Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2011, 20:50   #27
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr

Strzał Sairusa był co prawda wymierzony idealnie, prosto w serce królikopodobnego stworzenia, ale w ostatniej chwili stwór zorientował się, że coś leci w jego stronę, i bynajmniej nie jest to nic przyjemnego, zrobił unik… i skończył tylko z otarciem. Strzała zahaczyła o ciało Al’Mi-Raj, ale nie wbiła się w nie. Przestraszony, zaskoczony, zawarczał na Sairusa obnażając swoje niezbyt przyjemne zęby…


Kiedy zauważył jednak że jego prześladowca nie jest sam szybko się odwrócił i uciekł w las. Był szybki, ale jeśli ktoś za nim od razu pobiegnie to powinien go złapać. Był tylko pewien problem, Al’Mi-Raj polują w grupie i niewiadomo jak duża jest ta grupa. Nie było jednak czasu na dyskusje, tylko na szybkie decyzje.

Cozart na początku żywo zainteresowany złotem za róg Al’Mi-Raj kiedy zobaczył ząbki bestii przełknął głośno ślinę.

-To ja może jednak zostanę popilnować wozu, w grupie polują tak?- spytał się Antary.

Sybilla również nie wykazywała zainteresowania pogonią, tylko wzruszyła ramionami.

-Nie mam nic przeciwko- powiedziała krzywiąc się nieco w stronę Cozarta.

Czas mijał, decyzję trzeba było podjąć teraz albo nigdy! I wyszło to drugie. Nikt nie ruszył za królikopodobnym stworzeniem, które zresztą tak szybko biegło, że nikt nie miał raczej szans go dogonić.

Sybilla wzięła głęboki wdech.

-Skoro to już mamy za sobą… Cozart będzie „pilnował” wozu, a my ruszamy w las. To chyba niedaleko...

Kierunek, który obrała był inny niż Al’Mi-Raj, więc okazja za złapanie tego rzadkiego osobnika chyba na zawsze zniknęła. Ścieżka była niezbyt wyzywająca, choć las zacieśniał się i robił coraz gęstszy. Liście zasłaniały słońce i tylko nieliczne promienie były stanie spocząć na leśnym runie. Każdy metr z dala od wozu oznaczał, że trzeba będzie dalej nieść ciała, choć to i tak lepiej niż nieść je przez całą drogę do miasta.

Minęło jakieś półgodziny, żadnych niespodzianek po drodze, aż w końcu przed grupą ukazała się mała polana… na niej ruiny jakiejś wieży. Była tam nawet wydeptana droga, choć dość stara i zarośnięta.

-To tu. W tej wieży są ciała… musimy być ostrożni, ludzie którzy zabili tych strażników mogą być wciąż w wieży.- dodała –Wizja nie jest jasna co do tego czy tam są, zabójcy znaczy się.
 
Qumi jest offline