Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2011, 15:23   #29
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Rycerz był gotów do drogi. Dzień wcześniej, pod wieczór spakował wszystko co było potrzebne, rzeczy osobiste i broń. Odmówił litanię do Imperatora i pełen nadziei i wiary ruszył ku włazowi transportera. Gdy spotkał towarzyszy przyszłej misji rzucił do nich

- Niech wola Imperatora wam sprzyja, bracia! - pochylił głowę nieznacznie i ruszył dalej.

Przyglądając się krzątaninie ludzi na pokładzie zajął swoje miejsce i pokornie czekał na dotarcie do celu. Nie odzywał się zbyt wiele, kilkakrotnie tylko odmówił cygara i potwierdził brak zapalniczki. Wreszcie kiedy zbliżali się do celu zaczęły się kłopoty. Aleks wyczuwał złą energię, nie był jednak pewnym tego, czego mogła ona dotyczyć. Kiedy czerwona lampa alarmu dała o sobie znać, wziął broń i ruszył sprawdzić co dzieje się ze statkiem i jak wygląda sytuacja. Kiedy był już nieopodal mostku, statkiem szarpnęło. Chwilę później szarpnęło po raz drugi i trzeci. Ktoś wyszedł zza najbliższej grodzi i zwrócił się do Aleksandra

- Proszę wrócić do kajuty, sytuacja zostanie niebawem opanowana. - Mężczyzna mówił uniżenie, lecz wiedział co mówił.

Nie było sensu wcinać się pilotom w robotę, skoro oni znają się na niej lepiej. Wpatrując się w migoczącą lampę Rycerz czekał na rozwój wydarzeń. Wreszcie nie wiedział co się dzieje. Światło zgasło, włączyło się awaryjne, turbulencje zwiększyły się. I nagle, kiedy chyba w okręt coś trafiło, Aleks stracił przytomność.

***


Przeraźliwy ból, którego nie zniósł by nikt spoza Zakonu przeszył Aleksa w chwili otwierania oczu. Był cały, lecz nieźle się poobijał. Oczywiście całe cierpienie było w większej części wyimaginowane, nie spowodowane katastrofą a szokiem. Leżał na czymś twardym. Złapał najbliższą siebie rzecz i pomógł nią sobie wstać. Kiedy obraz przestał być zamglony Aleks już wiedział czym sobie pomógł. Było to ramię kapłana maszyny.
~Kurwa~

Odrzuciwszy kończynę kilka metrów od siebie i po kilku słowach modlitwy za tę istotę przyszedł wreszcie czas na rekonesans. Statek był rozbity, spadli na tę dziką planetę. Wyglądała niczym siedlisko orków. Dżungla była wszędzie, dookoła nich, okalała ich niczym wojska wroga.

Kiedy Aleks już wiedział co się dzieje ruszył na poszukiwanie towarzyszy. Podczas katastrofy trochę nim rzuciło, nie był w swojej kajucie. Jej już zresztą nie było. Gdzieś dalej widać było pożar i słychać było krzyki.

- Imperator Chroni! - to zdanie Aleks wychwycił najwyraźniej.

Mimo szumu w głowie udał się do źródła dźwięku. Okazał się nim członek jego grupy.

- Zidentyfikujcie się! - osoba która wcześniej wydała szaleńczy okrzyk na cześć Imperatora, teraz krzyczała w bliżej nieokreślonym kierunku.

- Brat Aleksander Urallio, Szary Rycerz, a WY kim jesteście ?

Psychcannon był skierowany w stronę dżungli, natomiast piękna, błyszcząca glewia Szarych Rycerzy, teraz skierowana ostrzem w dół, czekała by rozciąć jakieś ścierwo. W dżungli niewielu jest godnych przeciwników, a to miejsce śmierdziało Aleksowi orkami lub jakimś nieokrzesanym, dzikim ludem prymitywnym.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline