Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2011, 14:42   #35
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Ostatnie co pamiętał to to że miał ochotę poznajomić się przy święconce z Kosmicznym Wilkiem. Fakt, Ragnar najpewniej był prawiczkiem, ale przynajmniej wyglądał na takiego co to za kołnierz nie wylewa, i właśnie kolebał się do niego gdy...

Czarno. Potem trochę światła...

Przez chwilę miał wrażenie że jakiemuś dowcipnisiowi przyszło do głowy majtać jego ramieniem, rozzłoszczony potrząsnął głową - był to zły pomysł z dwóch powodów. Pierwszy to to że bioniczna kończyna była modelem montowanym w egzemplarzach Skitarii Praetorian, wykonanym z adamandytu i ceramitu, przeznaczonym do wytrzymywania niewiarygodnych wręcz uszkodzeń, po drugie - w uznaniu żartu wyrwałby wesołkowi nogi z tyłka i wsadziłby mu je w dupę!!! Brak logiki tego stwierdzenia jakoś nigdy go nie zniechęcał do jego wypróbowania.


Na szczęście po otwarciu oczu i zrestartowaniu systemów pancerza dziwne wrażenie okazało się fałszywe i Debonair bez problemów podniósł obolałe dupsko. Rozkładające się zza pleców na podobieństwo szczypiec modliszki mechadendryty bardzo się przydały w tym zbożnym dziele. Coś mu tam mocno dzwoniło pod czaszką i szybciutko musiał zdjąć hełm by nie zarzygać go sobie, ale ulżył sobie wypuszczając z pyska rzadką zupkę a Medpak wbił mu w żyły kilka centymetrów sześciennych jakichś wzmacniających świństw. Po paru łykach święconki mógł z całą stanowczością potwierdzić że nie ma najmniejszej ochoty oddawać się w czułe objęcia Omnisjasza. Kogoś innego mógł oczywiście złożyć w ofierze … to znaczy, ukrócić jego cierpienia, ale sam był jak najbardziej żywy. Chłoszczący deszcz również pomógł. Włączył powtórnie jeden z bezpieczników pancerza - najwidoczniej doszło do jakiegoś przebicia - i przetestował sprzęt.



Udało mu się zebrać myśli do kupy i skupić wzrok - o tyle o ile. Nie wiedział co się dzieje, a pokrzykiwania dały znać że problemy się nie skończyły. Jakieś słabe acz elokwentne nawoływania sprawiły że zadudnił butami po pokładzie statku. Aż skrzywił się pod komunikatem psionika, obiecując sobie w stosownym czasie wsadzić Inkwizytorowi meltę między poślady za takie numery. Zaraz jednak zapomniał o miłych perspektywach. - Tylko jakiegoś szajbusa brakowało...
Włączył nadawanie.
- Tu Kaus Debonair! Meldować co się dzieje! - ryknął - Ktoś nas atakuje?!

Nachylił się nad porucznikiem, prezentując mokrą twarz, wyglądającą zza góry adamandytu i ceramitu niczym pomidor na trumnie.
- Trzymaj się.
Stanął stabilnie blisko krawędzi, przesunął mechadendryty do dołu i w przód, tworząc podnośnik. Chwycił nimi krawędź drzwi, zgiął nogi, zablokował korpus i podźwignął się, a serwomechanizmy zawyły. Nie silił się na jakieś dramatyczne odrzucanie płyty - gdy tylko oswobodził nogi Simona chwycił go obiema rękami i powoli, ostrożnie wyciągnął spod drzwi.
- Coś z ekwipunku zostało pod spodem? - zapytał, a widząc przeczenie puścił właz. Podniósł porucznika i nie siląc się na delikatność chwycił go za twarz, zajrzał w źrenice, czy nie rozszerzone, sprawdził temperaturę, obmacał nogę Simona. W porządku.
- Poruczniku, proszę nawiązać ze wszystkimi łączność! Musimy wiedzieć co się dzieje! - ryknął nakładając już hełm i zmierzając do wyjścia niczym
Land Raider z rozwścieczonym Duchem Maszyny na pokładzie. Wybuch granatu przyspieszył jego ruchy. Dzień Golema kiepsko się zaczął. Sięgając po bolter i meltę miał niekłamaną chęć odstrzelić komuś dupę...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline