Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2011, 22:42   #204
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację


Sven „Szczota” Lindgren i Selena Stars


Walenie w drzwi wejściowe nie ustawało. Jękliwe zawodzenia stały się już niemal naturalnym odgłosem. Byliście odcięci od reszty. Ale mieliście broń. Mieliście wodę, zapasy żywności i alkohol. Nie było źle. Można było wytrwać jakiś czas. Nawet odpocząć.

Po ostatnim załatwionym przez was cieplaku żaden więcej nie wychynął z dziury po wentylacji. Na prośbę Princess zaciągnęliście ciała zabitych do jednej z toalet. W podzięce za to dziewczyna przygotowała włoskie jedzenie podgrzewane na kuchennych urządzeniach „Romantyki”. Makaron z sosem, wino i pieczywo. Pyszności.

Ciepły posiłek smakował wszystkim wybornie. A plusem dla Princess był fakt, że dobrała sos beszamelowy a nie pomidorowy, który jednoznacznie kojarzył wam się z rozbryzgami krwi. Wtedy pewnie jedzenie nie byłoby tak dobre.

Łączność nadal nie działała, ale to nie miało znaczenia. Na korytarzach nie słyszeliście już wrzasków ani strzałów, co zapewne oznaczało, że reszta albo zginęła, albo uciekła, albo – tak jak wy – zaszyła się gdzieś w bezpiecznym miejscu łamiąc sobie głowy, jak wydostać się z tej kabały.

Na razie czekaliście i odpoczywaliście. Nic innego wam nie pozostało.

Bo żadnego „pokemona” w Romantyce nie było. No, może poza Seleną – jak sądziła „Księżniczka”.



Gilbert Duffy



Kiedy pracujesz przy komputerach niekiedy zapominasz o całym świecie. Tak było i tym razem. Próbowałeś hakować serfując na słabnącym i zmiennym sygnale swojej Matrycy.

Nie była to łatwe.

Ymir A wypełniały zakłócenia. Dziwne, zmieniające położenia pola. Jakaś nieznana ci technologia powodująca szumy i blokująca sygnały. Raz o mało nie przejęła ci twojego komputera. Doskonały sprzęt, ale w niezbyt wprawnych rękach. Gdybyś ty miał takie zaplecze, potrafiłbyś zrobić prawie wszystko. Tak sądziłeś.

Kilka razy dostałeś kopa z emocji, kiedy udało ci się przez chwilę zapanować nad jakąś kamerę. Raz nawet widziałeś jakąś parę uprawiającą seks w którymś z pomieszczeń biurowych. Niestety, byli to dwaj faceci. Na szczęście szybko straciłeś obraz z kamery.

W pewnym momencie twój WKP zamigotał sygnałem nadejścia wiadomości.

Ktoś dzwonił!

Wyświetlacz wskazywał numer Wicedyrektora Pionu Informatycznego Artura Wilcoxa.

Lampka pulsowała zielenią.

Miałeś wrażenie, że decyzja czy odbierzesz te połączenie czy nie, jest jedna z ważniejszych w twoim życiu.




Ray Blackadder


Pułapka została założona. Drzwi otwarte. Cieplaki ruszyły do ataku i oberwały tym, co dla nich przygotowałeś.

Prąd, ciężki sprzęt, woda!

Mordercze połączenie.

Ale nie na kogoś, kto chyba już nie żyje.

Owszem. Prąd siekł ciała napastników. Nawet smażył je tak, że skóra czerniała i zmieniała się w spaloną tkankę. Śmierdzący dym zasnuł salę ćwiczeń duszącym całunem i włączyły się systemy przeciwpożarowe obsikując cię substancją gaśniczą.

Ale poza chwilową niedyspozycją i brakiem mobilności nie osiągnąłeś zbyt wiele. Zarażeni – poparzeni i ranni – wstawali i ruszali w twoją stronę. Jak stwory z koszmarów.

Pozostał więc plan B.

Zastrzyk wniknął w ciało spazmem porównywalnym z małym orgazmem.

Ująłeś trzonek siekiery i ruszyłeś do walki. Napędzany symulantem przebiłeś się przez nieprzyjaciół, pozostawiając za sobą drgające ciała oraz odrąbane kończyny.

