Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2011, 22:24   #203
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację


Pojawiły się pierwsze wątpliwości.

- No właśnie Rock – pokiwał z dezaprobatą głową Chuck - A co z chłopakami? Łysy i Szczota? Oni wracają wentylacją? - Fish wypalił spontanicznie po wysłuchaniu planu Billa, ocierając białą chusteczką krew z nosa.

- Coś później wymyślimy - mruknął Bill niechętnie. - Nie rozumiesz. Jeśli ktoś ma teraz kontrolę nad mechanizmami w bazie w każdej chwili może zdalnie otworzyć cieplakom drogę do nas. Tamta laska ze Szczotą podsunęła mi ten pomysł psując drzwi do Romantyki. Najwyraźniej dziewczyna wie, co robi.

- Okay. To jak młodzi są bezpiecznie zacięci w Romantyce, to pewnie masz rację. Lecę zrobić to samo. - rzucił bez przekonania widząc przy wyjściu jak Aleks Wasyl z ociąganiem ruszył za nim.

- Ej, ej, zaraz! – Seamus miał najwyraźniej większe wątpliwości co do trafności decyzji Rocka. Może i słusznie? - Nie będzie żadnego rozwalania zamków póki nie ustalimy paru rzeczy – Wielki górnik nie ukrywał, jak zwykle zresztą, rozdrażnienia i wkurwienia w głosie. Załadowana pompka w jego gestykulujących żywo dłoniach nie wydawała się najbezpieczniejszym urządzeniem – Po kiego wała mamy się zatrzaskiwać w tej konserwie?! Musimy się stąd ruszyć i to szybko nim wszyscy ci popaprańcy się za nami zlezą. Ty masz Rock w ogóle jakiś plan? Jak zatrzaśniemy się tu, zostanie tylko wyjazd na górę gdzie ciepłych też nie brakuje i wentylacja, w której pełno jest zarażonych szczurów. A lądowiska przecież i tak nie uruchomimy. A w ogóle to co my właściwie wiemy?! Dlaczego te debile nadal biegają po odstrzeleniu im połowy korpusu??? Ej... Doktory! - górnik spojrzał wymownie na Mahariszich – Byliście w medycznym. Dowiedzieliście się czegoś? Można się tym zarazić? Co to w ogóle jest??? Choróbsko??? I co to za pierdolona orkiestra przez te głośniki nadaje?! - To ostatnie nie było już pytaniem skierowanym do kogokolwiek innego, może poza milczącymi już głośnikami - Przecież to jezu, nie mogą być zakłócenia...

- Też nie wierzę w żadne sprzężenia – barman zatrzymał się i włączył do dyskusji - Po tych dźwiękach jak uderzyły w nas w Czujce Venturra kompletnie stracił panowanie, a godzinę temu widziałem jak Vinmark w końcu przegrał zmagania w swojej głowie. Ten wirus na psyche siada przez te dźwięki. W tunelach wentylacji niosły się jeszcze inne, głosy zawodzące jakąś mantrę w obcym języku. To nie jest żadna choroba chyba, a wirus to tylko umowna definicja tego, że ktoś stoi za infekowaniem naszych umysłów. Jak jakieś cholerne pranie mózgu. Przecież cieplaki padają jak muchy dopiero jak im się z mózgu kałużę zrobi. Ale czy to jest możliwe, żeby ludzki mózg miał taką siłę nad ciałem, żeby kontrolował je wbrew zasadom funkcji życiowych? Żeby cieplaki żyły dalej odnosząc śmiertelne obrażenia? Za tym stoi coś o wiele bardziej potężnego jak Zarząd naszej korporacji... A te stwory? Ktoś ma jeszcze wątpliwości, że to nie są istoty z kosmosu? To pewnie mieszkańcy Ymira. Sam Bill mówiłeś, że wszystko zaczęło się od odkrycia przez korporację jakiejś obcej cywilizacji... Naszym jedynym ratunkiem jest tylko ewakuacja na Ziemię. Na Ymirze wcześniej czy później zginiemy jak Nicole...

- Seamus - argumentował Rock - właśnie po to chcę zablokować wejścia, aby mieć czas na zastanowienie się i ułożenie planu, który będzie bardziej rozsądny niż bieganie po korytarzach w te i we wte. Coś rozwaliło nam transmiterki. Mój plan się rypnął. Musimy ułożyć nowy. Na spokojnie.

Mahariszi spojrzeli po sobie smutno. Kamini spuściła głowę, Dhiraj zaś przełknął ostatni kęs odgrzanego hot-doga i przemówił cichym, lekko zachrypniętym głosem:

- Niestety, nie dowiedzieliśmy się właściwie nic konkretnego. Możemy podejrzewać, że nie przenosi się przez ugryzienie bezpośrednio, ale... to by dotyczyło tylko tych bardziej ludzkich istot. Ale to, co zaatakowało nas przy windzie i to, co... co zabiło Nicole... Boże, na dole były... Humanoidalne monstra, nieznacznie podobne do człowieka!- Podniósł głos, raport kontynuował dopiero, gdy uspokoił drżenie rąk.- To, z czym mamy tu do czynienia, przerasta naszą wiedzę, a nawet i zdolność pojmowania... Nie wiem...- Doktor był załamany. Gdy wydawało się, że już nic nie powie, wypalił w stronę Rocka- System podtrzymywania życia w bazie został uszkodzony! Te potwory zaczynają przemieszczać sie szybami wentylacyjnymi, musieli coś uszkodzić. A co jeśli... przyjdą tutaj przez wentylację?!
- Albo się udusimy, albo rozszarpią nas te istoty... Dlaczego to musiało nas spotkać?- spytałą retorycznie Kamini, po czym, ponownie już tego dnia, zaczęła szlochać w ramię nie mniej przygnębionego i wystraszonego nieciekawymi perspektywami męża.

Ipor, gdy już się otrząsnął po dźwiękowym ataku, podniósł się na słowa Seamusa:

-Nie wiem, czy widzieliście to, co zaatakowało nas i doktorstwo. To nie miało nic wspólnego z ludźmi. Spotkaliśmy to trzy razy. Nie mamy z tym szans. Ten człowiek - wskazał na Rocka - dobrze mówi. Musimy dać sobie czas, na przemyślenie, jak ich wszystkich wykończyć. Niby gdzie chcecie uciekać? Ich jest tysiące pewnie, a przynajmniej setki. Trzeba znaleźć sposób na spuszczenie na nich jakiejś cholernej zagłady, a nie uciekać. Nie da się uciec.

- Ooo nie Ipor – Seamus słuchał w skupieniu słów doktorów o nowym zagrożeniu i poparcia Ipora dla planu Rocka. Gdy jednak bałkańczyk kontynuował, nie mógł przemilczeć - Na razie tośmy nawet nie spróbowali ucieczki i nadal żyjemy. Więc nie pierdol o zagładzie!

Przez chwilę z zaciętym wyrazem twarzy obserwował madziara, ale po chwili odwrócił wzrok i spuścił z tonu. Gdzieś przed oczami mignął mu przestraszony Leo Hirrack...

- Stąd są dwie opcje ucieczki i wykorzystamy jedną z nich. Tramwaj i lądowisko. Rock... - zwrócił się do oficera – Poza Gniazdem zostało dwóch młodych, Golas i jeszcze jakaś dwójka. Odcinajcie się. Na twoją kuźwa odpowiedzialność. Ale dopiero po tym jak stąd wyjdę.

Potężny górnik wyjął swojego wkp i odpalił holomapę.

- Gdzie wysłałeś Golasa i gdzie są Szczota i Łysy?

- Szczota i Łysy są w Romantyce – wyjaśnił Rock wskazując punkt w przestrzeni - Taka knajpka. Znajdziesz bez trudu. Golas szedł do sekcji mieszkalnej urzędników wyższego szczebla. To w zupełnie przeciwną stronę. Szczota jest bezpieczny w kantynie. Odcięli się, podobnie jak my. Co z Golasem, nie wiem. Jeśli już masz zamiar iść, weź kogoś z sobą. Nie samemu. Pamiętasz zasadę?

Popatrzył górnikowi twardo w oczy. Widac było, że aprobuje jego pomysł, ale ... ele chyba nie do końca.

- A co do planu ucieczki stąd, to zostaje nam ewentualnie szybka kolejka i łaziki do Ymira C lub B. Przy takiej pogodzie na lodowisku nic nie wyląduje. Na zewnątrz zaczęła się noc i burza śnieżna. Poza tym nie masz kodu do wahadłowca. A nawet nie wiem, czy on tam jest. Z tego, co mi wiadomo Zarząd lądował ostatnio na B-tce. A potem pociągiem podziemnym wrócili tutaj. No i oczywiście Seamus potrafisz pilotować to cacko? Hę? A ty Ipor nie panikuj. Teraz ważna kwestia, czy ktoś z was potrafi coś zrobić z tym cholernym systemem podtrzymywania życia?

-Spokojnie – powiedział Ipor pojednawczym tonem - Jakie są w ogóle możliwości opuszczenia Ymira? Nie mówię Ymira A, tylko całego Ymira. Jakoś nie widzę powodu, dla którego na Ymirze B i C miałoby być inaczej. Jakie są szanse na uruchomienie tego wahadłowca. Nikt nie może złamać tego kodu?

- Potrzebne byłyby trzy rzeczy – opowiedział dowódca ochrony po chwili namysłu - Kod, klucz do niego oraz pilot. Kod złamałby zapewne dobry programista. Klucz, może udałoby się go znaleźć w sekcji Zarządu. Co do pilota, to nie mam pojęcia gdzie go szukać w tym całym bałaganie. Na Ymirze było czterech pilotów. No i nie zapominaj, że wahadłowiec ma zaledwie kilka miejsc, Ipor. A nas jest dużo więcej.

- Czyli ucieczka ma słabe szanse powodzenia – zacisnął zęby wąsaty mężczyzna - Próba poinformowania ludzi na zewnątrz też pewnie nic nie da, bo jak zobaczą jaka jest sytuacja, nikt nie będzie chciał przylecieć. Tylko nie mówcie, że widzę wszystko w złych kolorach, albo panikuję. Mówię tylko, że musimy zaprowadzić porządek. Sami. Tutaj. A o system podtrzymywania życie tak bym się nie martwił. Oni też muszą oddychać. Trzeba się dostać do pomieszczeń zarządu. Jeśli to zrodziło się w głowach tych ludzi, to tam też musi być odpowiedź, jak to pokonać.



Wszyscy wiedzieli, co Ipor miał na mysli. Na Ymirze ląduje się specjalnymi transporterami, które wywożą urobek do statków między-gwiezdnych na orbicie. Wokół planety orbituje specjalna stacja zwana OKO w której stacjonuje kilkuosobowa załoga. Wiedzieli, że tam właśnie zatrzymują się wielkie statki miedzygwiezdne które nie potrafią wylądować na powierzchni planety. Wahadłowiec, o którym wspominał Rock to była niewielka, kilku-osobowa maszyna służąca do transportu ludzi na OKO i z niego. Urobek i transport większej ilości ludzi dokonywane były raz w roku, kiedy przybywa straship korporacji z Ziemi. To będzie za jakieś 5 miesięcy. Do tego czasu w zasadzie wahadłowiec startuje bardzo okazjonalnie.

Ich sytuacja wyglądała naprawdę marnie. Im dłużej o tym myśleli, tym wiekszą mogli odczuwać panikę.



"Próbuję odzyskać kontrolę nad komputerami. Kilku przyjemniaczków wdarło się do mnie. Na razie jestem bezpieczny. Widzę to samo co znajduję się na Waszym ekranie i w ten sposób możemy się komunikować. Duffy."


Ten komunikat pojawił się niespodziewanie na ekranie jednego z ekranów w Gnieździe.

- Kurwa, wiedziałem, że to nie przenosi się przez gryzienie... - mruknął Chuck gdy dotarł do niego sens rozumowania Dihraja - Decyzję trzeba podjąć i to szybko, bo z otwartymi grodziami to będzie z nami tak samo jak w “Czujce”. Jak wparują tu cieplaki - ciągnął Fish zatrzymany w progu podniesionym tonem Irlanczyka. - Ja myślę, że nie ma, co się tak podniecać, może ten Duffy... Właśnie Bill, kto to jest? Może on da radę nawiązać kontakt z tymi w Romantyce, jak umie z nami. Jak oni są tam na razie bezpieczni, to nie ma sensu znowu się rozdzielać. Ja też w wentylacji spotkałem szczura, w dodatku zarażonego chyba, ale przecież na korytarzach jest tak samo lub mniej bezpiecznie. Drzwi trzeba póki, co rozwalić, a niech ten Duffy próbuje nawiązać kontakt z Golasem i Szczotą, żebyśmy wiedzieli jak skoordynować działania. Seamus, pobiegniesz korytarzem do Romantyki, która pewnie jest otoczona cieplakami, a tam może już naszych nie być... Jak jest szansa na odzyskanie kontroli nad komputerami to lepiej poczekajcie na update z kamer. Ja po nich jak zabezpieczymy Gniazdo mogę jakby co ruszyć wentylacją. Zreszą znając upartego Svena, to on pewnie zamiast prosto tutaj, to będzie chciał ruszyć na poszukiwania ojca, o ile już nie są w drodze.

Seamus zawahał się. Przez ubabraną krwią, potem i brudem twarz przebiegała przez krótką chwilę mieszanka rożnych, bynajmniej nie optymistycznych uczuć. Odwrócił się po chwili w stronę Fisha i Rocka.

- No dobra. Zablokujmy te grodzie do których dobijają się ciepli. Ostatnie póki są nieoblegane zostawmy otwarte. Rozwalić hydraulikę to kwestia jednego dobrego uderzenia, więc póki nie dogadamy się z tym Duffym, nie zamykajmy sobie tej drogi. Skoro ominął przepalone sieci to może by zhakował te kody czy co tam... Ja i Grey możemy pójść po klucz do pomieszczeń zarządu i przy okazji znaleźć Golasa. Pozostaje pilot... Szszszto pies by jebał. Wszystko tu przecież działa na auto, a pierdolony wahadłowiec potrzebuje pilota?! - mruknął górnik wyraźnie nie mając pomysłu na znalezienie rozwiązania - A ty Ipor... Kuźwa no. Jaki porządek chcesz tu zaprowadzać z trzema pukawkami? A zresztą... Patrzcie sami - Zdjął z ręki wkp Kellera i podszedł do konsoli do sczytywania danych - Ech... działa to jeszcze, czy się całkiem sfajczyło?


Rock pomógł mu w podłączeniu i po chwili na jednym z monitorów wyświetlił się krótki obraz, jaki nagrał górnik Keller w lodowym mieście.

Ludzie stłoczeni wokół wyświetlacza patrzyli oniemiali na zarys tajemniczych budowli i na chaotyczne sceny.

- I jaki tu porządek zaprowadzać? Trzeba by cały ten księżyc rozpiździć... – mruknął Seamus obserwując reakcję oglądających film ludzi.


-Nie wiem, może jest coś, co można rozpylić, co ich zabije, a nas nie... – Ipor chwytał się nawet najbardziej szalonej myśli, aby nie zgasła w nim ta iskierka nadziei -Kurwa, jeśli to nie jest wyhodowane, tylko było tu od zawsze... Masz rację Seamus, musimy stąd spierdalać.

Słowa zawisły w powietrzu....

Ludzie ruszyli do swoich zadań.
 
Ravanesh jest offline