- Dokładnie tak jak mówię! Sama to najszczersza prawda, jak Panienkę kocham! - Zaklinał się Erwan. - Jak już mówiłem Panowie, w Imperium nie dość, że dziewki powabnych kształtów, to jeszcze łase do igraszek i same się do łóżka pchają, bo szczególnym upodobaniem darzą mężów z bretońskim akcentem! Imaginujcie sobie Panowie, że tako wzdychają, na dźwięk naszej pięknej mowy, jako by je już zaczął pieścić i ręce pod kiece pakował. Z resztą nie tylko od samych rozmów pojękują ma się rozumieć. Ha! - Śmiał się głośno szturchając łokciem siedzącego obok Metznera.
Ugryzł porządny kawał chleba z serem, popił piwem i gdy już przełknął kontynuował swój wywód na temat młódek z ziem Imperium. - Razu pewnego, kiedy to stacjonowaliśmy na rogatkach mieściny nieopodal ichszej stolicy... Jak jej to było? ... Weiss... Weiss... Wiessbruck czy jako podobnie, z resztą mniejsza o to. - Machnął na to ręką.- No więc stacjonowaliśmy niedaleko tego miasta, a że mieliśmy akurat 'freizeit', jako tam mówią na czas wolny, no to żeśmy z chłopakami uderzyli na tamtejsze karczmy. Miód był przedni ale dziewki jeszcze przedniejsze. - Upił porządnego łyka piwa i otarłszy pianę z ust ją dalej mówić.- Była tam taka jedna. - Rozmarzył się przywołując wspomnienia. - Elza jej na imię było. Ładna z buzi, cycata i w biodrach akuratna, wiecie taka co to jest za co chwycić i jest co chędożyć ale przy tym nie za gruba. - Przerwał na chwilę by gestykulując oddać kształty owej Elzy.- Baaardzo miła i chętna do zawierania przyjaźni, a w kroku gościnna jak i mokra była, he he. Oj jest co wspominać. Mówię wam Panowie wyprawa w interesach na Imperialne ziemie wcale ale to wcale nie musi być nieprzyjemna. - Rozmarzył się na dobre, a może to już sprawka chmielu była.
Popijając piwko słuchał jak to reszta jegomościów siedzących z nim przy jednym stole prawiła o swoich podbojach miłosnych i nie tylko. Usłyszał coś o jakimś śledztwie i rzezi ale nic na ten temat nie wiedział. Chciał coś powiedzieć, o coś wypytać dla zyskania informacji ale nim zdążył otworzyć usta do izby wpadł odziany w czerń jegomość mieniąc się Inkwizytorem i oznajmiając wszem i wobec areszt z powodu jakiegoś nieszczęśnika trupem leżącego w wychodku.
Erwan wcale nie miał zamiaru oponować aresztowi czy śledztwu, widział kiedyś święte oficjum w akcji i wcale nie było do śmiechu tym, którzy mieli wątpliwy zaszczyt pełnienia roli oskarżonych, miast tego de Dulain wolał poczekać i zobaczyć jak się sytuacja rozwinie. Niczemu nie był przecież winny, no może zalazł za skórę paru szlachetkom, może i zabijał i chędożył ale to było 'legalnie' i podczas podróży z Bande Le Renard, jednak na pewno nie był winien jakiegoś mordu w wychodku. Fakt już nie raz ludzi niewinnych na stryczku huśtano.
Nie uśmiechała się ta sytuacja młodemu Erwanowi, oj wcale się mu to nie uśmiechało, zwłaszcza, że kolidowało to z jego interesami. Młody najemnik ją jeno cicho kląć pod nosem na kapryśny los, który znowu miał zamiar spłatać mu figla. - Psia krew, cholera, psia krew i orczy wał na to...
Ostatnio edytowane przez Nahgraz : 14-02-2011 o 02:21.
|