Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2011, 22:36   #32
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ból. Ból to było pierwsze doznanie.

Nie chodziło jednak o fizyczny, ten nigdy nie mógł się równać z innymi zmysłami. Odczuwał to, zniekształcenie, i zaraz pożałować, że nie wyposażył się w inny zestaw ekwipunku.
Maska zdawała się niemal bezużyteczna, poza domyślną funkcją.

Wiedział jednak, jeszcze w czasie lotu, że będzie musiał to znieść i zniesie to. Wiele lat kształtował swoją wolę i nie ugnie się wobec takiej sytuacji.

Potem zaczęły się turbulencje, coś poszło nie tak. Słyszał różne wypowiedzi i z twarzy towarzyszy starał się odczytać, jaka może być ich sytuacja. Nie miał pojęcia, nie rozumiał, co się działo, do czego doszło, uznał to więc za przejściowe trudności. Dopiero gdy ktoś oklapł, a jemu nie starczyło nawet przytomności by określić kto to stwierdził, że coś poszło bardzo, ale to bardzo źle.

***

Sztorm wysoko na niebie. Takimi właśnie słowami mógł określić szarość. Z czymś mu się kojarzyła. Widział już takie niebo, choć podejrzewał, że jest to niepowiązane z sytuacją.
Ból nie ustępował, we wszystkich kończynach. Jeżeli chodzi o pulsowanie w głowie, nie mógł odróżnić. Poczuł wilgoć i deszcz i ranę na twarzy. Odruchowo podniósł dłoń i dotknął palcami oblicza, lecz tego jakby z ołowiu. Przypomniał sobie, w jakim jest stanie i z przestrachem pomyślał o swoich kościach i sobie samym. Uniósł głowę, otwartą dłoń uniósł do góry i spróbować przemyć krew na twarzy. Wzrokiem chłonął najbliższe otoczenie. Widział obok snajpera, żołnierza regularnego, naiwnego nieświadomego czym był Ordo Xenos, jak go zapamiętał... naiwnego ale godnego zaszczytu służby dla Inkwizycji. Półleżał oparty na ramieniu, zastanawiając się, czy dopiero nie czuje ramion i jak wygląda reszta, jeżeli chodzi o jego stan. Odmówił w duchu dziękczynną modlitwę za przetrwanie katastrofy.

Sprawdził wszystkie kończyny, ignorując ruchy reszty. Przykurczył nogi i powoli wstał, walcząc z bólem i tępym wrażeniem braku czucia. Jeszcze ostrożniej niż zwykle podreptał w stronę żołnierza. Zataczając się i z trudem powstrzymując upadek.

Zatrzymał się jednak nagle. Odczucie... doznanie... liście.
Nie...

-Nie ruszać się! Jeden krok i skurwiel, który to zrobi nawet się nie zorientuje kiedy zginie!

Mężczyzna był bardziej przytomny, niż się przed chwilą zdawał. Pozbieranie się zajęło ułamek sekundy. Już celował w stronę jego i hałasów czynionych zapewne przez innych, którymi się nie zainteresował.
Lindeo nieomal zapomniał języka w gębie. Znieruchomiał momentalnie, napinając wszystkie mięśnie, zastanawiając się nad opcjami unieszkodliwienia człowieka.

Słyszał kroki i słowa innych, między innymi polecenie identyfikacji, chyba od Wilka, sam nie wiedział, był zbyt skupiony na żołnierzu.

Tu Inkwizytor Mordolph. Nie wiem, co robicie, ale pierwszym co powinniście zrobić jest obrona okrężna. A teraz znieruchomiejcie zanim... ten lunatyk kogoś zastrzeli. zaszczepił wszystkim widzianym w okolicy bytom w Osnowie własną myśl wypowiadaną w niskim gotyckim, łącznie z żołnierzem, który zdawał się wziąć ich za wroga. Przynajmniej tak, dość naiwnie jak stwierdził, sądził sam psionik.

- To ja, sierżancie. Chciałem upewnić się, że przetrwałeś katastrofę. Opuść broń. - wychrypiał na głos. Bał się żołnierza tylko przez chwilę, był przekonany, że w tej chwili zorientuje się, że mierzy do Inkwizytora i uzna, że to niezbyt roztropny ruch. Jedynie miał nadzieję, że nie wywróci się z powodu bólu i konsternacji zanim ten tego nie zrobi.
 
-2- jest offline