Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2011, 21:03   #202
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Jak to jest możliwe, że człowiek potrafi z jednych kłopotów błyskawicznie wpaść w jeszcze większe? Ray sam nie wiedział jak to robi, jednak z całą pewnością można powiedzieć, iż wychodziło mu to perfekcyjnie. Właściwie od czego się zaczęło? Od tej sprzeczki z Slewnackym? Czy może dopiero później, kiedy naćpany pigułami pomagał Selenie coś naprawić? Nieistotne. Ważne było to, że kłopoty go nie opuszczały, teraz nie mógł się nawet wściekać, że dał się przekonać temu strażnikowi. Zresztą opanowany był całkowicie przez narastający z każdą chwilą strach, nie mógł powstrzymać narastającej paniki.

Już kiedy podnosił głowę z kraty wiedział, że nie jest dobrze, tyle razy wpadał na te potwory, że niemal potrafił je wyczuć. Jego instynkt tym razem go nie zawiódł, zadrżał, gdy zobaczył, że jest otoczony przez pięciu przeciwników. Znajdował się na środku korytarza, wiedział mniej więcej, gdzie jest, był dość oddalony od pomieszczenia, w którym stacjonował Rock, zresztą nie tylko odległość była problemem, lecz również trójka potworów idących na niego z tej strony. Z drugiej nie było lepiej, trasa prowadząca do miejsca, w kierunku którego zmierzali z Golasem, pilnowana była „jedynie” przez dwóch.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że jego przeciwnicy wyglądają i zachowują się inaczej niż zwykle, nie biegli prosto na niego w szaleńczym tempie, snuli się raczej i zbliżali się powoli sunąć. W dodatku byli mocno uszkodzeni, jeden z nich został chyba potraktowany serią z karabinu. Kiwali się dziwnie i jakoś bezmyślnie stawiali kolejne kroki, można by nawet powiedzieć, że to po prostu chodzące trupy.

Spojrzał na swoje wyposażenie, miał przy sobie wszystko co wcześniej zabrał, w tym również dopalacz, o którym wspominał strażnik. Wahał się czy nie użyć go od razu, ale nie wiele o nim wiedział, podkręcał ludzkie możliwości, dodawał siły, wytrzymałości i zręczności, ale z tego co pamiętał ze szkolenia wstępnego, działał przez godzinę, a następnie doprowadzał do skrajnego wyczerpania. Stwierdził szybko, że zachowa go na potem.

Postanowił udać się do części socjalnej, jeśli strażnik wciąż żył to zapewne udał się tam by kontynuować swoje zadanie. Swoją drogą była to już kolejna osoba, która pozostawiła go na pastwę losu. Przypadek? Dwaj przeciwnicy nie stali zbyt blisko siebie, ale wypoczęty Ray mógł stawić im czoło i sięgnąć nawet ich obu. Ostrze siekiery wbiło się w głowę pierwszego, a następnie błyskawicznie z niej wyrwało i zdruzgotało czaszkę drugiego, niemal w tym samym momencie opadli na ziemię. To zaalarmowało trzech czyhających z tyłu, z początku niemrawi, teraz rozpoczynali swoje natarcie. W dodatku ci potraktowani toporem strażackim zaczęli wstawać!

Ray przeskoczył ich i pędem ruszył przed siebie, za sobą miał już całą piątkę, gdy zatrzymał się przy drzwiach prowadzących najprawdopodobniej do pokoju rekreacji. Nie zastanawiał się i natychmiast uruchomił panel, gotowy do obrony ze strachem w oczach patrzył na zbliżającą się grupę, byli już naprawdę blisko, kiedy udało mu się wskoczyć do środka i zablokować drzwi. Odetchnął głęboko.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rnLtg6jC_a0&feature=related[/MEDIA]

Tak jak sądził był w siłowni połączonej z salą do fitnessu, pełno było tu różnego sprzętu dla entuzjastów takiego spędzania czasu. Niestety nie dało się stąd wydostać inną droga niż tylko tą, którą wszedł. Potwory zaczęły się coraz mocniej dobijać, na własne oczy widział jak te stwory potrafią się zmienić, zacząć myśleć i współpracować. Może teraz wyglądały jak żywe trupy, ale czuł, że prędzej czy później po prostu zniszczą panel i dostaną się do pomieszczenia.

Postanowił szybko sprawdzić dwa dodatkowe pokoje, jednym z nich okazała się szatnia, natomiast drugim łazienka, w której zobaczył znajomy korytarz wentylacyjny. Zapewne spróbował by go użyć, ale niestety już ktoś w nim tkwił nieruchomo, na zewnątrz wciąż znajdywały się nogi, na których widoczne były małe ilości krwi. Ta droga nie wchodziła w grę, pozostała mu walka. Nie miał szans w bezpośrednim starciu, musiał więc pomyśleć o jakiejś pułapce.

W takich sprawach nie był ekspertem, finezja jakoś nigdy nie przychodziła mu łatwo, postanowił zrobić coś prostego. Nie wymagało to ani zbyt dużej siły, ani też długiego główkowania. Do pozostawionego w łazience (pewnie przez jakiegoś meksykańskiego sprzątacza) wiadra nalał po brzegi wody, którą następnie rozlał tuż przy grodzi. Pistolet elektryczny nie był może dobrym narzędziem do walki z nimi, ale w połączeniu z tym powinien mocno nimi wstrząsnąć. Następnie za pomocą sztangi o średniej wadze zablokował drzwi do łazienki, nie miał już ochoty sprawdzać czy na wpół leżące w wentylacji ciało to może jeden z tych stworów. Na koniec zajął się jeszcze jednym z przyrządów do ćwiczeń, który stał nieopodal drzwi, należał raczej do tych solidnych choć nie aż tak bardzo wielkich i ciężkich, przesunął go w pobliże grodzi. Dopalacz miał pod ręką. Plan był prosty.

Miał zamiar otworzyć drzwi potworkom, a następnie zablokować spust pistoletu elektrycznego i wrzucić do kałuży wody, kiedy tylko by się w niej znaleźli. Ostania faza zakładała przygniecenie przyrządem oraz wyjście po nim z pomieszczenia. Dalej chciał udać się do dalszej części socjalnej, tam gdzie mógł być golas. Oczywiście plan zakładał, że ten atak zrobi wrażenie i powali stwory na podłogę. Jeśli to się nie uda, pozostanie mu jedynie użycie dopalacz i przebicie się na zewnątrz.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline