Zesztywniałem na krótką chwilę, na myśl że ten który nas zwęszył, mógłby ściągnąć na nas resztę biorących udział w tym dziwnym marszu istot.
Gadał jak szaleniec. Nie ma to dla mnie żadnego sensu.
Powoli rozglądam się po zebranych. Spoglądam na twarz kobiety, elfa i kogoś, kto przedstawił mi się jako niejaki Percy… Nie tylko ja niemalże zabrudziłem bieliznę…
Rozglądam się po okolicznym terenie. Las milczy, niezaangażowany w otaczający go mrok. Brak najmniejszych oznak życia, choćby głupiego cykania świerszczy…
- Nie wiem jak wam, ale mi nie śpieszno w drogę. Możemy przeczekać w tych pozostałościach noc. O ile noc to nie jedyna pora dnia w tym cudownym miejscu…
Siadam na parapecie pozostałym w miejscu dawnego okna, ciekaw reakcji pozostałych towarzyszy. Spoglądam w pustkę z beznamiętnym wyrazem twarzy.
__________________ W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy. |