Ragnar nagle usłyszał wybuch. Albo nic nie widział. Tak czy inaczej zrozumiał co się stało. Zwiadowca wcale nie widział kogoś w dżungli - widział ich, był heretykiem! Postanowił uderzyć. Ragnar zrobił kilka kroków w przód i nacisnął spust od ciężkiego boltera, w kierunku w którym uciekał uprzednio tamten młodzieniec.
Kolejne pociski wylatywały z lufy i po kolej leciały przed siebie, grzecznie wysyłane przez tę armatę, zwaną ciężkim bolterem. Rozrzutem broni się nie przejmował. O to chodziło, pozwolił, był lekki rozrzut. Huk mieszał się z dźwiękiem łamanych gałęzi, kolejne pociski dziurawiły liście. Nie wiedział czy trafił, czy nie bo to było w tej chwili najmniej ważne. Łuski sypały się, odbijając kolejno od metalowych części, rozbłysk broni konkurował z jasnością dopalającego się ognia. W pewnym momencie Wilk przestał strzelać.
-Heretyk uciekł w tamtą stronę. Sugeruję pościg zanim nam ucieknie, zaszyje się i będzie próbować nas eliminować. - rzekł to do kapłana maszyn. - W jakim stanie są inni?
Ragnar nauczył się jednej rzeczy - szybki szturm był rzeczą najlepszą jaką można zastosować. Szczególnie, kiedy posiada się przewagę nad przeciwnikiem. Jeszcze ją posiada. To było jednak kwestią czasu, nim ten cały heretyk zacznie nękać oddział.
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |