Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2011, 13:25   #19
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Argena była niezadowolona, że przyszło jej borykać się z panującą w górach pogodą. Owszem wiedziała, że tędy będzie przebiegać jej trasa podróży... ale czy musiało tu być aż tak strasznie zimno?!
Od paru dni nosiła dodatkowy strój, który miał jej zapewnić więcej ciepła. Długi luźny płaszcz i czapkę z niedźwiedziego czarnego futra, szal z czarnej wełny, oraz wełniane skarpety. Niestety mimo tego zimowego stroju, kobieta odczuwała panującą temperaturę. Była by bardziej zadowolona, gdyby strój sprawdzał się lepiej i nie krępował tak ruchów, które jak pokazał niedoszły zwierzorabuś, w każdej chwili mogły okazać się potrzebne. Ale mimo to, wolała nawet nie myśleć co by było, gdyby wcale nim nie dysponowała.
Mogło by się wydawać, że w nocami bywało gorzej... jednak chochliki zapewniały swojej Pani nieco lepsze warunki, rozpalając ogniska większe od nich samych.

Dergo miał pewien inny pomysł jak zapewnić Argenie ciepło, ale najpierw musiał ją... rozgrzać.
- Może napij się wina - powiedział z uśmiechem podczas jednego z postojów, podając jej butelkę trunku. Zakupił je w ostatniej karczmie i było to, to samo wino które pili podczas tej niepamiętnej nocy.
Trochę był wówczas zdziwiony i po wszystkim niezwykle wykończony fizycznie. Ale ani to, ani liczne rany cięte, które na jego pośladkach zostawiły wówczas paznokcie kobiety, czy niezbyt pasująca do sytuacji dawka bólu, nie sprawiły żeby uważał tamten wieczór za katastrofę. Wprost przeciwnie - była to jedna z najlepiej spędzonych nocy w jego życiu i gotów był ją powtórzyć... był już w stanie to zrobić, po tych kilku dniach odpoczynku i regeneracji.
- Wino potrafi rozgrzać - dodał uśmiechając się, gdy dostrzegł jak Argena odkorkowywuje butelkę.
- Naprawdę dobre - powiedziała kobieta po upiciu kilku łyków - ale zimne... jak wszystko dookoła - dodała niezadowolona.
- Za kilka minut pewnie rozgrzeje - rzekł cicho Dergo, z nadzieją wyobrażając sobie, co będzie się działo potem.
Argena upiła jeszcze kilka łyków. Wzdrygnęła się, gdy jej ciało przeszły zimne ciarki.
- Zróbcie mi grzańca! - powiedziała i zakorkowawszy butelkę rzuciła ją jej małemu zielonemu kucharzowi.dnemu z chochlików.
- Ał! Ała! Ałułuł! Ał! - piszczał chochlik podskakując na jednej nodze, po tym jak nie złapał ciężkiej butelki i ta upadła na jego stopę.
Widząc tę przezabawną scenę, rozbawiona Argena parsknęła melodyjnym śmiechem. Pozostałe chochliki szybko poszły w jej ślady, rechocząc ze swego kolegi. Dergo zaś, w pierwszej chwili z otwartymi ustami i lekkim niepokojem przyglądał się malcowi, jednak zaraz potem uległ opini ogółu i na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.
- No dobra Burg - zwróciła się do służącego po imieniu - ładnie nam zatańczyłeś, więc zwalniam cię z zadania - rzekła z uśmiechem. W tej sytuacji podgrzaniem wina musiał się zająć jej drugi kucharz.
- Gron zajmie się winem. Jak tylko przestanie rżeć jak głupi osioł - powiedziała, a ponieważ panowała wesoła atmosfera, wszyscy - łącznie z wyzywanym chochlikiem, uśmiali się słysząc jej słowa.
Dergo nie był mistrzem empati, ale po słowach, śmiechu i minie swej wielbionej, poznał, że alkohol który wypiła zaczął już na nią oddziaływać... Sam wówczas przystąpił do działania, na początek siadając obok Argeny.
- Wesoła z nich gromadka. Ufam, że dobrze się bawisz? - zagadał z uśmiechem.
- Poza zimnem, nie jest źle. A maluchy wiedzą, że gdy tego oczekuję mają mi zapewnić rozrywkę - odparła z uśmiechem. W międzyczasie, chochlik nazwany Gron, pozbierał się z ziemi po tym jak tażał się ze śmiechu, a następnie naszykował rondelek, aby wykonać polecenie swej Pani.
- Wiesz, moja Pani Argeno, ja też znam pewien sposób na rozgrzanie - młodzieniec rzekł tajemniczo, przyglądając się Argenie.
- Jaki? - spytała wprost.
- Taki... bardzo przyjemny - wyjaśnił z uśmiechem, kładąc dłoń na kolanie kobiety i patrząc jej w oczy. Choć napotkał ręką na grube futro, które miała na sobie Argena i efekt jego poczynania był ledwo wyczuwalny, to zobaczyła co zrobił i zrozumiała jego intencje. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i odwzajemniła spojrzenia patrząc mu w oczy. Wszystko układało się po jego myśli i był pewien, że lada moment spędzą razem niezwykle upojne chwile. Wtedy to Argena klepnęła swoją dłonią w jego, a zrobiła to dość mocno.
- Nie mam ochoty - powiedziała bez wahania i spojrzała w ognisko.
Nie chciał niczego złego, a dostał po łapach jak dziecko sięgające po cukierki. Jego plan nie powiódł się i mężczyzna zastanawiał się dlaczego. Myślał. Argena była już pod wpływem przedniego aromatycznego wina, który poprzednim razem tak na nią podziałał. Co więc zrobił nie tak?
- Poza tym. Nie ma warunków głuptasie. Gdzie łóżko? A w taki mróz to nie tylko ściany i kominek są potrzebne, ale i pierzyna się przyda - rzekła. - No co z tym grzańcem? - dodała natychmias spoglądając na poczynania chochlików.
Dergo w ciągu ostatnich paru dni zdążył już poznać swoją wielką miłość i wiedział, że zmiana tematu oznaczała zakończenie wcześniejszego. To Argena decydowała o kluczowych sprawach, zarówno jeśli chodziło o ich podróż, jak i relacje osobiste.
Dergo już wcześniej wiedział, że nie łatwo jest wpłynąć na decyzję Pani Argeny... ale taką miał nadzieję, że tym razem mu się uda. Niestety, zużył połowę swych zasobów wspaniałego wina, które Argena wypiła głównie na gorąco i które z pewnością na nią podziałało, a mimo to noc spędzili na osobnych posłaniach - w dodatku, śpiąc.

Jechali dalej. Nic nie zapowiadało żadnych zmian, gdy nagle Argena zatrzymała swego konia i uniosła dłoń do góry, zarządzając tym gestem wstrzymanie wędrówki. Dergo i chochliki oczywiście nie śmieli się sprzeciwiać.
- Co się dzieje? - spytał młodzieniec, po tym jak się zatrzymali.
Argena spojrzała na niego rozgniewana, ale szybko dała mu spokój i przybierając neutralny wyraz twarzy, przyłożyła wyprostowany wskazujący palec do swych ust.
Dergo zrozumiał, że ma być cicho. Jego dłoń powędrowała na rękojeść miecza i młodzieniec zaczął się rozglądać dookoła, wypatrując ewentualnego zagrożenia. Chochliki oczywiście wiedziały, że ich Pani musi coś słyszeć i nie zawracały sobie główek zbędną ostrożnością.
- Jedziemy tam - oznajmiła Argena i skręciła nieco z ich wyznaczonej wcześniej trasy. Postanowiła pojechać za góralami, czy kim tam byli ci ludzie, oraz sprawdzić czy znaleziony przez nich nieboszczyk nie jest mężczyzną którego szukała.
- W tej wiosce, będziemy udawać specjalnych wysłanników, z królestwa Narragow. Jak spytają, to powiemy, że mamy się spotkać z ważnym informatorem, aby uniknąć wojny. Nasz informator nazywa się Will i ubiera się na czarno. Jasne? - wymyśliła Argena.
- Tak Pani - oznajmiły chochliki, z wyraźnym szacunkiem w głosie i choć kobieta nie zaszczyciła ich swoim wzrokiem, to wyraźnie się jej ukłoniły.
- Nie słyszałem o takim królestwie - rzekł Dergo.
- Bo go nie ma. Właśnie je wymyśliłam. Leży daleko, jeszcze za morzem Sagadwa. Ale pytać o to nie powinni - odpowiedziała i przez chwilę w milczeniu, jechali powoli do przodu.
- Gdzie leży morze Sagadwa? - spytał Dergo.
Argena zaśmiała się cicho. - Daleko. W mojej wyobraźni - odpowiedziała rozbawiona. - A teraz cicho - dodała i nikt już się jej nie sprzeciwiał.
Śledzili tajemniczych górali, kierując się słuchem kobiety... znacznie wzmacnianym dzięki jej magicznym kolczykom.
 
Mekow jest offline