Półelfka ucieszyła się, że jej plan został prawie że pochwalony. Może nawet zostanie wprowadzony w życie, ale tego dowiedzą się jutro. Problem był tylko jeden. Do jutra trzeba coś ze sobą zrobić, a może to być ciężkie posiadając przy sobie tak marne pieniądze, że starczyłyby ledwie na jajecznicę w podrzędnej knajpie. A co ze spaniem? Na dodatek Leila nie miała ochoty na jajecznica, bardziej na kurczaka na ostro.
Dziewczyna wyszła na ulice Wrót, przystanęła na chwilę, rozejrzała się i ruszyła przed siebie. Po chwili dogonił ją Ostin oraz zaproponował towarzystwo. Miło z jego strony. Szkoda tylko, że brak pieniędzy wyszedł na jaw. Jednak jakby na to nie patrzeć i tak wszyscy się poznają i z dobrej i ze złej strony w czasie podróży.
Natrafili na karczmę "Złoty bażant", które od razu skojarzyła się półelfce z owym kurczakiem an którego tak miała ochotę. Burczenie w brzuchu tylko się nasilało. Nie mogła zbyt długo towarzyszyć Ostinowi, trzeba było załatwić sobie jedzenie i nocleg. A przy okazji dobrą zabawę i odstresowanie.
Wybrała więc na swój cel młodego mężczyznę przy ladzie, który zdaje się dopiero co złożył jakieś zamówienie i czekał na nie. Miał blond... nie, właściwe złote, włosy i smukłą twarz. Był bardzo przystojny, ale siedział sam. Leila usiada obok niego, a ten spojrzał na nią i na chwilę zatrzymał wzrok. Ha! Już był jej.
- Pierwszy raz tu jestem, mają coś godnego polecenia?
Mężczyzna spojrzał na nią i zmrużył oczy.
- Ja zamówiłem rybę z warzywami. Nigdy się nie zawiodłem na tym daniu jeśli chodzi o Złotego.
- Hmmm, chyba jednak wezmę kurczaka, najlepiej na ostro. Jestem Leila.
- Dean, bardzo mi miło. Może pozwolisz że zaoferuję Ci wino?
- Tak, z chęcią, dziękuję.
- A przecież co ze mnie za dżentelmen! Panie Ridai, moja towarzyszka życzy sobie kurczaka na ostro i wino.
Mężczyzna za ladą skinął z uśmiechem i zagłębił się w kuchni by przekazać kucharzowi zamówienie.
Dalsza część wieczoru przebiegła dokładnie tak jak oczekiwała tego Leila. Dean był czarującym młodzieńcem, raczej zamożnym, co można było wywnioskować nie tylko z jego ubioru ale także ze sposobu mówienia i kilku trunków które opłacił bez mrugnięcia okiem. Stać go było także na dobry pokój z kąpielą... dla dwojga. I w ten oto sposób dziewczyna stawiła się rano na misję, wyspana, odprężona i z pełnym brzuchem, a przy tym nadal miała te kilka monet na czarną godzinę. Gdy przybyła poznała trzech mężczyzn i podeszła do niech witając się z uśmiechem. Niestety był tam jej brat, a także Ostin, ale nie wracali w rozmowie do dnia wczorajszego. Teraz przynajmniej półelfka będzie mogła dowiedzieć się, jak się wszyscy nazywają, gdyż wczoraj nie miała na to ani ochoty, ani sposobności.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |