział trochę ciszej - Masz może trochę Marii ?

- Marii ? - Rock był lekko zdziwiony.

- Tak, zielonego, trawy i tak dalej. - Aleks przybrał najbardziej niewinną minę na jaką było go teraz stać.

- Na cholerę ci to ? Weź se walnij pigułę i po zawodach. - Rock pokazał Aleksowi ręką by na chwilę zamilkł i przez jakiś czas rozmawiał przez radio. Kontynuował już po wszystkim

- Dobra, mam dwie sztuki i trochę blet, widzę że jesteś nieźle roztrzęsiony. Masz - powiedział i przez blisko minutę grzebał w szufladzie, by wreszcie podać inżynierowi pełną samarkę.

- Dzięki - rzucił i udał się gdzieś, gdzie było trochę spokoju.

Udało mu się znaleźć go w szatni. Usiadł na podłużnej ławce, wyciągnął na niej nogi i oparł się plecami o ścianę. Otworzył samarkę i wreszcie ręce przestały mu się trząść. Charakterystyczny zapach, którego nie wąchał od dawna pobudził zmysły, ale jednocześnie uspokoił go. Tak, tego było potrzeba.

Wysypał wszystko na bletkę i zgrabnie zwinął. Nigdy nie był w tym mistrzem, ale po blisko minucie udało mu się zakończyć prace nad jointem. Powąchał go jeszcze raz i pusty woreczek foliowy schował do kieszeni. Kiedy już miał zacząć brać się do roboty, zaczął przetrząsać kieszenie. Nie było ognia. Znalazł go w ostatniej, tylnej kieszeni spodni. Stara, zapomniana zapalniczka. Fartem było, że była jeszcze całą i ... sprawna.

Po odpaleniu zaciągnął się, nabierając dym w płuca. Wypuścił go dopiero po kilku sekundach, delektując się. Chmura dymu, innego niż papierosowy - przyjemnego, o kojącym zapachu, wzbiła się w powietrze. Źrenice Inżyniera rozszerzyły się momentalnie. Drugi mach, trzeci, czwarty i problemy niemalże znikły. Mimo iż bletka nieco zmieniała smak, nie było tytoniu, którym powinno się zakańczać jointa, to było to tym czego było Aleksowi potrzeba w tej chwili najbardziej. Otworzywszy zamnięte oczy inżynier zaobserwował pierwsze zmiany. Miał wrażenie, że drzwiczki od szafki dziwnie się na niego patrzą. Cóż, bywa. Wybuchnął szaleńczym, dzikim śmiechem. Nie krył twarzy w dłoniach, był tu sam. Nie hamował radości, mimo iż była głupia i powodowana używką. Normalnego człowieka nie powinien bawić fakt, że przy szafce w szatni znajdują się drzwiczki.

Kilka minut później Aleks doświadczył jednego z ulubionych efektów obcowania z Marią. Zmiany w percepcji sprawiły, że był święcie przekonany o dziwnym, nieco owalnym kształcie pomieszczenia. Bawiło go to niemiłosiernie. Myśl o niedawnych wydarzeniach nie była w stanie przebić się przez dziką radość jego umysłu. Kiedy wreszcie nie miał już nawet siły się śmiać zaciągnął się ponownie i zamknął oczy. W słuchawkach puścił coś, co czekało w mrocznych odmętach pamięci odtwarzacza.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6GOICD5YX-Q[/MEDIA]

***


Piętnaście minut później, z odciążonym umysłem inżynier był już w Gnieździe, obserwując sytuację na monitorach Rocka i czekając aż będzie potrzebny. Nie wiedział ... a raczej udawał że nie wiedział czemu biegnący do grodzi ludzie czasem powodowali niego parsknięcia i napady śmiechu. Na szczęście Rock wiedział, co niedawno zaszło. Podarek był dobrej jakości, posmak w ustach inżyniera utrzyma się jeszcze przez długi czas.

Nagle stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Nie był to na pewno efekt odurzenia. Dziwny, przeraźliwy dźwięk przebił się przez ściany i grodzie, Aleks stracił poczucie czasu. Miał wrażenie, że leżał na podłodze przynajmniej kilka godzin. Kiedy już wstał i otrząsnął się rzucił

- Kuuurwa! Co to było ?

W odpowiedzi dowiedział się tylko, że Rock stracił kontrolę nad bazą. To oznaczało, że czas zacząć czyścić. Tak, to ewidentnie nie podobało się inżynierowi. Trzeba było jednak opuścić przytulne Gniazdko i udać się do roboty. Aleksowi przypadła siekiera (zmartwiło go to), główny korytarz (co jeszcze bardziej go zmartwiło) oraz ... Chuck. Ostatnia informacja była co najmniej radosna. Zawsze lepiej iść na spotkanie śmierć z kimś, z kim się już raz umknęło z jej uścisków.

Inżynier i Chuck ruszyli razem do głównego korytarza. Ten drugi szedł na przedzie, natomiast Aleks pomagał mu jak mógł. Raz mało co nie opanował napadu śmiechu, lecz szybko zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Wątły inteligent średnio nadawał się do walki. Starał się operować pistoletem, mniej siekierą.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline