Wieczorne chodzenie po mieście uspokajało Igana. To był jego teren, jego otoczenie, jego przyzwyczajenia i jego możliwości. Otoczenie, w którym czuł się dobrze i bezpiecznie. Przynajmniej w miarę bezpiecznie. Na pewno bezpieczniej niż współpracując z...
Nieważne. To zlecenie, a potem... Kolejne miasto, byle dalej stąd...
Koledzy po fachu w pustych uliczkach miasta nie byli niczym niezwykłym, a tym bardziej zaskakującym... Zaskakujące było jednak to, że panowie byli znajomi. Oczywiście nie osobiście, ale z twarzy.. Tylko, co, do cholery, członkowie kultu robili tutaj? I co ich tak strasznie bawiło?
Można było się dowiedzieć co robili w budynku, albo gdzie udają się obecnie. Budynek jednak miał tą zaletę, że nie uciekał i można go było sprawdzić później. Przynajmniej - przeważnie nie uciekał. Igan zapamiętam gdzie jest i jak wygląda budynek oraz, które okno było obiektem zainteresowania panów.
Po czym ostrożnie podążył za nimi.