Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2011, 23:10   #84
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Marina, zasłonięta płaszczem Amaveta, dość szybko doszła do siebie. Nie brała nigdy udziału w tego typu starciu, stąd jej gwałtowna reakcja. Odetchnęła kilka razy głęboko uspokajając się i powściągając emocje.
-Będzie dobrze – powiedziała sobie. Wstała i dopiero wtedy zauważyła, w jakim stanie jest jej towarzysz. Siedział spięty, patrząc martwym, niewidzącym wzrokiem przed siebie i cos mamrotał. Poczuła silne emocje, które nim targały i domyśliła się historii, która za nimi musiała stać. Oko mu krwawiło.
- Amavet – powiedziała. Nawet nie drgnął, zatopiony w swoich wspomnieniach. Serce biło mu jak oszalałe, pompując krew.
- Amavet! – powtórzyła z naciskiem. Znowu nic.
Skrzywiła się niezadowolona, wstała i złapała jego twarz w swoje dłonie.
- Patrz na mnie, do cholery - warknęła

Mężczyzna drgnął i o mało nie spadł ze skrzynki, zaskoczony gwałtownym ruchem. Jego dłoń odruchowo próbowała dobyć sztyletu zza pasa, tam gdzie nosił go za dawnych lat. Zobaczył jej twarz i zamarł.

-Marina...- powiedział cicho, podnosząc dłoń do jej reki, jakby dopiero teraz poczuł ciepło jej dłoni na twarzy.

- A kogo się spodziewałeś? Connora? Wzrasta ci ciśnienie krwi.. za chwile moje szwy puszczą.. nie po to się męczyłam, żebyś teraz mi się tu rozklejał. No już! Oddychaj i uspokój się.

Mężczyzna westchnął, przywołany jej dotykiem do rzeczywistości. Milczał, wpatrując się w przestrzeń gdzieś koło jej twarzy.
-Ja... Zrobiłem coś głupiego?- zapytał ostrożnie, cały czas patrząc centralnie przed siebie. Jakby obawiał się spojrzenia jej w oczy.

- Jeszcze nie. Na razie tylko wpadłeś w trans. Zdejmij przepaskę, chcę zobaczyć twoje oko. Krwawi.

-Czasami tak mam. Nie wiem czemu. Jakaś starucha gadała mi że mam krwawe łzy i to przekleństwo. Radziła mi biczować się pokrzywami noc przesilenia wiosennego.-
niechętnie zdjął opaskę, odsłaniając bliznę biegnącą przez powiekę i kącik u nasady nosa. Oko było praktycznie całkiem białe, z nabiegłą bielmem źrenicą i tęczówką. Spod powieki płynęła krew.- Za pięknie to nie wygląda...Spojrzał dziewczynie w twarz, nieco uspokojony.

Marina przeciągnęła opuszkiem palca po bliznach.
- Fatalnie wygląda.. ktoś ci to oglądał po urazie? Leczył? Jakiś rzeźnik, chyba... opatrzę to na szybko, powinno pomóc.. jeżeli poświęcisz mi kiedyś 12 h, naprawię to tak, ze nie będziesz czuł bólu i nie będzie krwawic. Nigdy. Może nawet zaczniesz nim odróżniać dzień od nocy. Ale potrzebuje 12 h, całkowitych ciemności i spokoju. I twojego zaufania.Przesunęła palcem raz i drugi, mrucząc zaklęcia.
- Oddychaj teraz, zrelaksuj się i nie rób głupot - powiedziała ostro - I dziękuję.. za wcześniej - dodała ciszej
Amavet uśmiechnął się lekko i westchnął cicho, w sposób przypominający ciche parsknięcie.
-Po tym co ty dla mnie robisz, to i tak niewiele.- wstał i spojrzał niechętnie na scenę rozgrywającą się na pokładzie. Popatrzył na nią i wyciągnął rękę, jakby chciał dotknąć kosmyka włosów opadających jej wokół twarzy - Nie masz za co dziękować. Nie wysławiam się tak dobrze jak pan Dallan, by słownie wyrazić swoją wdzięczność. Zostają mi jeno drobne uprzejmości.Założył na twarz przepaskę, wierzchem dłoni ścierając pozostałą krew. W ostatniej chwili puścił do dziewczyny oko.
-A i za ofertę dziękuję i mam nadzieję że będzie czas z niej skorzystać...Marina uśmiechnęła się lekko i okręciła na pięcie. Włosy zafalowały wokół jej sylwetki.

Przesłuchanie trwało dalej. Jeden z mężczyzn – poznała go, ogłuszył atakującego ją pirata, prawdopodobnie ratując jej tym samym życie - odcinał właśnie kolejny palec. Przyjrzała mu się uważnie, zastanawiając się, czy to co widzi na jego twarzy to nie satysfakcja, z dobrze wykonanej pracy. Nóź zazgrzytał na kości kolejnego palca.
Dallan – z równa łatwością jak wcześniej słowami – operował teraz blaszkami i innymi drobiazgami. Szło ma naprawdę sprawnie, choć Marina osobiście wolałaby, żeby przy słowach pozostał. Torturowany pirat chyba też.

Rozejrzała się po pokładzie. I nagle… poczuła pożądanie tak silne, że aż na granicy bólu. Oddech się jej przyśpieszył, policzki zaróżowiły. Przygryzła wargę. Patrzyła szeroko otwartymi oczami, jak zahipnotyzowana. Potem, wbrew sobie, jakby przyciągana niewidzialna nicią, podeszła do niego. Stanęła mu za plecami i patrzyła. Głodna tego, co mógłby jej oferować. Gdyby tylko chciał… gdyby się zgodził..
Marina była jak potarty wełną kawałek złotawego kamienia – jak on przyciągał skrawki pergaminu, tak ona przyciągała maleńkie kawałeczki mocy. Jej ojciec był jak naczynie podstawione pod rynnę – czekał na sprzyjające okoliczności i wtedy moc go wypełniała.
A tymczasem ten.. zagarniał moc, jakby była piaskiem na brzegu rzeki. Zbierał ją, jak zbiera się jabłka w sadzie, za spokojem i pewnością człowieka, który robi to od zawsze.
„Gdybym tylko to potrafiła… - tłukło się jej w mózgu – zagarniać ją tak po prostu.. Nic.. nic nie było by dla mnie za trudne. Przywróciłabym wzrok Amavetowi, wyciągnęła wszystko od piratów bez jednego dotknięcia.. mogłabym..- zakręciło się jej w głowie od możliwości, i aż musiała przytrzymać się burty, bo bała się, ze upadnie, przytłoczona swoimi oczekiwaniami.
Dotknęła jego ramienia.
- Naucz mnie tego – poprosiła, a w jej oczach był głód i obietnica.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline