Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2011, 17:31   #50
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
„Droga jest czymś wyższym niż sprawiedliwość”

Ciało Kamikamu leżało pod ścianą okryte matą. Kayami wniosła je do środka razem z Shosuro, w czasie kiedy Miruko i Buri zajmowali się rannymi. Było wiadomo, że tu ją zostawią, tak jak było pewne, że ci, co przeżyją wrócą po nią, żeby samuraj-ko mogła mieć godny pogrzeb.
Łuk z czarnego wiązu Shosuro postawił przy Jednorożczyni. Otaku Kashiko wyczerpana ranami i leczeniem przysypiała po drugiej stronie pomieszczenia. Budziła się czasami wołając Wronę.
-Pójdziemy po nią –obiecała Kayami.
Na stojącej obok wojowniczki zbroi zaschły rdzawe plamy krwi. Teraz ich brzegi tańczyły w blasku paleniska. Kayami zatęskniła do deszczu. Wyniosła strzaskany napierśnik na zewnątrz.
Wracające zobaczyła, gdy wskazał je Shosuro. Numiko i Mayu, pierwsza słaniająca się na nogach z policzkami brudnymi od łez i deszczu, druga poraniona z twarzą zastygłą w ponurej masce.
Powiedziały, że cała osada jest zniszczona, że Hida Moroto poległ, że Tagatari Kirigirisu też najprawdopodobniej nie żyje.
Kayami wysłuchała wszystkiego bez jednego słowa. Potem wróciła do czyszczenia zbroi. Ale mokra ziemia kiepsko się do tego nadawała. Plamy krwi nie chciały puścić.

Haiku składa się z siedemnastu sylab i trzech części.

Jeszcze nie dzisiaj, może potem policzę
Kłamię pamięci

Jazda konna to nie umiejętność, Kayami-san, to rozmowa z koniem.

Jeszcze nie dzisiaj.

Koso Ischizo czeka w turniejowym Pawilonie.


Jeszcze nie.

Ulewa zmieniła się w mżawkę. Pochylona nad zbroją kobieta tego nie zauważyła, podobnie jak podchodzącej Miruko. Niemowa dotknęła jej ramienia. Pokazała na otwarte drzwi chaty. Kayami wstała i weszła za towarzyszką do ciepłego wnętrza. Deszcz delikatnie dzwonił na łuskach pozostawionego napierśnika.

To prawda, że odruchowo sięgnęła po zwój, gdy przestał działać jadeitowy czar. Ale pergamin zaraz wypadł jej z ręki.

***

Było tak jakby istniał tylko klęczący Doji. Kayami już to kiedyś przeżyła. Percepcja zawęża się do jednego punktu, tło znika jakby pokonało horyzont, za to postać widać zbyt wyraźnie, dokładniej niż zazwyczaj pozwala wzrok. W zbliżeniu.
Ładna twarz chłopca. Wstążka we włosach, biało-niebieska, ta sama, którą ubrał na pierwszą konkurencję. Przemoczony kosmyk przylepiony do skroni, kropelki potu na pokrytej jasnym meszkiem włosów wardze. Linie zagnieceń strojnego, szmaragdowego kimona. Postrzępiona nitka szwu obi. Długie, blade palce drżące, prawie niezauważalnie, na rękojeści miecza. Rozszerzone źrenice brązowych oczu. Cienka kreska błękitnej żyłki pulsująca nad obojczykiem. Słoje wiekowej sosny na podłodze i plama z żywicy, która właśnie zastyga na plisie hakama rysując brunatnego motyla.

Nie przyszło jej do głowy, że Matsu Mayu nie opuści miecza. Albo, że nikt poza nią samą nie uzna tej śmierci za bezcelową. Pomyliła się. Myliła się przez cały czas.

Nawet wtedy, gdy uklękła obok Arashiego.

Zapewne istniały słowa, które mogły to wszystko powstrzymać. Żurawia shugenja nie znalazła ich w porę.
To była jej plama na honorze. Jej porażka. Nasze klęski również wynikają z naszego doświadczenia. Nie ma dwóch takich samych źdźbeł trawy, dwóch identycznych płatków śniegu. Każdy honor jest inny. Shosuro Tokage mylił się mówiąc, że jej nie wymaga oczyszczenia.

Nie odwróciła wzroku od upadającej głowy Dojiego Arashi. Nie poruszyła się. Słyszała jak serce Żurawia przestaje bić.
Skorpion wyprowadził ją na zewnątrz.

- Już nie musisz mnie pilnować Shosuro-san. – Nisko ukłoniła się mężczyźnie. Słowa płynęły dziwnie gładko, bez drżenia - Nie odbiorę sobie życia, póki to się nie skończy.
- Wybacz, jeśli potrafisz, że zaogniłam konflikt z Matsu –san. To było bardzo niemądre. Przeproszę ją… kiedy to tylko będzie możliwe.


Potem dostrzegli Jednorożca.
Radość bywa wstydliwym uczuciem.

***

Kayami niewiele mogła zrobić przy rannych. Nie znała odpowiednich zaklęć. Przez chwilę klęczała, w medytacji próbując znaleźć skupienie potrzebne do wykonania tsangusuri, papier i mały nożyk znalazły się w chacie, ale umysł jej nie słuchał. Gdy spróbowała, z ryżowego papieru zaczęła jedynie powstawać nieudana wycinanka, dzieło dziecko, nie shugenja.

Patrzyła więc na Lwicę. Na twarz o wyrazistych rysach i wąskich ustach zastygłych w grymasie gniewu. Na dłoń mocno zaciśniętą na jedwabiu oplatającym rękojeść katany. Zastanawiała się. Asako Hoshi odpoczywała po leczeniu rannych. Kayami podeszła do dziewczyny.
- Czy mogę zadać ci pytanie, Hoshi –san? –skłoniła się.
Poczekała na odpowiedź.
- Nic nie wiem o maho, cieniu i skazie. Tylko sobie wyobrażam. Matsu Mayu jest silna, myślę, że pokona zaklęcie Miruko -san. Ale potem… -Kayami urwała na chwilę wyraźnie nie chcąc powiedzieć za dużo - Zastanawiam się czy zaklęcie leczące nie mogłyby choć trochę powstrzymać rozwoju … choroby. Słyszałam o rytuale Kręgu Ziemi, który pomaga, nie znam go. O zaklęciach klanu Feniksa –ukłoniła się ponownie – też ich nie znam. Potrafię leczyć zatrucia, nawet ciężkie skażenia krwi. Zresztą wiesz o tym, Hoshi -san. Spróbowałabym. Może spowolnię. Chyba, że znasz właściwsze zaklęcia, Hoshi -san?

***

Nie zabrała głosu w dyskusji czy ruszać dalej, czy dać dopiero co uzdrowionym chwilę wypoczynku. Nie prosiła nawet, by poczekać na Matsu. Zrobiła tak jak uradziła większość. Ruszyli kiedy tylko mogli, tropem maho. Pomagała w drodze Pannie Wojny. Sama nie ulegała zmęczeniu. Mogła iść bez końca.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline