Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2011, 12:57   #21
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Zaułki nocą zdawał się czyhać aż ktoś zbłądzi na swej grodze, i zapuści się w ciemność, która wręcz z nich wypływała. Sevryk szedł powoli, co chwile przełączając się na sondę, lecz nadal było spokojnie. Panie z wolna sposobiły się do snu, a po jego myślach przeleciała kosmata myśl, czy by nie zatrzymać się nieopodal domu, i nie pooglądać widoków pań, ale rozstał się z tym pomysłem. To już na prawno źle by świadczyło o jego osobie osobie, zważywszy na ostatnie wydarzenia i zatargi.
Po kilku kolejnych krokach sygnał urwał się, tracąc kontakt z sondą.

~*~

Przekradnięcie się przez lekki gwar w karczmie na parterze nie sprawił mu wielkiego problemu. Z śmietanki siedzącej przy stolikach jeszcze nikt jawnie nie chciał wrazić mu ostrza między żebra, co znacznie poprawiło mu humor. Najwidoczniej miał już dość ekscesów jak na jeden dzień, a okaleczenie kolejnej spotęgowało by tylko niechęć co do niego. Plan był spontaniczny, ale dobry jak na sam początek. Rozpracowanie siatki przestępczej w tym mieście mogło rewelacyjnie zadziałać dla jego kariery, lecz to by było jedno z tych zadań, które graniczyły by z niemożliwym.
Cicho niczym lis wszedł do swego pokoju, i już zrzucając z siebie maskę ulicznego zawadiaki, usiadł wygodnie na krześle przy stoliku. Szybkim, wyuczonym gestem dłoni zapalił świece, po czym zdjął buty kładąc je koło łóżka w należytym porządku. Potem kurtka, koszula, spodnie, wszystko w należytej kolejności oraz porządku poskładane powędrowało na opacie krzesła, a on sam legł niczym kłoda na łóżku zamykając oczy.

~*~

Zbudził się wczesnym rankiem, zanim jeszcze zapiał pierwszy kur. Jego nocka koszula była od góry do dołu zlana potem, co świadczyło o tym że noc nie należała do najlepszych. Wolnym, mozolnym ruchem zsunął się na skraj łóżka, gdzie przysiadł w zamyśleniu na dobre kilka chwil. Na jego twarzy malowało się zaniepokojenie oraz niepewność.
Swojego czasu wierzył, że takie sny mają aspekt proroczy. Pojawiają się wtedy, kiedy jakaś wyższa siła pragnie nam coś przedstawić w dość zawiły sposób, jak dla śmiertelnika. Zwłaszcza że dziś dzień miał się wybrać na rekonesans okolicy.

~*~

Stał oparty jak wczorajszej nocy o blat stołu, przyglądając się krzątającej się wyroczni. Na słowa przeproszenia, na które się zebrała zareagował uśmiechem i typowym machnięciem ręki
-Nic się nie stało...
... i nie takie rzeczy się widziało
Dokończył w myślach. Nie chciał być nie miły, a tym bardziej nie miał zamiaru dawać kolejnych pretekstów wazelinie, bo tak w myślach niekiedy nazywał Sairusa. Co jakiś czas lustrował wzrokiem jego osobę, zastanawiając się kim on może być. Powoli analizując wszystkie informacje jakie na jego temat zebrał, począł tworzyć w głowie obraz jego osoby. Pierwszą myślą było to, że mógł być wtyczką tutejszego podziemia, ale ta myśl wydawała się trochę nierealna. Mimo wszystko nie rezygnując z tej opcji, odłożył ją na bok zastanawiając się nad innymi możliwościami.

Przyszedł czas na wymarsz. Na dworze, kiedy już wyszli prawie całą kompanią za Sybillą, Sevryk postanowił iść kawałek za obiektem jego ostatnich myśli. Na widok całego zajścia, kiedy to młodziak chciał pozbawić go sakiewki, przystanął obserwując jego działanie.
Zbytek agresji, zbyt dużo przemocy... haha, ładny pokaz.
Uśmiechnął się parszywie, omijając Sairusa i dodając coś od siebie
- Po kolanach go...
Nie wiedział czy zrozumie żart, ale bynajmniej dla niego wydawał się akurat na miejscu.

~*~

Najwidoczniej znalezienie przewoźnika w tym mieście nie było takie proste. Jeden zwinął się z interesem, pozostawiając pole do działania drugiemu. Znał prawo rynku, i tak zwaną "Niewidzialną rękę" która rzekomo miała tym wszystkim rządzić. Popyt - podaż.

- Ciężkie czasy, faktycznie - skomentował z kilku kroków - ale złoto też nie jest nazbyt lekkie. Jesteśmy skłonni zapłacić rozsądną cenę, byle by ona nie godziła w majętność nas wszystkich.

Wiedział z własnego doświadczenia jak to jest, kiedy w sakiewce brakowało grosza, tak więc jego słowa kierowały się nie tylko do pozostałych, ale także by i przewoźnik nie pozostał przy tym pokrzywdzony.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 06-02-2011, 15:50   #22
 
Magnificate's Avatar
 
Reputacja: 1 Magnificate nie jest za bardzo znanyMagnificate nie jest za bardzo znany
-Ciężkie czasu, ot co. Długi mnie duszą, jeśli ich nie spłacę… - westchnął. - Jeśli chodzi o przewoźnika to mój syn się może nadać…- odparł z nadzieją w głosie, naprawdę potrzebował pieniędzy.

-Ile dokładnie policzy Pan za wynajęcie wozu z przewoźnikiem na jeden dzień? - Antara wystąpił przed szereg.

- Hmmm... - Rozmówca zastanawiał się chwilę - Z 40 sztuk złota z przewoźnikiem, ale zapewniam! Wóz pierwsza klasa, a mój syn ma spore doświadczenie!

-40 sztuk złota? - Mężczyzna rozejrzał się porozumiewawczo po swoich towarzyszach. - Pan raczy wybaczyć, ale z takimi cenami nic dziwnego że popadł Pan w długi. Gdybyśmy dołożyli jeszcze dziesięć moglibyśmy kupić zwój bądź wynająć maga z Dyskiem Tensera.

- Z takimi cenami, synku? Ha! A to dobre... to czemu jestem jedyną osobą wynajmującą wozy jeszcze w mieście? Coś ci powiem, ceny zwykle nie są tak wysokie, ale mam długi, które miałem w długim czasie oddawać, ale Paolo nagle zażądał szybkiego spłacenia długów, żeby mieć pieniądze na tę swoją małą kampanię uratowania syna! Teraz wszyscy jego dłużnicy zachodzą w głowę jakby tu nie zbankrutować! - Widać było po nim że zaczyna się coraz mocniej wściekać, cały czerwony na twarzy - W ostateczności oddają mu swoje sklepy, interesy, a on sprzedaje je nowym z zyskiem! I to wasza wszystko wina! Tylu się was tutaj zjawiło, niby dobry interes i w ogóle, ale ci nowi kupcy przyszli również, tańsze produkty, lepsza jakość, się chwalą! Przychodzą i wykupują nasze rodzinne interesy! A wy? W złoto bogaci, to jak sam powiedziałeś, synku, trochę dopłacisz i masz te całe zwoje, cokolwiek to jest. A więc i na dużo więcej was stać! A ci nowi nie mają wozów na wynajem, tylko swoje własne, wypełnione towarami, więc decyzja należy do was!

-Paolo po prostu bardzo kocha swojego syna, jestem pewna że nie to było jego celem - odezwała się w końcu Sybilla, zaś Antara pozwolił potoczyć się tej rozmowie dalej.

-A ja swojego kocham, i co mi po miłości Paolo do Marco, jeśli swojemu chleba mogę nie dać?

-Tak się składa, że miłość Paolo do Marco może przełożyć się na krótką chwilę oddechu w ściąganiu długu od Pana. - Służący pozwolił tej myśli na chwilę zawisnąć w powietrzu. - Nasza grupa jest właśnie w trakcie wykonywania zadania dla niego i sądzę, że spojrzałby łaskawym okiem na osoby przyczyniające się do naszego sukcesu. Czy nie tak, Sybillo?
Sybilla się chwilę zastanawiała. Wyciągnęła pergamin z plecaka, tusz i pióro. Coś napisała, wzięła sygnet, pokropiła go tuszem i przybiła do pergaminu swoją pieczęć. Było to nawet więcej niż obietnica, której spodziewał się służący Gaspare.

- Jeśli przyjdą po spłatę długu pokaż im to, mam nadzieję, że usłuchają, a przynajmniej będą musieli spytać Paolo czy to prawda. - Podała mu pergamin, handlarz przeczytał, spojrzał na nią i westchnął.

-Dobrze, niech będzie. Ale opłatę muszę nadal wziąć, kiedyś muszę spłacić ten dług. 5 sztuk złota brzmi dobrze? - Głos mu się już uspokoił.

- Pięć sztuk złota to wciąż drogo, ale uznajmy to za przywilej monopolisty. - Mężczyzna pomyślał, że ostatecznie Sevryk i Sairus z pewnością między sobą tyle już zdołali zebrali.

- Długi wciąż są również, więc nie mogę bardziej obniżyć cen. Zgoda, a więc 5 sztuk złota! - Dodał uradowany. Antara dobił targu uściskiem ręki.
 
Magnificate jest offline  
Stary 07-02-2011, 22:35   #23
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Miasto Nyth

-Doskonale! Cozart! Synu! - handlarz woła w chłopaka zajmującego się końmi przy wozie. Barczysty, muskularny, piegowaty chłopak spojrzał w stronę swojego ojca i uśmiechnął się. Był wysoki i na swój sposób poczciwy. Konie natomiast były równie potężnie zbudowane co ich pan, przypominały nieco konie pociągowe używane do przewożenia wagonów z rudą w kopalniach, ale były większe i miały dłuższą sierść.

Chłopak podszedł do ojca, ukłonił się w stronę grupy i uśmiechnął się.


- Jestem Cozart, miło mi was poznać. Gdzie mam się z wami zabrać?- przedstawił się.

-Nie daleko za miasta, kierunek będę ci wskazywała w trakcie drogi.- odpowiedziała Sybilla. Chłopak nieco krzywo spojrzał na nią.

-Wolałbym znać wcześniej nasz cel…- ojciec obdarzył go ostrym spojrzeniem -Ale czasy są ciężkie, więc nie będę wybrzydzał.- dodał szybko. Był bardziej umięśniony i wyrośnięty niż ojciec, ale najwidoczniej bardzo go szanował.

-Chcecie jechać już teraz na wozie, czy przez miasta na nogach przejdziecie?- ruszył w stronę wozu, usiadł na miejscu dla powoźnika i wydał komendę koniom. Kawałeczek zbliżył się do grupy i pociągnął za lejce hamując. - Kto ma ochotę niech wsiada! Przez miasto ciężko się będzie co prawda przebić dzisiejszymi czasy, ale jest to możliwe!- dodał szczerząc zęby.

I rzeczywiście, droga przez miasto nie była łatwa. Sybilla, Gaspare i Nadia siedziały na wozie, reszta szła obok. Gdzie niegdzie były zastoje co prawda, ale wystarczyło pociągnięcie za lejce, rżnięcie koni i przestraszeni ludzie i nieludzie automatycznie, instynktownie odsuwali się. Mimo to, droga była długa i powolna. I kiedy wreszcie udało się im wyjechać za bramy miasta… by natrafić na pola namiotowe, gdzie wędrowni kupcy i poszukiwacze przygód się urządzili z braku miejsca w mieście. Nyth było ostatnio naprawdę przeludnione.

Tutaj też nie było łatwo przejechać, choć nieporównywalnie lżej niż w mieście. W końcu droga była wolna. Reszta wsiadła na wóz, a Sybilla wskazywała Cozartowi drogę wprost do lasu.

Las Lethyr

Las Lethry ciągnął się daleko na północ, aż do Wielkiej Doliny, gdzie nieostrożni mogli paść ofiarą druidów, którzy bardzo znielubili obcych. Ta część lasu znajdowała się jednak na terenie Thesk i była w miarę bezpieczna. Oczywiście niewiadomo było co kryło się w głębi lasu, i był to niegdyś teren łowiecki Nytha, od którego miasto ma swoją nazwę, ale krańce lasu były w miarę bezpieczne.

Wóz ostrożnie wjechał w las, na szczęście drzewa były dość szeroko od siebie oddalone, gdyż nie było tu żadnej ścieżki po której wóz mógłby pojechać. Sybilla wskazywała kierunek, a Cozart coraz bardziej się krzywił.

Dalej nie pojedziemy, za gęsty las- oznajmił w końcu. Sybilla kiwnęła głową i zeszła z wozu, delikatnie opadając na ziemię.

-Dobrze, zatem ty poczekasz tutaj, a my ruszymy dalej- oznajmiła.

-Nie to żebym się bał, potrafię o siebie zadbać, ale sam? Te ostatnie wydarzenia raczej nie napawają optymizmem….- odparł.

- Jeśli ktoś ma ochotę to może zostać z tobą… - wzruszyła ramionami. –Ale nie martw się, nic ci tutaj nie grozi. Jestem wyrocznią, znam się na takich rzeczach – dodała z uśmiechem na co młodzieniec mimowolnie też się uśmiechnął, ale nie wyglądał na pocieszonego.

Konsternację przerwała Nadia, która z szeroko otwartymi oczami wskazywała na coś pomiędzy drzewami… coś bardzo dziwnego.

 
Qumi jest offline  
Stary 08-02-2011, 15:01   #24
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Sevryk bez grymasu jakie zazwyczaj towarzyszył jego twarzy, dołożył się do wspólnej wyprawy. Skrycie w duchu marzył tylko, by łatwo i szybko mu to się zwróciło. Wyrobionym już, sprężystym ruchem dłoni dobył kilku złociszy z sakiewki, a następnie podał ją przewoźnikowi.
Po chwili, niezbyt długiej nawet pojawił się i ich przewoźnik. Młodzian, dobrze zbudowany oraz o rudych włosach.
Cozart...
Z czystej grzeczności odpowiedział przywitaniem na przywitanie, oraz zapamiętując jego imię na wszelki wypadek. W myślach i tak wolał zwać go 'Marchewą'. Resztą formalności zajęła się Sybilla, bo bardzo upraszczało sprawę. Trochę głupio mu było by kobieta załatwiała za niego takie sprawy, ale cóż...

Wymarsz za miasto okazał się także nie lada wyzwaniem. Przedzierając się przez zatłoczone uliczki, wraz z wozem i pozostałymi zwracali na siebie uwagę, co było Sevryki nazbyt w niesmak. Ostatni zatarg z podziemiem mógł wywołać taką falę, o której dowiedzieli by się dopiero na samym końcu. Lecz dzięki bogom udało się wyruszyć bez przeszkód.

~*~

Las, jak to las. Nie widział w nim nic nadzwyczajnego, dopóki zza krzaku nie wyskoczy mu banita, czy też niedźwiedź. Marchewie najwidoczniej nie było to w smak, bo co chwilę z kwaśną miną oglądał się na boki.
Strach, w sumie nic dziwnego
Dalej nie przejedzie, co chłopak dobitnie pozostałym oznajmił. Sybilla, osoba z natury bardzo dobrze nastawiona do tego świata zapewniła go, że nic mu nie powinno tu grozić.

- Będziesz bardziej bezpieczny tu, niźli z nami kolego.

Słowa te nie miły wydźwięku emocjonalnego, mającego na celu zapewnić mu komfort spokoju, ale zapewnić go w twardym przekonaniu, żeby w ostateczności spodziewał się niespodziewanego.

Naglę Wyrocznia szybki ruchem ręki wskazała coś miedzy drzewami. W pierwszej chwili nic nie było tam widać, lecz dopiero po chwili ukazało się jego oczom dziwne... "coś". Nie myśląc za wiele sam też wysunął dłoń w jego stronę, sposobiąc się do ewentualnego czaru. Czekał tylko na przejaw wrogości
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 08-02-2011, 16:59   #25
 
Magnificate's Avatar
 
Reputacja: 1 Magnificate nie jest za bardzo znanyMagnificate nie jest za bardzo znany
- Panie i Panowie, o ile się nie mylę owo króliczoroże stworzenie to Al-mi'raj.Antara uczynił pojedynczy krok w stronę dziwnej istoty. – Nie widziane przez dziesiątki lat. Wręcz mityczne. Mówi się, że ich rogi mają podobne właściwości do rogów jednorożców i można użyć jako komponentów do zaklęć. Czytałem też, że wbrew niewinnemu wyglądowi Al-mi'raj to brutalne drapieżniki. Zwykle grasują w grupach. Czy Panienka życzy sobie schwytać jednego? – Służący zwrócił się do Gaspare.
 
Magnificate jest offline  
Stary 08-02-2011, 20:20   #26
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sairus nie zainteresował się zbytnio woźnicą. Nie miał na niego zlecenia, więc nic go on nie obchodził. Zawiezie ich na miejsce i z powrotem do miasta, a potem i tak go pewnie nie spotkają. Od niechcenia się przywitał i czekał, aż w końcu ruszą tam, gdzie mieli. Podróż przez miasto przebiegła mu normalnie. Irytujące jednak było to, że musieli się trochę przepychać miedzy tymi tłumami. No, ale można było to znieść. Na szczęście w końcu już wszyscy weszli na wóz i jechało się zdecydowanie szybciej. Gdy woźnica oznajmił, że dalej nie może jechać, bo się nie zmieści, pomyślał, że lepiej byłoby mieć dla każdego konia i można by spokojnie jechać dalej. Już nawet mógłby za te konie zapłacić, jakby trzeba było. No, ale nie on podejmował tu decyzje. Chyba pierwszy raz zgodził się z Sevrykiem, który poinformował woźnicę o tym, że tutaj będzie bardziej bezpieczny. Mimo wszystko lepiej było trzymać się z daleka od zabójcy. Trochę się uspokoił po zajęciu się złodziejaszkiem, ale to było zdecydowanie za mało. Czekając, aż wejdę głębiej w las, zastanawiał się, czy nie znaleźć sobie na wieczór jakiegoś ciekawego zlecenia. Przynajmniej mógłby się trochę odprężyć. Te rozmyślania przerwało mu jednak, pojawienie się jakiegoś dziwnego stworzenia. Wysłuchał co Antara miał o nich do powiedzenia i wyjął kuszę, którą miał pod płaszczem. Była ona już załadowana.
- Pewnie te ich rogi są cenne? Mam rację? - Zapytał celując do tego stworzonka i uśmiechając się pod nosem. Rzadkie, to na pewno cenne. Żywe byłoby jeszcze cenniejsze, ale pewnie trudno coś takiego złapać. Poza tym skoro Sairus nie mógł zabić żadnego człowieka, to chociaż pozbędzie się tego zwierzaka. Nie da to mu tak dużej przyjemności, jak zabicie innej osoby, ale na jakiś czas wystarczy.
- Strzelam. - Ostrzegł resztę. Nie ruszył się z miejsca i strzelił do tego dziwadła, oczywiście uważając, aby nikt z pozostałych, nie wleciał pod wystrzelony przez niego bełt. Jeszcze tego by mu brakowało.
 
Saverock jest offline  
Stary 12-02-2011, 20:50   #27
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr

Strzał Sairusa był co prawda wymierzony idealnie, prosto w serce królikopodobnego stworzenia, ale w ostatniej chwili stwór zorientował się, że coś leci w jego stronę, i bynajmniej nie jest to nic przyjemnego, zrobił unik… i skończył tylko z otarciem. Strzała zahaczyła o ciało Al’Mi-Raj, ale nie wbiła się w nie. Przestraszony, zaskoczony, zawarczał na Sairusa obnażając swoje niezbyt przyjemne zęby…


Kiedy zauważył jednak że jego prześladowca nie jest sam szybko się odwrócił i uciekł w las. Był szybki, ale jeśli ktoś za nim od razu pobiegnie to powinien go złapać. Był tylko pewien problem, Al’Mi-Raj polują w grupie i niewiadomo jak duża jest ta grupa. Nie było jednak czasu na dyskusje, tylko na szybkie decyzje.

Cozart na początku żywo zainteresowany złotem za róg Al’Mi-Raj kiedy zobaczył ząbki bestii przełknął głośno ślinę.

-To ja może jednak zostanę popilnować wozu, w grupie polują tak?- spytał się Antary.

Sybilla również nie wykazywała zainteresowania pogonią, tylko wzruszyła ramionami.

-Nie mam nic przeciwko- powiedziała krzywiąc się nieco w stronę Cozarta.

Czas mijał, decyzję trzeba było podjąć teraz albo nigdy! I wyszło to drugie. Nikt nie ruszył za królikopodobnym stworzeniem, które zresztą tak szybko biegło, że nikt nie miał raczej szans go dogonić.

Sybilla wzięła głęboki wdech.

-Skoro to już mamy za sobą… Cozart będzie „pilnował” wozu, a my ruszamy w las. To chyba niedaleko...

Kierunek, który obrała był inny niż Al’Mi-Raj, więc okazja za złapanie tego rzadkiego osobnika chyba na zawsze zniknęła. Ścieżka była niezbyt wyzywająca, choć las zacieśniał się i robił coraz gęstszy. Liście zasłaniały słońce i tylko nieliczne promienie były stanie spocząć na leśnym runie. Każdy metr z dala od wozu oznaczał, że trzeba będzie dalej nieść ciała, choć to i tak lepiej niż nieść je przez całą drogę do miasta.

Minęło jakieś półgodziny, żadnych niespodzianek po drodze, aż w końcu przed grupą ukazała się mała polana… na niej ruiny jakiejś wieży. Była tam nawet wydeptana droga, choć dość stara i zarośnięta.

-To tu. W tej wieży są ciała… musimy być ostrożni, ludzie którzy zabili tych strażników mogą być wciąż w wieży.- dodała –Wizja nie jest jasna co do tego czy tam są, zabójcy znaczy się.
 
Qumi jest offline  
Stary 13-02-2011, 12:52   #28
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
A niech to. Takie zwierzątko wydawało się łatwym celem, dającym duży zarobek, ale niestety uciekło. Czyżby ręka Sairusa stała się mniej pewna? A może był rozkojarzony przez obecność Sybilly? Nie, nic z tych rzeczy. To dziwadło było po prostu za szybkie. Oczywiście, że zabójca się z tym pogodził. W końcu miał do czynienia z jakimś mutantem, więc miał małe szanse, aby go zabić. Trzeba umieć się pogodzić z porażką. Chociaż z drugiej strony, czy można to nazwać porażką? Raczej nie. W mniemaniu zabójcy porażka równa się ze śmiercią, a tu do tego nie doszło. Czyli na pewno nie było to porażka. Sairus machnął ręką na widok uciekającego zwierzątka i po prostu wyjął bełt, którym naładował kuszę ponownie. Skoro już ją przy sobie miał, to musiała być ciągle naładowana, aby móc od razu strzelić do ewentualnego przeciwnika. Po naładowaniu kuszy, schował ją pod płaszcz i bez słowa ruszył za Sybillą. Droga była bardzo ciekawa. Klimaty akurat dla niego. Słońce niedocierające do podłoża. Właściwie wszędzie można się ukryć. Czego chcieć więcej? Jednak tak pięknie nie może być zawsze. W końcu dotarli do celu. Polana z wieżą w której miał być ciała. Możliwe, że zabójcy też i to interesowała bardzo Sairusa. Jeśli będą, bardzo się ucieszy, a jeśli niestety nie będzie ich, to się trochę zasmuci. W końcu znowu ominie go okazja do walki. Wyprzedził pozostałych o jakiś metr i przez moment patrzył na wieżę. Potem odwrócił się do towarzyszy.
- Skoro mogą tam być jeszcze zabójcy, to lepiej niech panie poczekają, aż ja to sprawdzę i w razie czego się ich pozbędę. - Powiedział po chwili. Podejrzewał, że Sevryk też będzie chciał upewnić się, że można spokojnie wejść do wieży, ale zabójca wolał to zrobić sam. Uśmiechnął się do Sybilly i odwrócił na pięcie. Poprawił swój kapelusz, do jednej ręki wziął kuszę, a do drugiej, długi miecz. Spokojnie ruszył w stronę wejścia do wieży. Tak był pewny siebie i to bardzo. Ta pewność siebie zawsze mu pomagała, więc powinno tak być i tym razem.
 
Saverock jest offline  
Stary 16-02-2011, 19:41   #29
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Co jak co, ale gnębienie małego żyjątka zaraz po przyjeździe do jego "domu" było dla niego nie dość że nie moralne, co bardziej niegodziwe. Pierwszy dobył broni Sairus strzelając z kuszy. Na ten widok, oraz na postrzał Sevryk zwiesił bezradnie ręce, nagradzając wyborowego strzelca zdziwieniem. Poszedł strzał, wierze uciekło, ale gonić to już nie ma komu.
Szczyt skurwielstwa, jak magie kocham...
Bezceremonialnie odwrócił się od niego na pięcie, zabierając z wozu swoje rzeczy. Nigdy nie można być pewnym co w tym lesie może czekać na grupkę poszukiwaczy.

Ruszyli, Sybilla przewodziła całej grupie, prowadząc ich do celu. Podążając krok w krok za pozostałymi, nie dało się przeoczyć majestatu tego miejsca. Rzadka korona drzew, gruba ściółka, piękny widok. Już wiadomo było, dlaczego druidzi tak bardzo zaszywają się od cywilizacji. B to ona wyniszczała takie miejsca.

Po kilku pacierzach, czasie który w obliczu tego co ogarniał wzrokiem był niczym, dotarli do małej polanki, gdzie na środku znajdowała się stara, zrujnowana wieża. Sevryk przystanął za drzewem, przezornie lustrując całą okolice oraz to, co zostało z baszty. Była ona małych rozmiarów, lecz sam jej widok był pokaźny.

Pierwszy w jej stronę porwał się nie kto inny, jak Sairus. Wygłaszając heroiczny monolog, oraz zawadiacko poprawiając swój kapelusz, bezceremonialnie ruszył w stronę wieży dobywając miecza i kuszy. Nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą zobaczył, Sevryk zareagował plaśnięciem otwartą dłonią w własne, łyse czoło.
- Tacy umierają młodo i głupio, jak zresztą widać... - wycedził do pozostałych tak, by nawet idący na przeciw baszty Sairus mógł go usłyszeć.
- ...ale nawet ich śmierć może być przydatna - dodał pod nosem po krótkiej oraz wymownej przerwie.

Odczekawszy chwile, wyciągnął zza pazuchy małą, brązową książeczkę, która kształtem oraz wyglądem mogła przypominać dziennik albo też pamiętnik. Łapiąc pytający wzrok pozostałych, odparł:
-Miniaturyzacja, technika idzie do przodu
Wreszcie, znalazł odpowiednią stronę. Z sakiewki przy boku wyciągnął kilka komponentów, i począł odmawiać szybkie formułki w niezrozumiałym dla większości języku. Po chwili przed jego osobą powietrze zamajaczyło chwilowo, dając znać że czar zadziałał. Bez obronie się nie obejdzie.
Następnie przerzucił kilka tron dalej, i od nowa. Po chwili dla postronnych jego postać zamajaczyła na wietrze, a on sam zniknął.

Nie miał w planach niczego dodawać, wyjaśniać, prosić. Kiedy dochodziło do pracy, wiedział że działanie w grupie przynosi więcej efektu, lecz nie wtedy, kiedy w role wchodzi szpiegostwo. To była praca indywidualna, bynajmniej w tym wydaniu.

Wykorzystując Sairusa jako ewentualną przynętę, postąpił kilka kroków w jego stronę, zbaczając nieco z udeptanej ścieżki. Plan był prosty. Pojeść do wieży w miarę niezauważonym oraz bezszelestnie, wypatrując przy tym wszelkich niebezpieczeństw. Będąc tuż przy niej, magicznie przeskanować wnętrze, czy aby ktoś tam nie siedzi, albo też użyć starego, sprawdzonego sposobu, słuchu.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 23-02-2011, 18:14   #30
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr


Sairus, Sevryk postanowili działać, reszta powoli za nimi ruszyła zachowując dystans. Sybilla zachowywała milczenie, Gaspare była tuż za nią, a Antara obok. Nadia natomiast ruszyła za Sairusem trzymając się go bliżej niźli inni.

Sairus szedł w sumie dość powoli, nonszalancko. Pewny siebie zbliżał się do drzwi, tymczasem Sevryk zakradał się z boku, przy wieży. Mimo tego, że to Sairus ruszył pierwszy, to Sevryk był przy wieży przed nim. Kamienne ściany wieży były dość grube, więc ciężko było cokolwiek usłyszeć. Jedynie jakieś bliżej niezidentyfikowane szmery.

Jeśli natomiast chodzi o wykrycie myśli… to było coś więcej. Głos był cichy, jakby chciał się schować.

-Muszę czekać… na pewno wróci, na pewno…- stłumiony, przestraszony głos brzmiał czarodziejowi w głowie.

Tymczasem, Sairus był już przy drzwiach, poprawił jeszcze raz kapelusz, spojrzał za siebie na skradającą się za nim grupę, uśmiechnął do siebie i kopnął mocno drzwi, które padły po wpływem jego siły. Drzwi były otwarte, a wnętrze wieży widoczne. I nie był to przyjemny widok.

Al’Mi-Raj… zabójca naliczył z 7 z nich wewnątrz, 7 żywych. Wokół było jeszcze sporo martwych Al’Mi-Raj, oraz zwłoki ludzi w czarnych zbrojach. Al’Mi-Raj pożywiały się właśnie ciałami tychże ludzi, jak i swoich martwych ziomków. Ich ostre ząbki rozcinały ciało jak nóż masło. Ciała ludzi oprócz ran miały jeszcze dziwne sine miejsca z napęczniałą kropką jakby od ukłucia.

Efektowne wejście Sairusa odwróciło natychmiast uwagę Al’Mi-Raj od jedzenia. Zaczęły warczeć, ustawiając się przodem do intruza i nastawiając róg w jego stronę. W cieniu wieży ich rogi zdawały się mieć delikatną fioletową aurę. Nie wyglądała raczej jak ta którą emanowały jednorożce…

Nadia natychmiast wyciągnęła swój miecz i przyjęła postawę bojową. Al’Mi-Raj zaczęły głośniej warczeć, ruszając tylnymi nogami w miejscu gotując się do szarży.

Reszta grupy była jeszcze zbyt daleko, żeby wiedzieć co się dzieje w środku, ale reakcja Nadii nieco ich zaalarmowała. Antara zaczął wykonywać jakieś dziwne gesty i wypowiadać dziwne słowa. Gaspare zaczęła się rozglądać, ale nie podjęła jeszcze żadnej akcji, pobodnie Sybilla.
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172