Byłeś diablo szybki, diablo silny i czułeś się nieśmiertelny! Póki stymulant pływał w twojej krwi, byłeś Bogiem Zniszczenia.

Wyszedłeś na korytarz szybko orientując się, że jest opustoszały. Z głębi bazy słyszałeś wrzaski i łomotania. Przynajmniej w kilku punktach cieplaki szturmowały zamknięte pomieszczenia. Gdzieś tam, jacyś frajerzy, walczyli o życie. Ty byłeś wolny. I mogłeś udać się gdziekolwiek zechcesz.

A jeśli ktoś stanie ci na drodze, po prostu użyjesz siekiery!





Reszta


Szturm na korytarz przy “Gnieździe” udało się odeprzeć. Zainfekowani nie byli zbyt bystrzy i nim wpadli na pomysł, że można przejść dołem pojawił się Rock i inni. Wspólnymi siłami, pod komendą nawykłego do wydawania rozkazów ochroniarza, zwolnili mechanizm blokujący gródź i ta opadła w dół, z trzaskiem miażdżąc wsunięte w szczelinę ciała.

Po tym wybuchu agresji zapada cisza przerywana jedynie odgłosami walenia przez cieplaków w gruby metal grodzi. Byliście bezpieczni. Przez jakiś czas.

Zawsze jest tak, że ludzie potrzebują lidera w trudnej chwili. Kogoś, kto poprowadzi ich ku określonemu celowi, wyznaczy drogę działania. Czasami pojawią się jednostki nonkonformistyczne, które wolą działać samodzielnie. Nie poddają się woli reszty. Lub jednostki silne, które również mają ochotę dyktować swoje warunki.
Tak dzieje się w każdej ludzkiej grupie i doktor Mahariszi doskonale zna te zależności i sposoby kreacji więzi. Wie, że prędzej czy później w grupie takiej jak zbieranina ocalonych pojawią się tarcia, konflikty czy nawet próby siłowe.

Jak na razie łączy was jednak wspólna świadomość szaleństwa w jakim się znaleźliście.
Bo im dłużej o tym myślicie, tym czarniej wygląda wasza sytuacja.

Jak na razie owym przywódcą grupy staje się Bill Rock. Facet wydaje się być zdeterminowany i bez wątpienia jest najlepiej wyszkolonym spośród was.

Kiedy już sytuacja na zewnątrz lekko się uspokoiła Rock zebrał was wszystkich w jednym miejscu, w pokoju gdzie zazwyczaj przesiadywali ochroniarze. Trzeba mu było przyznać, że ma charyzmę i jest przekonujący. Mniej lub bardziej chętnie zabraliście się wokół.

- Słuchajcie – powiedział bez owijania w bawełnę, za co część osób już go nie lubiła, a część szanowała. – Zdaję sobie sprawę, że odcięcie nas w Gnieździe jest rozwiązaniem połowicznym. Moj plan się nie udał. Ale czy aby na pewno. Kilka osób dzięki niemu żyje i jest teraz z nami.

Spojrzał wymownie na Greya, Zoe, Leo, Aleksandra i Ipora, chociaż akurat tego ostatniego uratowała decyzja doktor Mahariszi.

- Przyznam też, że straciliśmy kilka osób z grup zakładających transmitery. Szczota i Łysy są odcięci z kolejną dwójką w kantynie „Romantyka”, Vinnmark ... zginął, a Golas z jeszcze jednym ocalonym zaginęli. Zgadzam się, że trzeba ich ratować, ale ... – tu spojrzał wymownie na Seamusa – musimy to zrobić to z głową. Biorąc transmiterek czy włączając się do grupy dywersyjnej, każdy z nas liczył się z możliwością śmierci lub odcięcia. Nie ma co teraz miotać się, kiedy tak się stało. Trzeba im pomóc, ale pomóc z głową. Tylko przemyślane i zdecydowane decyzje pozwolą nam przeżyć. To moje zdanie.

Westchnął spoglądając na wasze twarze.

- Naszą bronią jest nasza wiedza i nasz spryt. Nasza determinacja i wola przetrwania. Nie czas teraz na brawurę czy nieprzemyślane działania. Bo starta każdego z nas może przeważyć o porażce całej grupy. A mamy sporo rzeczy do zrobienia, jeśli chcemy przetrwać. Byłem żołnierzem i pozwolicie, że porządzę się troszkę jak żołnierz. Ale oczywiście macie prawo podjąć polemikę, jakby coś się wam nie podobało.

- Moim zdaniem musimy naprawić system podtrzymywania życia. Kolejny problem jest nam zupełnie niepotrzebny. Po drugie – musimy jakoś połączyć się z innymi bazami i sprawdzić co się u nich dzieje. Po trzecie – połączyć siły z resztą ocalonych. Szczotą i jego grupką, Golasem, Reyem i dwójką ocalonych po których szli oraz z Gilbertem. Oprócz nich miałem jeszcze namierzoną grupkę pięciu górników na poziomie A oraz trzech techników ocalonych na poziomie D w hangarach dla łazików oraz dwie osoby z personelu pomocniczego odcięte w ich kwaterach. Czyli w sumie kolejne dziesięć osób. Niewiele, ale każda z nich jest ważna.

- Myślałem nad podziałem zadań. Alekander Biliskov jest inżynierem i zapewne wie jak naprawić awarię systemu podtrzymywania życia, byśmy nie musieli siedzieć w maskach. Zapas tlenu jest również ograniczony.

Aleksander. Pomyślałeś przez chwilę. Wbrew pozorom nie było to trudne. W sekcji komputerowej na poziomie B znajdowały się maszyny podłączone do własnej sieci. Potrafiłeś obsłużyć program, który sczytywał dane. Mając wiedzę, co się zepsuło, mogłeś pójść tam z jednym czy dwoma technikami i dokonać naprawy. Części zapasowe pobrać z magazynów na poziomie A. Kiedy działała logistyka, nie było to trudne. ale teraz ...

- Co do łączności. Mam szalony pomysł. Możemy podczepić się pod zewnętrzną antenę. Potrafię to zrobić tylko potrzebuje jednego ochotnika do pomocy. Wiedząc, co dzieje się z Ymirem B i Ymirem C możemy podjąć kolejne kroki. Zatem jedna osoba na ochotnika pójdzie ze mną.

- Teraz reszta ocalonych. Seamus, Grey i może jeszcze ktoś. Weźmiecie ciężki sprzęt i spróbujecie dostać się do Duffyego. Facet może okazać się niezwykle pomocny. W drodze powrotnej zgarniecie Szczotę i ludzi z Romantyki. Seamus. Masz łeb nie od parady. Ułóż jakiś plan działania w tej kwestii.

To wydawało się być dość rozsądne.

- Reszta przez ten czas odpoczywa i i pilnuje Gniazda. To doskonała baza wypadowa.

- Jest jeszcze jedna kwestia – Kamini uniosła dłoń jak w szkole. – Marconi. Chcę dostać się do sekcji medycznej. tym razem z kimś uzbrojonym, by w razie co przepłoszył tego potwora. Musze sprawdzić jego biuro. On musiał coś odkryć. Coś ważnego. Coś, co może pomóc nam wyjaśnić tą kwestię.

Rock przyglądał się jej przez chwile w milczeniu, po czym pokiwał głową na znak zgody.

- W porządku. Zatem mamy – odginał kolejne palce – systemy podtrzymywania życia – Aleks i jedna osoba do pomocy, sekcja medyczna i pokój tego Marconiego – pani Kamini i ktoś z bronią, kto potrafi zrobić z niej użytek, antena łączności - ja i jakiś ochotnik, który nie boi się ciężkiej pracy; reszta ocalonych – Seamus i jeszcze ze dwie osoby, a po drodze Duffy, Golas, ta dwójka z sekcji mieszkalnej oraz Szczota i epika z Romantyki. Rajd przez piekło. Reszta – ochrona Gniazda. Teraz pozostaje jedynie podział sprzętu i możemy ruszać! Im dłużej tutaj pozostajemy, tym łatwiejszym celem się stajemy.
 
Armiel jest offline