Płomienie powoli zanikały, jednak wojownik stojący przed nim był coraz bardziej wyraźny. Widział jego smukłą, nienaturalnie wysoką sylwetkę, odzianą w ciężki, niebieski pancerz oznaczony plugawymi symbolami pana przemian, Tzeentha i oznaczeniami legionu Wyznawców Nowego Ładu. W głowie usłyszał jakiś mroczny głos w nieznajomym języku, który jednak zrozumiał doskonale. Otoczyć go i zabić, głowa jest moja! Może mutant nie zorientował się że on też słyszy te słowa?
-To ja sierżancie- powiedział ten na przeciwko podchodząc w jego stronę- Patrzyłem jak umiera twój ojciec. Opuść broń albo skończysz jak on!
Trzeba było działać natychmiast. W głowie zaświtała mu pewna myśl. Powoli zniżał się ku ziemi, za sobą usłyszał jeszcze jakieś dwa głosy. Cały czas patrzył w oczy zbliżającego się powoli przeciwnika i położył broń na ziemi. Nie wstawał jeszcze. Spojrzał na bandolet przepasający go od lewego ramienia na pasie kończąc, jedna z kieszeni najwyraźniej się odpięła podczas katastrofy ale to akurat dobrze. Sięgnął do niej wyciągając granat, błyskawicznym ruchem odbezpieczył. Potoczył go na przeciwko prosto pod nogi tamtego i zanim nastąpiła eksplozja odpiął drugą kieszeń i rzucił do tyłu. BUM! pierwszy wybuch. BUM! Za jego plecami także zadziałał. Chwycił karabin i pobiegł ile miał tylko sił w nogach w kierunku gęstych drzew. Na granatach dymnych nigdy się nie zawiódł, a teraz najwyraźniej też się sprawdziły, gdyż za sobą usłyszał krztuszące się od kaszlu postacie. Biegł nie oglądając się za siebie i co chwila zmieniając kierunek ucieczki.
__________________ Gdy cię mają wieszać w ostatnim życzeniu poproś o szklankę wody, nigdy nie wiadomo co się stanie zanim ją przyniosą. |